Następny dzień mieliśmy spędzić w towarzystwie Sharon. Zadbaliśmy z chłopakami o to, by nie odzywała się do Vicky, a aby Slash nie miał poczucia, że nie lubimy jego dziewczyny, co parę minut któryś z nas ją zagadywał. Mimo to Victoria zbuntowała się i pod pretekstem wypoczęcia przed trudnym tygodniem zapowiedziała, że wraca do miasta przed południem. Na boku obiecałem jej wizytę w parku i wieczór w restauracji.
Rano poszliśmy na plażę, pograć w siatkówkę. Grali wszyscy oprócz Sharon, która opalała się niedaleko.
- Duff nie może grać przeciwko Vicky, bo nie będzie zbijał piłek jej drużyny, a przecież dobrze zbija. -spekulował Steven podczas wybierania drużyn.
- Ale jak będzie razem z Victorią, to będzie jej zostawiał wszystkie piłki. - zauważył Slash
My z brunetką tylko wymienialiśmy uśmiechy. Tak, byłem pantoflarzem („zakochanym pantoflarzem!”, poprawia mnie w myślach Slash), ale bez przesady. Czasem muszę pokazać ukochanej swoje zalety, a siatkówka była moja mocną stroną.
W końcu Steven, Vicky i ja graliśmy po jednej stronie, a Izzy, Axl i Slash po drugiej. Drużyna przeciwna miała najlepiej wysportowanego z zespołu Izzy'ego. Cholera, muszę trochę przypakować!(„Czy ja nie jestem za gruba?”). Naprawdę, Victoria jest moim największym szczęściem obok zespołu.
My wygraliśmy pierwszego seta, ale w drugim od początku prowadzili tamci. I nagle pojawiła się moja dobra passa. Tak się wczułem, że w pewnym momencie uderzyłem w całej siły. Slash nie zablokował piłki. Z trzaskiem odbiła się od twarzy Sharon (znaczy, trzask pochodził z jej twarzy, nie z piłki). Jej chłopak rzucił się na ratunek; zerknąłem na Vicky. Przybiła mi piątkę, na co Axl zachichotał pod nosem, ale z poważną już miną dołączyła do rannej i jej przewrażliwionego chłopaka.
- Pochyl głowę do przodu. - poleciła Vicky
- Ja umieram! - jęknęła blondynka
Nawet z odległości paru stop widziałem, jak Victoria przewraca oczami.
- Od złamanego nosa się nie umiera. I pochyl głowę!
- Mam złamany nos?! - zapiszczała Sharon.
Brunetka kazała Slashowi zaprowadzić blondi do domku, po czym podeszła do nas.
- Założę jej opatrunek i jedziemy. - powiedziała do mnie
- My też możemy? - zapytał błagalnie Izzy
Vicky i ja uśmiechnęliśmy się, zanim odpowiedziałem mu coś, naszą uwagę zwrócił Steven. Porządnie beknął i padł na piasek.
- Musicie się pomęczyć dla Kudłatego. - przypomniałem - I ocucić Adlera.
Izzy westchnął żałośnie, a my z Victorią oddaliliśmy się - ona do Slasha i Sharon, a ja po nasze bagaże.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak krótko, ale się poprawię. Obiecuję, że będzie się więcej działo, będzie seks, kłótnie i wymiociny. (ugh)
+
Wybiera się ktoś z was na COMĘ, 12 grudnia?