sobota, 31 sierpnia 2013

Liebster Blog Award

Serdecznie dziękuję Rocket Queen , za nominację. :)

Pytania od RQ:


1. Skąd czerpiesz pomysły na opowiadania?
Czytam sporo książek, a moi znajomi to na prawdę ciekawe osoby. Wszelkie inspiracje pochodzą z mojego życia.

2.Twoje ulubione zespoły to?
Guns n Rose, Hollywood Undead, Black Veil Brides, Black Sabbath, Lady Pank, Perfect, Soundgarden

3. Jak mogłabyś opisać się jednym zdaniem?
Dziewczyna o specyficznym charakterze, szczera, może czasem trochę arogancka, oraz lekko zadufana w sobie

4. Kiedy masz zły dzień wolisz słuchać utworów, które Cię dobijają czy raczej dają kopa pozytywnej energii?
To zależy, ale częściej w takich sytuacjach słucham dołujących kawałków.

5. Czy są piosenki, przy których potrafisz się rozpłakać?
Oczywiście. KLIK KLIK

6. Twój ulubiony gatunek muzyczny?
Rapcore.

7. Gdyby wynaleziono wehikuł czasu to chciałabyś się gdzieś przenieść?
Jest wiele takich miejsc, ale chyba wolałabym zapracować na to, żeby się tam dostać. Miałabym większą satysfakcję.

8. Byłabyś w stanie poświęcić za kogoś swoje życie?
Nie. Może jestem bez serca, cóż trudno.

9. Jakie jest Twoje największe realne marzenie?
Narkotyki strasznie mnie pociągają. Chciałabym ich kiedyś spróbować.

10. Co byś chciała zmienić w swoim życiu?
Czasem za dużo mówię, a potem są tego przykre konsekwencję. Chciałabym bardziej panować na emocjami.

Blogi, które nominuję:
Where do we go now?
Paradise City?

Never Too Young To Die
Z wizytą pod cylindrem Slasha...
Każdy ma prawo być szczęśliwym na swoich własnych warunkach
Life in the Paradise City
No one needs the pain.



Pytania do was:

1. Czy masz swojego idola? Jeśli tak, to dlaczego jest to ta osoba?
2. Masz jakieś dziwne przyzwyczajenia/obsesje?
3. Masz możliwość wskrzeszenia jednej osoby, kto to będzie?
4. Z jakim członkiem Guns n Roses chciałabyś się spotkać i dlaczego jest to ta osoba?
5. Jakie miejsce na świecie chciałabyś odwiedzić?
6. Jakie są twoje ulubione utwory?
7. Kogo uważasz za ideał mężczyzny, a kogo za ideał kobiety?
8. Czy zabiłabyś jakąś osobę, po to żeby uratować swoje życie?
9. Dlaczego założyłaś bloga?
10. Czy masz bądź chcesz mieć tatuaże lub piercing?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 12

Victoria rozpięła pierwszą walizkę. Od czasu do czasu zerkała na mnie z rozbawieniem, bo musiałem dziwnie wyglądać.
- Gdzie mogę włożyć bluzki? - zapytała
- Komody są twoje. - wskazałem je - Jakieś kiecki, czy coś co musi wisieć, powieś w szafie. Jeśli będziesz potrzebowała wieszaków..
- Wystarczy. - Vicky uciszyła mnie, przykładając palce do moich ust
Patrząc jej w oczy cmoknąłem koniuszki jej palców, potem dłoń i nadgarstek. Złapałem ją za ramie i delikatnie pociągnąłem na łóżko.
- Nie, Duff, muszę się rozpakować. - jęknęła
Splotłem palce dłoni z jej palcami, mocnymi pocałunkami znaczyłem szyję,
Zadziałało. Victoria objęła mnie nogami i przycisnęła do siebie.Ucałowałem jej wargi. Z jednej strony nie chciałem wypuszczać mojej dziewczyny z ramion, ale z drugiej było to nieuniknione. Jeśli Victoria zdąży się rozpakować przed wyjściem na zakupy, może uda mi się z nią chwilę poleżeć. A po zakupach, przecież będziemy mieli dla siebie, całą noc...
Spojrzałem na brunetkę. Oczy miała przymknięte, czekała na więcej.
- Skończ z rozpakowywaniem. - szepnąłem
Od razu mnie z siebie zrzuciła.
- Najpierw zaczyna pieścić, a tu nagle każe się zostawić i rozpakowywać. - mruczała pod nosem
Cztery walizki zawierały ubrania i poszły szybko. W kolejnej były książki, płyty, ładowarka i trochę skromnej biżuterii. Rozmawiałem wczoraj ze Slashem, który miał niepotrzebną szafkę nocną. Ustawiłem ją przy łóżku po stronie Vicky. Teraz właśnie chciała schować do szuflady okulary przeciwsłoneczne i ładowarkę, jednak wysunąwszy ją odskoczyła z piskiem. Poderwałem się, kiedy Victoria wybuchła śmiechem. Zajrzałem do wnętrza szuflady, przekonany że chłopaki, wrzucili do niej zdechłe myszy albo coś w tym stylu. Jednak to nie było takie obrzydliwe i sam parsknąłem śmiechem. W szufladzie było mnóstwo prezerwatyw. Wtedy zrozumiałem co Victoria mogła sobie pomyśleć. Spojrzałem na nią.
- Nie moje. - zapewniłem ją
- To czyje? I co w takim razie robią w twoim pokoju?
Oboje w tym samym momencie rozpoznaliśmy sprawców. Wyciągnąłem szufladę z mebla i wysypałem prezerwatywy na łóżko. Były chyba w każdym kolorze, ale najciekawsze były czarne napisy na każdej.
- "Z pozdrowieniami Steven Adler", "Do dzieła! Izzy :)", "Wyżyny z tobą, Slash", "Bierz ją zwierzaku! Axl Rose" ... - czytałem, niektóre zawierały tylko ksywy - Zaraz je zwrócę tym idiotom.
- Nie. - Victoria złapała mnie za rękę; była lekko spięta - Zostaw.
- Po co? - zapytałem ostrożnie
- A po kiego grzyba ludzie wymyślili prezerwatywy i w ogóle antykoncepcje? - zirytowała się ze śmiechem
Westchnąłem i usiadłem koło dziewczyny.
- Ale my nie uprawiamy seksu. - zauważyłem
Victoria usiadła mi na kolanach z frywolnym uśmiechem.
- Możemy to zmienić. - zasugerowała. Bałem się cokolwiek powiedzieć, więc brunetka uderzyła mnie w pierś - Daj spokój, Duff, jesteśmy dorośli. I weź wreszcie zacznij mnie podążać, jak przystało na mojego faceta!
Moją odpowiedzią było rzucenie jej na łóżko i postąpienie jak kilkanaście minut wcześniej. Byłem przekonany, że na razie się tylko droczymy, bo zaraz powinien wpaść żądny zobaczenia zwierzaka w akcji,  ktoś i powiadomić o wyjściu na zakupy. Victoria robiła jednak wszystko, by moje ciało myślało, że to gra wstępna. Cały rozum wraz z krwią napływał mi do gaci, więc nie zrobiłem nic, by choć trochę powstrzymać tę diablicę.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Cholera, nie zamknąłem ich!
- Ej, zakochani, idziecie? - to był Slash
Vicky była tylko trochę mniej podniecona ode mnie.
- 5 minut. - jęknęła
- Okay.
Siedzieliśmy w milczeniu, każde uspakajało swoje ciało na swój sposób. Zebrałem prezerwatywy i wrzuciłem je z powrotem do szuflady. Victoria poszła do łazienki. Upewniwszy się, że w okolicach krocza nie mam podejrzanych wypukleń, zszedłem na dół.
- Gdzie Victoria? - zapytał Axl
- Zaraz przyjdzie. - odparłem słabym głosem, siadając na szafce na buty
- Ej, stary, wszystko w porządku - Slash pochylił się nade mną
Pokręciłem przecząco głową, jednak nim ktoś zdążył coś ze mnie wyciągnąć, usłyszeliśmy kroki na schodach i dołączyła do nas Victoria
- Lady Duffie. - Steven wyciągnął do niej dłoń. Ta spojrzała na mnie.
- Duff?
Westchnąłem, podszedłem do niej z uśmiechem i złapałem na dłoń. Popcorn prychnął i szybkim krokiem wyszedł z domu.
Nie wzięliśmy samochodu, by pokazać Victorii miasto dokładniej. Chłopaki ciągle ją zabawiali , próbowali ode mnie odciągnąć, ale ona nie puszczała mej dłoni.
Poszliśmy do naszego ulubionego sklepiku. Był trochę na ustroju, więc rzadko spotykaliśmy tu fanów czy fotoreporterów; tych drugich z resztą tak dużo się przy nas nie kręciło.
Tu już sam poprosiłem Victorię, by poszła z chłopakami. Musiałem zniknąć w dziale ze zdrową żywnością i poukładać myśli. Niespodziewanie został przy mnie Slash.
- Co się dzieje? - zapytał
Przymknąłem oczy.
- Znaleźliśmy prezerwatywy, co rozpoczęło temat mojego współżycia z Vicky. - wyjaśniłem - Jest gotowa.
Slash skrzywił się lekko.
- No to co za problem? Seksowna laska chce się z tobą kochać - doceniłem to, że nie powiedział "pieprzyć" - A ty wyglądasz jakby miała to być kastracja.
Prychnąłem i spojrzałem kumplowi w oczy.
- Właśnie o to chodzi o tą jej seksowność. Niesamowicie mnie podnieca. Z brzydszą mógłbym się jakoś kontrolować, ale z Vicky? Chcę, żeby jej również było dobrze.
Slash uśmiechnął się. Ale nie w chamski sposób, tylko jakby zdał sobie sprawę z czegoś miłego.
- Coś za bardzo zależy ci na Victorii, żeby to spieprzyć. - rzekł
- Ale czy mój kutas o tym wie? On ma tylko połączenie z oczami i z rękoma, a nie z mózgiem i uczuciami.
Slash poklepał mnie po ramieniu.
- Poradzisz sobie. - dodał i odszedł w stronę działu ze słodyczami.
No tak. Nie może mi powiedzieć nic więcej. Faceci nie rozmawiają ze sobą o uczuciach.
Spotkaliśmy się wszyscy przy kasie. Zauważyłem spore ilości warzyw, owoców, słodyczy, pieczywa - alkohol oczywiście też był.
Droga powrotna minęła mi jakoś milej, za to Vicky była cichsza. Zbliżała się szósta i trzeba było wymyślić plany na wieczór.
- Ja chcę pogadać o przyjęciu Vicky do gangu i rodziny. - zaczął Steven, a Slash go poparł
- To możemy zrobić w każdej chwili, myślę że impreza powitalna byłaby lepsza. - odparł Axl, Izzy się z nim zgodził
- A może dacie Victorii jedną noc spokoju? - zaproponowałem
- Jutro muszę wcześnie iść do prac. - dodała dziewczyna - Dziś i tak miałam dosyć wrażeń.
Chłopaki niechętnie przyznali nam racje. Do domu doszliśmy o wpół do siódmej. Victoria podziękowała za kolacje, bo była padnięta i poszła na górę z samym jabłkiem. Zostałem z kumplami w kuchni. Izzy (który tak na prawdę w sklepie chodził sam) i Steven próbowali zrobić jakąś zapiekankę, a Slash przygotowywał, o dziwo, herbatę. Ja i Axl siedzieliśmy przy stole, a już po chwili dołączyła do nas reszta.
- Victoria na pewno nie zejdzie na kolację? - zapytał Slash
- Jest bardziej zmęczona niż głodna, a jutro musi bardzo wcześnie wstać, więc chyba nie. - stwierdziłem - A tak przy okazji, to o niej sądzicie?
Steven rzucił mi spojrzenie typu "nie zadawaj głupich pytań".
- Chcemy ją w gangu i w rodzinie, czy to nie wystarczająca opinia o twojej dziewczynie? - zapytał
Drgnąłem. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się, że wspaniała Victoria jest moją dziewczyną.
Nim zacząłem drążyć ten temat, Axl nie wiadomo skąd wyciągnął marker oraz wielki zwój papieru i rozłożył go na stole. Zebraliśmy się wokół niego.
- Dobra zaczynamy obstawiać. - zarządził Rudy - Kiedy Duff i Vicky zerwą? Slash?
- Miesiąc. - odparł, jakby mówił o pogodzie
Axl kiwnął głową.
- Yhm. - Axl zanotował - Izzy? - wywołany pokręcił przecząco głową - Okay. Steven?
- Pobiorą się. - odparł patrząc się w sufit
Axl parsknął, reszta - łącznie ze mną - wpatrywała się w milczeniu w Adlera.
- Twój optymizm rozśmieszyłby nawet Reeversa. - rzekł Axl, skrobiąc o odpowiedniej rubryce - Ja wam daję pół roku; w końcu się lubicie, a Vicky będzie w naszej rodzince. Dobra dalej: przyczyny zerwania.
- Victoria będzie miała dość pantoflarstwa. - rzucił z uśmiechem Slash
- Może się nim znudzić. - odparł Steven, wzruszając ramionami
- Ej no. - skrzywiłem się, nie byłem pewny, gdzie kończą się żarty na temat tego idiotyzmu.
- Johnny? - dopytywał Rudzielec
- Wróci jej były. - powiedział
Znów zamilkliśmy ze zdziwienia. Axl jednak zanotował.
- Ja się zgadzam ze Slashem. - przybili sobie piątki - Ale możemy pobawić się w potencjalne małżeństwa. Kiedy się pobiorą?
- Za rok. - odparł Steven
- Trzy lata. - Slash otworzył swoje kolejne piwo; zapiekanka "się" spaliła
- 10. - parsknął Axl i nagryzmolił obok swojego imienia
Izzy znowu odmówił głosu, chyba podobnie jak ja, uważał to za głupotę.
Teraz przeszli do liczby dzieci. Adler stawia na dwójkę, Izzy na jedno, Axl na siódemkę; ha ha; a Slash jest przekonany o tym, że jestem bezpłodny.
- W porządku. - Axl nagryzmolił ostatnie przypuszczenia - Każdy przegrany płaci 20 dolców reszcie. Przykład: jeśli po miesiącu Duff i Victoria dalej będą razem, Slash płaci nam po 20 dolarów, oprócz Duffa oczywiście. Jeśli jednak po miesiącu zerwą każdy z nas płaci jemu.
- Dlaczego ja nie mogę obstawiać i wygrywać? - pożaliłem się
- Bo twoją nagrodą będzie Victoria, matole. - wywrócił oczami Axl - Jeśli zerwiecie, postawimy ci tyle kolejek, aż się nie urżniesz. Jak się zaręczycie, wyprawimy wieczór kawalerski. Za każde dziecko dostaniesz piwo i pieluchę.
- Tak byście zrobili nawet bez zakładów. - prychnąłem i skończyłem pić herbatę Tak w ogóle to się muszę pochwalić, że dzisiaj nie piłem żadnego alkoholu.
Zmierzyłem kolegów spojrzeniem dla wariatów i poszedłem na górę. Myślałem nad słowami Stevena. W jego i chłopaków oczach  byłem zakochany. Ale czy naprawdę tak było?
Wszedłem do pokoju, Victoria stała właśnie przy otwartej szafie. Miała na sobie połyskujący, złoty szlafrok, przylegający do jej ciała w sposób podkreślający kształty. Brunetka zerknęła na mnie z uśmiechem.
- Obgadywaliście mnie? - zapytała
Objąłem ją od tyłu i pocałowałem w policzek.
- Robili nawet zakłady, a Steven walnął że...
Zawahałem się. Czy rozsądnie było tak szybko rozmawiać o uczuciach?
Dziewczyna odwróciła się do mnie z zainteresowaną miną.
- Że co?
Puściłem ją i usiadłem na skraju łóżka.
- Później ci powiem. - obiecałem
Dziewczyna usiadła mi na kolanach z uważnym spojrzeniem skupionym na moich oczach.
- W porządku. - rzekła i rozwiązała pasek szlafroka
Pod spodem miała tylko czarną bieliznę. Wzrok utkwiłem w jej piersiach, tak kusząco wyglądały w miseczkach C. Poczułem przypływ gorąca. Spojrzałem Victorii w oczy, uśmiechały się figlarnie.
- Myślałeś, że wcześniej żartowałam? - zapytała
Pochyliła się nade mną, by mnie pocałować. Delikatnie ją odepchnąłem.
- Daj mi 5 minut, na prysznic. Nawet 3.
- No leć! - odparła z cichym śmiechem
Z komody porwałem bokserki i zamknąłem się w łazience. Wszedłem pod prysznic ze szczoteczką w buzi. Raz dwa się umyłem i wytarłem ciało. Stojąc w bokserkach dałem sobie w twarz.
- Poradzisz sobie. - nakazałem sobie i poszedłem do Vicky
W pokoju paliły się dwie nocne lampki, wszystko było bardzo dobrze oświetlone. Zamknąłem drzwi na klucz i podszedłem do łóżka. Oczy Victorii błyszczały z podniecenia. Położyłem się na niej i zacząłem całować. Dziewczyna jak zwykle objęła mnie nogami, tylko że tym razem odczuwałem taką bliskość mocniej, gdyż mieliśmy na sobie bieliznę.
W pewnym momencie Victoria obróciła mnie na plecy, dalej całując. Powoli przejechałem dłońmi od jej bioder do stanika i rozpiąłem go. Przewróciłem Victorię z powrotem na plecy, pieszcząc dłońmi jej piersi. Ustami przeszedłem na szyję, dekolt, dłuższą chwilę poświęciłem jej piersiom. W lewym sutku miała kolczyk. Uśmiechnąłem się widząc go. Potem parę pocałunków na brzuchu i wyprostowałem się. Chwyciłem za majtki Victorii, która uniosła biodra, by mi w tym pomóc. Sam też pozbyłem się bokserek i założyłem prezerwatywę. Wsunąłem się pomiędzy nogi Vicky, całując ją. Złapałem jej dłonie nad głową i powoli wszedłem w nią. Chwilę posuwałem Victorię w milczeniu wypełnionym naszymi głośniejszymi oddechami. Gdy trochę przyśpieszyłem i dziewczyna zaczęła wydawać pierwsze jęki, znów ucałowałem jej rozchylone wargi. Jej dłonie zjechały na moje plecy.
- Jesteś taka piękna. - szepnąłem jej do ucha
Moje usta po raz pierwszy prawiły komplementy podczas seksu i nagle nie mogły przestać, aż nie odczułem zbliżającego się orgazmu. Palcami jednej dłoni zacząłem kręcić kółeczka wokół jej przekutego sutka.
- Duff... - jęknęła Victoria, po jej głosie rozpoznałem, że zaraz dojdzie
Podniosłem się trochę, by ujrzeć przyjemność, na twarzy mojej dziewczyny. Czułem jej podskakujące piersi, ocierające się o mój tors, oraz słyszałem jej jęki.
Doszedłem. Ona sekundę po mnie - wbiła mi wtedy paznokcie w łopatki.
Położyłem się na niej i przymknąłem oczy. Jej palce przeczesywały moje włosy, a moje usta muskały jej, a to szyję, a to płatki uszu.
W końcu wyrzuciłem prezerwatywę do kosza i położyłem się na plecach. Victoria wsunęła się pod moje ramię i zaczęła całować.  Czułem się cudownie odprężony i szczęśliwy. Teraz już byłem pewien, że to nie wina seksu po długim celibacie; po prostu zakochałem się w Victorii. Możliwość bycia z nią tak blisko mnie radowała, bo dzięki miłości potrzebowałem jej tak blisko.
Victoria musnęła mój policzek i położyła głowę przy mojej. Palcami lewej dłoni jeździła po małżowinie mego ucha.
- Jak było? - zapytałem, patrząc w te jej cudowne błyszczące oczy
- Cudownie. - znów cmoknęła mnie z uśmiechem - A tobie?
Założyłem kosmyk włosów za jej ucho.
- Dzięki tobie wszystko jest cudowne. - szepnąłem
- A powiesz mi teraz, co powiedział Steven? - zapytała, pełna nadziei
Chciałem być poważny, żeby Victoria nie myślała, że żartuję ale patrząc na nią nie sposób było się nie uśmiechać.
- Twierdzi, że jestem w tobie zakochany. - te słowa przeszły mi przez gardło łatwiej niż się spodziewałem
Victoria uniosła się, podpierając ciało na łokciu.
- A jesteś? - spytała cicho
Uśmiechnąłem się spokojnie i dotknąłem dłonią policzka dziewczyny.
- Tak.
Vicky nie zmieniła swojego zatroskanego wyrazu twarzy, aż nagle zaczęła mnie całować. Robiła to tak zachłannie jakby moje usta były tlenem, który miał się zaraz skończyć. Ująłem jej twarz w drugą dłoń i spróbowałem się delikatnie odsunąć, ale Victoria złapała mnie za głowę. Musiałem ją więc przerzucić na plecy. Wtedy się uspokoiła; spojrzałem na nią z uwagą
- Vicky, czy to że jestem w tobie zakochany, coś zmienia?
Dziewczyna przymknęła oczy, westchnęła i znów na mnie spojrzała.
- Przepraszam, nie wiem co myśleć. - szepnęła - Sprawy zaczynają się robić poważne.
Położyłem się do niej  bokiem, ujmując jej dłoń.
- My traktujemy zakochanie jako pośrednie uczucie, między "lubić" a "kochać". - wyjaśniłem - Dotyczy tylko relacji damsko-męskich. Zakochać się można w każdej chwili, w osobie którą się już trochę zna. Jeśli druga osoba to odwzajemnia, to po jakimś czasie uczucie może przejść do kochania. Nie bój się, przeszedłem, że przeszedłem na poziom wyżej. Będziemy się martwić, gdy będę pewny, że cię kocham.
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnąłem się, ale dziewczyna była śmiertelnie poważna.
- Rozumiem zmartwienie, gdybym nie odwzajemniała twojego uczucia, ale co jeśli jest na odwrót?
Potrzebowałem kilku chwil, by zrozumieć sens jej słów. Gdy to się stało poczułem ulgę. Ileż to się martwiłem, że Vicky mnie tylko lubi, a chłopaki są przecież przekonani, że tak jest; doskonałym przykładem są te durne zakłady.
Victoria wydawała się spięta, ale nie zdziwiona swoim słowami. Chyba po prostu tak jak ja nie jest przyzwyczajona do szybkiego rozwoju wydarzeń. Pogłaskałem ją po włosach, ucałowałem w policzek. Przysunąłem się do niej i ją objąłem. Victoria schowała się w moich ramionach, nie wyściubiając z ich uścisku nawet palca.
- Dobranoc, Skarbie. - szepnąłem i pocałowałem we włosy
Zasypiałem zupełnie jako nowy człowiek. Prawdziwe szczęśliwy i zakochany człowiek.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 11

O drugiej po południu wyszedłem z domu i udałem się na Geneva Street, gdzie mieścił się Shiners Hospital For Children. Od razu zauważyłem srebrny samochód Victorii, ale jej samej nie było. Oparłem się o auto, czekając. Naprzeciw miałem wejście do prawego skrzydła szpitalu. Dostałem popularnie nazywanego "zawiasu", utkwiwszy wzrok w rozsuwanych drzwiach.
- Duff! - usłyszałem wołanie Vicky
Obróciłem głowę w lewo i moje usta napotkały wargi brunetki. Z uśmiechem oddałem pocałunek, objąłem dziewczynę w pasie i rozchyliłem wargi.
- Stęskniłem się za tobą. - wyznałem, przykładając twarz do policzka Victorii
- Ja za tobą też. - objęłam mnie za szyję
Chwilę tak staliśmy, na nowo przyzwyczajając się do swojej bliskości.
Zaproponowałem Victorii, jazdę do domu. Wsiedliśmy do auta i udzielając jej wskazówek, ruszyła. Zapytałem o podróż, a potem o powiększoną rodzinę i w mgnieniu oku zajechaliśmy pod podjazd posiadłości Guns n Roses.
Okna salonu; też bez firanek; wychodziły na podwórze, więc byłem pewien, że cała zgraja nas podgląda. Podszedłem do Victorii i ująłem ją za dłonie.
- Denerwuję się bardziej niż gdybym miała poznać twoich rodziców. - wyznała, nerwowo się uśmiechając
- Wszystko będzie okay. - zapewniłem ją
Przyłożyłem dłonie do jej policzków. Uwielbiałem je całować i dotykać, jak zresztą całą dziewczyne.
Victoria pocałowała mnie. Tylko przyłożyła usta do moich, więc nie rozwijałem sytuacji.
Wtedy przypomniałem sobie o oknach bez firanek i mimowolnie się uśmiechnąłem, co przerwało ten delikatny pocałunek.
- Podglądają nas. - szepnąłem
Niebieskie oczy dziewczyny błyszczały, choć na jej twarzy mieszało się mnóstwo uczuć, niekoniecznie optymistycznych. Pocałowała mnie jeszcze raz, po czym wzięła mnie za rękę.
Podeszliśmy do drzwi, które natychmiast otworzył nam Steven Adler. Uśmiechał się w sposób, który upewnił mnie, że nas podglądali. Ale wiedziałem, że cieszy się też z przyjazdu Victorii. Specjalnie wystroił się dla niej, miał na sobie ulubioną koszulkę z krótkim rękawem i czapkę z prostym, zielonym, daszkiem.
- Witam, Victorio. - wyciągnął rękę - Jestem Steven, ale możesz mówić na mnie Popcorn.
- Miło mi cię poznać. - odpowiedziała brunetka, ściskając jego dłoń
Delikatnie nacisnąłem dłonią punkt nad biodrem dziewczyny, na znak by weszła.
Adler szedł pierwszy, zaprowadził Victorię do salonu, gdzie siedziała reszta. Na nasz widok powstali i ustawili się przed nami w rządku. Steven stał do nas bokiem, jakby to on prezentował swoją dziewczynę.
- Victoria, oto Slash, Axl Rose. - z każdym przedstawionym dziewczyna wymieniała uścisk dłoni. Z ulgą zauważyłem, że Axl się nawet uśmiechnął. - Ej, gdzie jest Izzy?
- Tu.
Obejrzeliśmy się w stronę pochodzenia dźwięku. Stradlin właśnie wyszedł ze swojego pokoju, ubrany cały na czarno, w skórzanym płaszczu i kapeluszu.
- No, to jest, Izzy Stradlin.
Izzy podszedł do Vicky i uścisnął jej dłoń. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, prócz skupienia. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego jak do wszystkich, po czym spojrzała na Slasha. Ten znów siedział na kanapie i cicho brzdąkał coś na akustycznej. Swoją drogą, Hudson miał związane włosy, więc była to okazja to przyjrzenia się jego twarzy.
- Masz fajnego akustyka. - powiedziała Vicky
Slash uniósł ręce i wykonał gest oraz spojrzenie Ojca Chrzestnego, czyli "przyjaciele, mówiłem wam".
- Uwielbiam tę dziewczynę. - rzekł i ucałował dłoń brunetki. Wszyscy widzieliśmy jej rumieńce i zaskoczoną minę. - Skarbie, jesteś pierwszą heteroseksualną kobietą, która potrafi rozpoznać rodzaje gitar. Gratuluję, Duff, czy..
Pokręciłem przecząco głową.
- Sio, ona jest moja. - zaznaczyłem i objąłem dziewczynę w pasie
Steven zrobił krok w stronę Vicky.
- Jesteś może głodna? - zapytał - Zamówiliśmy chińszczyznę.
- Ten geniusz opróżnił nam wczoraj całą lodówkę. - szturchnął mnie Slash
- To żarcie było i tak zepsute. - broniłem się - A poza tym, wy i tak nie umiecie gotować. Nic byście nie przygotowali.
- Ale ty tak, zakochany pantoflarzu. - odburknął Axl
Czułem, jak czerwienią mi się policzki.
- Duff, zabierz Victorię do pokoju. - polecił Steve - Zawołamy was, jak przyjedzie jedzenie.
- Ktoś pomorze mi z walizkami? - spytałem
Ku memu zdziwieniu z szeregu wystąpił Axl. Klepnąwszy mnie w ramię, wyszedł na dwór.
- Idź z Axlem, ja zaprowadzę Victorię. - Slash kazał dziewczynie ująć się pod rękę i ruszyli ku schodom
Przed wyjściem zerknąłem na Stevena i Izzy'ego. Blondyn uśmiechał się do mnie, a Izzy zamarł wpatrując się w jakiś punkt w ścianie.
Victoria miała pięć dużych walizek. Ja wziąłem trzy, a Axl pozostałe dwie i poszliśmy do domu.
- Dalej jesteś wrogo nastawiony? - zapytałem
Rose przewrócił oczami.
- Nigdy nie byłem. - odparł - Tylko wiesz, co sądzę o takich związkach. Victoria jest rzeczywiście ładna. Slash już ją uwielbia. Steven również jest pod wrażeniem. Zobaczymy, jak wypadnie obiad.
- Proszę, tylko nie bądźcie chamscy. - powiedziałem, kiedy wchodziliśmy po schodach - Vicky ma wprawdzie silną osobowość, ale i tak proszę, bez durnych żartów. Potraficie się zachowywać jak dorośli i o to proszę dzisiaj.
- Rozumie się. - Rudy puścił mi oczko
Weszliśmy do mojego pokoju. Slash siedział na łóżku, a Vicky stała przy komodach; rozmawiali. Na mój widok, Kudłaty wstał i uścisnął moją dłoń.
- Musi zostać. - zażądał - Victoria zostaje z nami za wszelką cenę.
Zauważyłem, że brunetka znowu się zarumieniła. Chłopaki wyszli. Podszedłem do Victorii i objąłem ją w talii.
- Jak ci się podoba? - zapytałem - Nie wiem, czego potrzebujesz w pokoju, więc mów, a ja..
-Dlaczego Axl nazwał cię zakochanym pantoflarzem? - przerwała mi pytaniem
Na sekundę zamarłem i wpatrywałem się uważnie w jej skupione, jak u Izzy'ego oczy. Potem puściłem ją i odszedłem na środek pokoju, unikając jej spojrzenia.
- A co sądzisz o chłopakach? - pytałem - Izzy dziwnie się zachowuje, ale reszta..
- Duff... - Victoria zbliżyła się do mnie
Ona nie powinna zadawać tego pytania! Przynajmniej na razie. I choć w głębi serca znałem odpowiedź, za nic w świecie nie wypowiedziałbym jej tak szybko.
Poszedłem do łazienki.
- A tu masz miejsce na kosmetyki. - wskazałem na szafkę - Jeśli będzie ci brakowało miejsca to pokombinujemy nad jeszcze jedną.
Victoria złapała za moją koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie.
- Dzięki, jesteś kochany. - wyszeptała, a jej dłonie zjechały na moje plecy
Po raz pierwszy od dawna ogłuchłem na wszystkie dźwięki poza biciem mojego serca.
Jakoś trudniej mi się oddychało, wzrok przyćmił, zwęził tylko do jednego - do ust Victorii. Z momentem ich dotknięcia nastąpiła wewnętrzna eksplozja. Przyciągnąłem mocniej brunetkę do siebie, jednocześnie pchając ją na ścianę.
Po jakimś czasie Vicky nieznacznie odsunęła głowę. Jej palce pieściły mój kark, szyję i płatki uszu.
- Chłopaki są w porządku, na razie tylko mnie zachwycają. - szeptała - Ale najwspanialszy w tym wszystkim jesteś ty.
Moje powieki mimowolnie podniosły się do góry, by oczy mogły wykryć kłamstwo. Nie zauważyły nawet śladu oszustwa. Niebieskie oczy mojej dziewczyny prawie krzyczały z rozpaczy, chcąc dodać coś jeszcze. Bolało ją to, że nie może.
Pocałowałem ją dokładnie; acz zachłannie, delikatnie; acz namiętnie. Pozwoliłem ciału działać w sposób, jaki uważało za słuszny.
- Ej, zakochani, chińszczyzna przypełzła! - krzyknął Steven, chyba specjalnie zostając pokoju, świadom co robimy w łazience.
Victoria pierwsza się ocknęła i wróciła do pokoju.
- O, Vicky, jedzenie..
- Słyszałam. - zapewniła go
Dołączyłem do nich i wziąłem Victorię za rękę. Steve uniósł brwi i zrobił minę typu "wiem co tu się dzieje, ale wam nie powiem", odwrócił i wyszedł. My z Victorią poszliśmy w jego ślady.
W salonie dostawiono fotel. Ja i Vicky siedzieliśmy na jednej kanapie, a obok dziewczyny siedział Slash. Na dwóch fotelach siedzieli Axl i Izzy. Przed nami stał niski stolik, zapełniony chińskim żarciem.
Widziałem jak chłopaki obserwują brunetkę i z dumnym uśmiechem podałem jej jeden kubek i pałeczki.
Kiedy wszyscy zaczęli jeść, zaczęło się przesłuchanie...
- Duff mówił, że skończyłaś medycynę. - zaczął Slash
- Tak, będę teraz pracowała w szpitalu  Shiners Hospital For Children, jako pielęgniarka. - wyjaśniła
Axl uniósł brwi z podziwu.
- A kim się konkretnie zajmujesz? - zapytał Rose
- Chorymi dziećmi.
- Vicky pomaga im zapoznać się z chorobami, otrząsnąć po urazach z nimi związanymi. - dodałem
- Czyli masz też trochę psychologiczne wykształcenie? - zgadywał Steven; Victoria skinęła twierdząco głową - O, w naszej rodzince przyda się psycholog.
- Na Axla? - strzeliła
Rose zamrugał powiekami, a ja i Steven zachichotaliśmy.
- A czemuż to potrzebuję psychologa? - zapytał
- Nie twierdzę, że potrzebujesz. Ale twoje niektóre gesty mogą budzić niepokój. - odparła  - Po prostu zachowujesz się dość...obscenicznie.
Wszyscy zachichotaliśmy, a Axl uśmiechał się z dumą.
- To źle, że jest zadowolony z mojego życia seksualnego? - zapytał zdziwiony, rozchylając kolana
- Nie, to bardzo dobrze. Tylko wiesz, bałabym się o własną psychikę, jeśli śpiewałbyś przy mnie i wczuł w, na przykład, "Feel my serpentine".
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wreszcie znalazła się seksowna laska, która nie chce zobaczyć twojej "serpentyny"! - Slash, szturchnął Axla, ledwo zipiąc ze śmiechu
- Bo ona teraz ogląda tylko jedną, nie moją, serpentynę. - rzucił Axl, patrząc w moją stronę, w pokoju zapadła cisza
Moją odpowiedzią był kawałek marchewki napiętej na pałeczce wystrzelony prosto w nos Axla. Cisza trwała dopóki Rose nie wybuchnął śmiechem. Wtedy wszyscy zaczęliśmy rechotać, jak po kilku działkach marihuany.
Potem poszło już gładko. Poczucie humoru Vicky, które czasem aż zwalało mnie z krzesła, działało także na chłopaków. Obiad jedliśmy prawie dwie godziny, bo tyle razy przerywaliśmy jedzenie śmiechem. Koło czwartej posprzątaliśmy i Slash, stwierdził, że trzeba zrobić zakupy.
- Mogę pójść z wami? - zapytała Vicky
Slash objął ją ramieniem.
- Jasne, skarbie. Nasza rodzinka chodzi na zakupy razem.
Kto mógł wymieniał spojrzenia z innymi. Obiad minął w świetnej atmosferze, ale to jeszcze nie znaczyło, że Victoria zostanie w rodzince i w gangu na zawsze. Ja oczywiście, chciałbym żeby została, ale decyzja musi być jednogłośna. Trzeba było się poważnie zastanowić zastanowić nad gangiem, bo Victoria była dziewczyną i musiałaby pełnić inne funkcje niż my. Co do rodzinki sprawa była prostsza, bo mniej znacząca.
Niezręczną ciszę przerwał nam Axl, obejmując Vicky z drugiej strony.
- W takim razie trzeba ci wymyślić ksywkę. - stwierdził
- Lady Marion. - odezwał się Izzy
Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem, gdyż od poznania Victorii odezwał się po raz pierwszy.
- Za długie. - reakcja Slasha, pomogła reszcie się ocknąć - A poza tym Duff nie żyję w średniowieczu, nie nosi obcisłych gatek, nie strzela z łuku i nawet nie przypomina młodego Kevina Costnera.
- No dzięki. - mruknąłem półgębkiem
- Lady Duffie! - wykrzyknął Steven
Spojrzałem na niego i popukałem się w czoło.
- No co? - spytał dalej zadowolony z siebie
- Zastanowimy się później, Steve. Teraz czas iść na zakupy. - oznajmił Axl
- Możemy przełożyć to na potem? - zapytałem - Victoria musi się jeszcze rozpakować.
Axl klepnął Slasha, a Slash walnął Rudzielca w czoło.
- Już ci ją oddajemy. - wypchnęli do mnie Vicky jak psa
- Za grosz kultury. - oburzyłem się i objąwszy brunetkę w talii wyprowadziłem ją z kuchni.
Weszliśmy do pokoju.
- Zostawić cię samą? - spytałem
Spojrzała na mnie znacząco.
- Nie, zostań. Przydasz mi się. - odpowiedziała
Usiadłem, więc na łóżku i czekałem na rozkazy.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 10


A potem dołożył mi jeszcze Steven
- I postaw się w jej sytuacji. - rzekł - Mieszkać z takimi facetami jak my? Jesteśmy bałaganiarzami, którzy klną, dużo piją, mnóstwo imprezują, chodzą późno spać i nie mają za grosz pedantyzmu.
No tak. Victoria lubiła porządek. Co do imprez i picia miała umiarkowany stosunek.
- Dajcie spokój, przecież nie chodzę z cnotliwą sztywniaczką! - krzyknąłem - Poznałem Vicky na tyle, by wiedzieć, że ją polubicie. Slash; uwielbia węże i koty, Steven; lubi żartować i robić psikusy, Izzy; uwielbia piosenki napisane przez ciebie, Axl; jest ładna.
Na to ostatnie chłopaki uśmiechnęli się, poczułem przypływ pewności siebie.
- Zaufajcie mi trochę. - ciągnąłem - Nie sprowadzę wam potwora.
Na chwilę znów zapadła cisza. Izzy wyglądał jakby krążył po nieprzyjemnych  mu terenach, Steven rozwalił się na kanapie z uśmiechem mówiącym "życie jest piękne". Slash patrzył na mnie w sposób dodający otuchy.
Axl uderzał palcami o przedramię fotela i kiwał głową tak, jakby słuchał ulubionego kawałka R'n'B.
- Cholera, Duff ma laskę. - mruknął w którymś momencie i zaśmiał się. Spojrzał na mnie z uśmiechem, którego nienawidziłem, mówił; wiem coś o tobie lepiej od ciebie - Ty po prostu chcesz ją zaliczyć.
Chłopaki spojrzeli na mnie. Nawet z twarzy Izzy'ego zniknął grymas niesmaku.
- Axl, do cholery jasnej, nie starałbym się sprowadzić Victorię z Seattle do Los Angeles i prosił, by podjęła tu pracę tylko po to, bym mógł się z nią przespać. - wycedziłem
- To co, zakochałeś się? - zadrwił
Patrzyłem na niego z rządzą mordu w oczach. Jemu łatwo było żartować sobie z takich rzeczy, bo jakimś cudem wszystkie laski same pchały mu się na kolana. Ja jednak szanowałem kobiety nieco bardziej niż on i traktowałem Victorię jak kogoś bardzo bliskiego.
Już miałem wstać, kiedy głos w sprawie zabrał Izzy.
- Jak ona się nazywa? - zapytał
- Victoria Mush.
Gitarzysta znów przybrał minę kogoś uderzonego w brzuch.
- Znasz ją? - zasugerował Slash
Stradlin nie odpowiedział. Zamknął oczy i zakrył je dłonią. Teraz ja poczułem się jak ktoś uderzony w brzuch.
- Kiedyś, dawno temu, znałem taką jedną Victorię Mush. - powiedział w końcu cichym, lekko zachrypniętym głosem
- Cholera, jestem w twoim wieku, nie mów tak, bo czuję się staro. - fuknął Axl
- Duff, masz jej zdjęcie? - spytał Slash
Syknąłem, ale ze mnie idiota. Pokręciłem przecząco głową. Izzy nachylił się w moją stronę.
- Wzrostu Stevena, średniej długości blond włosy, jasna karnacja, trochę grecka uroda. - wymieniał
Znów pokręciłem głową z lekką ulgą na sercu.
- Raczej twojego wzrostu, długie brązowe włosy, raczej opalona.
Stradlin podszedł do mnie wyraźnie czymś podekscytowany.
- Kobiety cały czas się zmieniają. Włosy mogła zapuścić i pofarbować, może opaliła się na wakacjach, a to wszystko było tak dawno, że mogła podrosnąć.
- Ej! - oburzył się Steven
- Izzy. - westchnął Slash - Mush to popularne nazwisko. Ale żeby mieć pewność, musisz podać bardziej uniwersalne informacje.
Gitarzysta myślał chwilę, drapiąc się po głowie.
- Studiuję ekonomię? - zapytał
Uspokoiłem się całkowicie. Izzy sugerował, że Vicky nadal studiuję i w dodatku coś, czym nie była zainteresowana.
- Nie, skończyła medycynę. - oznajmiłem spokojnie
- Medycynę? - powtórzył, zdziwiony. Znów wyglądał jak po laniu - Moja Victoria nie lubiła nawet oglądać "Ostrego Dyżuru".
Chłopaki nadstawili uszu.
- Twoja Victoria? - uśmiechnął się Rose
- Nooo... Kiedyś ze sobą chodziliśmy. Strasznie ją kochałem, ale zrozumiałem to, jak to bywa po zerwaniu. Nie mamy ze sobą żadnego  kontaktu.
Trochę było mi żal Izzy'ego. Zawsze wydawał się być niezniszczalny, pewny siebie, zdobywający wszystko, czego tylko zapragnie. A tu okazało się, że ma słabość do pewnej Victorii. Axl Rose i on są najbardziej odporni na miłość, w naszym zespole. Axl sam tak zdecydował, ale Izzy chyba dalej kochał tamtą Victorię i po prostu nie potrafił się znowu zakochać.
- Czemu w ogóle z nią zrywałeś? - z zadumy wyrwało mnie pytanie Stevena
Izzy westchnął i przetarł dłońmi twarz.
- Wśród swoich wielu zalet miała jedną, poważną wadę: nie rozumiała mojej miłości do muzyki. - rzekł - Była o nią zazdrosna. Musiałem wybrać ona, albo zespół. Byłem przekonany, że jeszcze się kiedyś zakocham i zostawiłem ją.
- Czekaj, mówiłeś, że to było dawno temu, a my nie znamy się dłużej niż trzy lata. - zauważył Slash
- Poznałem ją trochę wcześniej. - mruknął
Serce załomotało mi szybciej.
- Kiedy? - chciałem wiedzieć
Stradlin spojrzał mi w oczy. Wyglądał na niemożliwie zmęczonego człowieka i w parę sekund postarzał się o kilka lat.
- Dobre, parę lat temu, dokładnie nie... nie pamiętam. - wstał i poszedł do swojego pokoju, który znajdował się na lewo od telewizora. Po prawej był pokój Axla. Reszta z nas rezydowała na górze.
- Kurde, niezły jest. - odezwał się Steven - Pamięta imię swojej byłej z tak dalekiej przeszłości. Ja ledwo pamiętam, co robiłem dziś rano.
- Rzygałeś, ot co. - odparł Slash - Musisz ograniczyć te fast foody do przyszłego tygodnia, bo nie chcemy, żebyś zaczął rzygać w połowie wywiadu.
- Victoria dobrze gotuje! - krzyknąłem - Kolejny plus!
- A ten dalej swoje. - burknął Axl
Zmierzyłem kumpli poważnym spojrzeniem.
- Mamy dwa wyjścia. - oznajmiłem, śmiertelnie poważnym tonem - Albo jutro przyjmiecie Vicky, bez złego słowa o niej, albo się wyprowadzę.
- Taa, do jutra znajdziesz sobie jakieś gniazdko. - zadrwił Rudy
Slash syknął na niego, po czym podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział - Zobaczymy, co wyjdzie z tego zauroczenia.
- Może być niezły ubaw. - zachichotał Steven
Przewróciłem oczami i wyszedłem z salonu. W kuchni odgrzałem sobie hamburgera i z nim oraz z torbą poszedłem do swojego pokoju na piętrze. Zaraz przy schodach pokój miał Slash. Naprzeciwko niego swoim królestwem zarządzał Steven, a obok niego ja. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi na bardzo duży balkon. To tam Rudzielec zabierał czasem dziewczyny, by piękno nocy i miasta, utwierdziło w nich przekonanie, że Axl jest słodkim romantykiem.
Na samym początku mieszkali tu tylko Slash i Steven, ale szybko pojawiła się większa potrzeba na czynsz, gdyż tylko wynajmowali dom. Zebrało się nas tylu, że w końcu kupiliśmy posiadłość. Byliśmy co prawda niezależni finansowo i każdy z nas mógł mieszkać osobno, jednak za domem mieliśmy własne studio i razem mieszkając lepiej nam się tworzyło. No i imprezy były lepsze. Jasne, minusów było wiele. Bałagan, nie równy podział obowiązków i zero prywatności. Wytrzymuję to, bo kiedyś to się zmieni i na pewno zatęsknię za towarzystwem kumpli.
Mój pokój był dla mnie idealnej wielkości. Dzięki szarym ścianom i staromodnym żaluzjom zawsze panował tu półmrok. Pod dwoma oknami, naprzeciw drzwi, stało moje łóżko, ustawione w kącie i po jego jednej stronie stała mała etażerka. Przy ścianie prostopadłej do tej z oknami stały dwie wąskie szafy. Ścianę z drzwiami zajmowały płyty CD, wieża oraz mała komoda z telewizorem. Jedna ściana była prawie naga, więc ustawiłem koło niej bas i krzesło. Kiedy się wkurwiłem, zamykałem się w pokoju, grałem i patrzyłem się na tą ścianę. Była wyjątkowa, bo rysunki, które są na niej tworzyłem razem ze wszystkimi chłopakami. Wyglądała tak:


Idąc dalej. W ścianie z oknami były jeszcze jedne drzwi. Drzwi do łazienki, którą dzieliłem ze Stevenem. Jeszcze jedną łazienkę na spółkę mieli Axl z Izzym, na dole. Slashowi się poszczęściło i ma całą łazienkę dla siebie.
Już widziałem dwie rzeczy, które należało zmienić przed przyjazdem Victorii. Najpierw jednak rozpakowałem się i wziąłem prysznic. Wróciwszy do pokoju włączyłem muzykę i przesunąłem łóżko tak, by Vicky miała do niego dojście. Następni udałem się do Stevena, który szczęśliwie siedział u siebie. Slash i Axl chyba poszli do studia.
- Mogę na chwilę? - spytałem, włożywszy głowę do pokoju kumpla
- Jasne.
Perkusista siedział na łóżku z laptopem* na udach. Stanąłem obok niego.
- Mam taką sprawę, chodzi o łazienkę. - zacząłem i Steve podniósł na mnie wzrok - Wiesz, Vicky to dziewczyna i pewnie trochę przyborów łazienkowych ze sobą przywiezie. W łazience jednak nie mamy za dużo miejsca na nowe szafki, więc muszę coś zrobić z naszymi kosmetykami. Swoje zaraz poprzekładam, ale swoich też masz tam co nieco.
- Zgarnij je do mojego koszyka z bokserkami. - mruknął blondyn - Jak spotkam Rudego albo Stradlina to zapytam się, czy nie mógłbym przez jakiś czas korzystać z ich łazienki.
Uniosłem brwi z pozytywnego zaskoczenia. Takiej szczerości się nie spodziewałem.
- Steven, nie musisz...
Uniósł dłoń.
- Najpierw niech Victoria się zadomowi, a potem będziemy kombinować. - rzekł
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Steven, jak przyznał kilkadziesiąt minut wcześniej, ma niemałe kłopoty z pamięcią. Ledwo pamiętał imiona swoich dziewczyn, a tu się okazuje, że pamięta imię mojej.
Adler zaśmiał się z mojej miny.
- Słuchaj, McKagan, wszyscy się cieszymy, że znalazłeś sobie kogoś. Chłopaki za bardzo ci nie pomogli, ale to pewnie wina szoku. Wiesz, wyjeżdżasz na dwa dni, do miejsca którego nienawidzisz, a wracasz po tygodniu szczęśliwy jak fretka po dragach i oświadczasz, że zaraz przyjeżdża twoja dziewczyna, by z nami zamieszkać. Takie sytuacje rzadko nam się zdarzają. Ale wierzę, że polubimy Victorię.
- Dzięki, Steven. - poklepałem kumpla po ramieniu. Ten złapał mnie za nadgarstek i spojrzał w oczy.
- Ma siostrę? - zapytał
Zachichotałem.
- Jedna w sobotę urodziła drugie dziecko, a druga jeździ po Europie jako zatwardziała feministka. - odpowiedziałem
Steven uśmiechnął się szeroko.
- Uwielbiam takie. A teraz idź sprzątać.
Poszedłem więc do łazienki, była naprawdę nieduża. W jednym kącie stał prysznic, a w drugim sedes, pod jedną ścianą umywalka, a pod drugą szeroka, plastikowa szafka. Martwił mnie brak lustra dla Vicky, bo jedno jedyne stało przy drzwiach wejściowo-wyjściowych. Cóż, załatwię to, później.
Szafka miała trzy poziomy. Na najwyższym mieliśmy ze Stevem przybory do golenia, dezodoranty i perfumy. Na drugiej i trzeciej mieliśmy ręczniki. Obok niej stał zielony koszyk na bieliznę Stevena. Strzepnąłem je na bok i w wolne miejsce postawiłem jego rzeczy. Parę ręczników ucisnąłem na najniższy poziom, resztę poskładałem na bok na drugim. Wszystkie moje przybory, również zmieściłem na drugiej półeczce.
Victorii powinna wystarczyć cała jedna półka. No, bo kurde, co ona musiała tu trzymać? Suszarka, szczotka, a te wszystkie kremiki i inne pierdółki do makijażu może trzymać u nas w pokoju.
Aaa, właśnie. Miałem zorganizować mebel na jej rzeczy.
Udałem się na strych, gdzie parę miesięcy temu Axl wyniósł dwie komody.
Zabrałem je na dół, umyłem i postawiłem obok gitary.
Część rzeczy wiszących, które udało mi się złożyć, spakowałem do jednej komody. Vicky na pewno będzie miała jakieś rzeczy do powieszenia i tu też musiałem jej zrobić miejsce. Cały pokój poodkurzałem i wywietrzyłem. Playboye i pornosy zaniosłem do Axla, on ma tak satysfakcjonujące życie seksualne, że nie będzie mi w nich grzebać.
Teraz trzeba było zając się ogółem. Od dawna przerażała mnie lodówka. Wyrzuciłem więc wszystkie przeterminowane produkty (zostało tylko piwo i maślanka Izzy'ego). Następnie wyszorowałem wnętrze, umysłem wszystkie szafki i podłogę.
Salon był najgorszy. Za telewizorem wił się istny gąszcz pajęczyn, pod meblami rozkładały się chipsy, kawałki pizzy i innych fast foodów, których po tak długim czasie nie potrafiłem rozpoznać.
Brzydko wyglądały okna bez firanek, ale tu już nic nie mogłem zdziałać. Po pierwsze, ostatni komplet zasłon porwaliśmy na ostatniej imprezie miesiąc temu i żadnemu z nas nie śpieszyło się kupić nowych. A po drugie to.. cholera, nie umiałbym ich powiesić.
Zwinąłem brązowy dywan, na którym stały meble, wypastowałem podłogę i położyłem dywan z powrotem na miejscu.
Kiedy przesuwałem kanapę z powrotem na miejsce do domu wróciła reszta zespołu, a Steven i Izzy zleźli na dół.
- Duff, dlaczego śmierdzące worki stoją przy drzwiach? - zapytał Slash
- Zaraz je wyniosę. - obiecałem
Cała czwórka w milczeniu obejrzała salon. Axl nagle napotkał wiadro z mopem, pisnął i wskoczył Izzy'emu na ręce.
- Cholera, co ty robisz? - spytał gitarzysta, odczepiając Axla od swojej koszulki
- Sprzątam, żebyście mogli uwierzyć, że w tym domu może mieszkać kobieta. - odparłem z dumą
Chłopaki wymienili się spojrzeniami. Nie chcąc słuchać kazań, poszedłem wyrzucić worki ze śmieciami. Kampania podążyła za mną.
- Wysprzątałeś cały dom dla Vicky? - spytał z podziwem, zachwycony Slash
- Nie, tylko mój pokój, kuchnię, salon i trochę łazienkę, czyli miejsca w których Vicky będzie bywać. Mam nadzieję, że w waszych jej nie zobaczę. - wyrzuciłem worki do koszy
- Ja dla Lottie, ledwo wstawiłem komody do siebie. - przypomniał sobie Axl
- Właśnie, pożyczyłem je. - wyjaśniłem - Na rzeczy Victorii.
- Ależ one muszą być strasznie zakurzone! - wykrzyknął Rudy i chyba nie ze złości o komody; wróciliśmy do domu
- No to wziąłem szmatkę i je wytarłem. - odparłem, tonem tłumaczącym dziecku, w którą stronę odkręca się butelkę
Znaleźliśmy się w kuchni. Chłopaki oglądali pustą lodówkę. Izzy wziął swoją maślankę, a my po piwie. Spojrzałem na Rudego. Nie wyglądał przyjaźnie.
- Czy ty, aby nie przesadzasz? - zastanawiał się
Musiałem ulotnić się stamtąd jak najszybciej.
- Axl... - złożyłem ręce jak do modlitwy i przytknąłem palcem do nosa - Nie musisz mi pomagać tak jak Steven, ale przynajmniej mi nie przeszkadzaj.
Wyszedłem z kuchni. Kiedy zamknąłem się w swoim pokoju, zadzwoniła moja komórka. Z radością zauważyłem, że dzwoni Victoria.
- Hej. - przywitałem się
- Cześć, dobrze cię znowu usłyszeć. - powiedziała
- I nawzajem. Wszystko jest już gotowe na twój przyjazd. Chłopaki już nie mogą się doczekać, a u siebie przygotowałem dla ciebie miejsce.
Wiedziałem, że w tym momencie uśmiecha się, w wyjątkowy dla siebie sposób.
- Jesteś kochany. Ja już się spakowałam. Wyjadę jutro rano, postaram się być koło południa.
- Świetnie, już nie mogę się doczekać. - i już miałem się pożegnać, ale przypomniała mi się rozmowa z Izzym - Vicky, bo ja chciałem się spytać.. Jak miał na imię twój były?
- Jordan. Ale czemu pytasz? Coś się stało?
Uspokoiłem się. Izzy ma na imię Jeff.
- No, bo widzisz. Kojarzysz Izzy'ego Stradlina?
- To wasz rytmiczny? A owszem.
- No, bo jak dzisiaj rozmawialiśmy o tobie, to jemu przypomniało się, że kiedyś znał jakąś Victorię Mush. - brak nagłego zapowietrzenia się to również dobry znak - Wprawdzie po porównaniu ciebie z tamtą wyszły różnice, ale wolałbym od ciebie usłyszeć, że nie znasz Izzy'ego.
O tym, że byli razem nie wspomniałem. Dostałbym zawału, gdyby okazało się, że Izzy był pierwszym facetem Vicky.
- Nie, Duff. Musiało mu się coś pomylić. - odparła zupełnie spokojnie - Nigdy go nie spotkałam.
Moje serce i oddech wróciły do normalnego rytmu.
- Okay, to zadzwoń jutro... Pa
- No, pa.
Wyznanie miłości czy jakiekolwiek bardziej romantyczne zakończenie cisnęło mi się na usta, ale ręce trzeźwo zakończyły połączenie, zanim pijane usta coś palnęły.
_____________________________________________________________________________
* - wspominałam o tym, że opowiadanie dzieje się w naszych czasach, ale GnR jest jeszcze piękne i młode?

czwartek, 8 sierpnia 2013

One Shot - Plaża


Cisza. Wszyscy zrelaksowani siedzimy w salonie i palimy papierosy. Ten jakże cudowny stan przerwał nam Steven.
- Tej, kurwa, mam pomysł.
Westchnąwszy, otworzyłem przymknięte oczy i zdusiłem fajkę w popielniczce.
- Co znowu wymyśliłeś?
Adler wyprostował się na fotelu, wypiął dumnie pierś i rzekł.
- Idziemy na plaże.
W salonie zapanowało ożywienie, chłopakom widocznie spodobał się ten pomysł. Ja natomiast osunąłem się w siedzisku, a swój cylinder zsunąłem na twarz i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
- Ale chcesz iść teraz? - spytał ktoś, chyba McKagan
- No, a czemu nie? Jest ładna pogoda to trza korzystać. A przy okazji Georgunio sobie pobiega. - rozmarzył się perkusista
Georgunio kurwa srunio.
- Wpuszczą go? - dopytywał Axl
- Ja już się postaram, żeby go wpuścili.
Zapadła cisza, którą po chwili przerwał Rudy.
- Jestem za.
- Ja w sumie też. - poparł do Żyrafa
Zrzuciłem z twarzy cylinder i przypatrywałem się Stradlinowi, który jeszcze nie podjął decyzji.
Spojrzałem na niego błagalnie, na co parsknął śmiechem.
- Mogę iść.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zawyłem zrozpaczony - Ale mi się nie chce, nigdzie leźć! Nie zgadzam się!
- Ja pierdole, Slash. - odezwał się Duff - O co ci znowu chodzi? Od wczoraj chodzisz naburmuszony.
- Spytaj się Wiewióry!
Wskazałem palcem na Rose'a.
- Ej! Po pierwsze: NIE JESTEM WIEWRIÓRĄ! - odchrząknął, po wrzaśnięciu - A po drugie, to byłem wtedy pijany i już cie przepraszałem!
Mierzyliśmy się przez chwilę wściekłym wzrokiem.
- Co wyście sobie znowu zrobili, no co? - powiedział, jak zwykle opanowany, Izzy i zaczął rozmasowywać sobie skronie
- Ten chuj zerwał mi strunę!

~*~

Skończyło się na tym, że Axl znów mnie przeprosił i się pogodziliśmy. Idziemy też na plażę, ale w sumie, to się teraz z tego cieszę.
Tyle dup w bikini... Ach...
Aktualnie szliśmy na plaże.
Wzięliśmy ze sobą dwa dosyć duże koce, 12 - metrowy parawan i po jednym ręczniku dla każdego.
Przy mojej nodze dreptał, z wysuniętym językiem, George. Psiak co jakiś czas poszczekiwał wesoło.
George to szczeniak owczarka niemieckiego. Steven znalazł go parę dni temu, gdy kręcił się pod naszym ogrodzeniem i skamlał.
Pies. Nie Steven.

~*~

Na plaży rozbiliśmy się bez większych kłopotów. Bez większych, bo Axl prawie się wyjebał zdejmując portki.
Półtorej godziny później
Leżałem plackiem na brzuchu i się opalałem. Chciało mi się trochę spać.
Nagle doszedł do mnie szczebiot Stevena.
- Nio cio masz w mojdźcie, malutki? Nio cio?
Potem Adler zamilkł. W jego przypadku jest to dość dziwne i rzadki spotykane zjawisko, więc zacząłem się bać. Albo stało się coś naprawdę poważnego, albo George go zeżarł.
- Ej, chłopaki... Zobaczcie... - wyszeptał - Kurwa...
Przewróciłem się na plecy i otworzyłem oczy. Słońce mnie oślepiło, ale szybko przeniosłem wzrok na psa.
To co zobaczyłem trochę mnie rozbawiło. Szczeniak trzymał w pysku stanik od bikini.
Przyczołgałem się do niego i próbowałem zabronić mu biustonosz.
- Ekhem. - ktoś chrząknął, ale nie zwróciłem na tą osobę uwagi
Pies rozluźnił nacisk szczęk i wyrwałem mu górę od kostiumu.
- Jest, kurwa! Nareszcie wyrwałem to, temu małemu skurwielowi!
Chwilę po moich wiwatach, zamarłem.
Przede mną stała śliczna ruda dziewczyna. Zakrywała piersi ręcznikiem, a jej długie, płomienno rude włosy sięgały, aż za pas.
- Cześć. - przywitała się z uśmiechem - Mogę go już zabrać?
Wskazała palcem na stanik, który ociekał psią śliną.
Posłusznie oddałem go jej i przełknąłem ślinę.
George zaczął lizać jej łydki i ciągnąć za róg ręcznika.
Dziewczyna zaśmiała się i ukucnęła, by pogłaskać szczeniaka.
- To wasz psiak?
- Tak. A właściwie to Slasha. - McKagan wskazał na mnie palcem
Zapowietrzyłem się, jeszcze sobie laska pomyśli, że to ja kazałem temu psu to zrobić!
- Prawdziwy z ciebie pies na baby, mały. - potargała psa
- Tak jak jego właściciel. - dzięki Axl
Spuściłem głowę. Po części była to prawda.
- Macie jakiś mazak? - spytała ruda
Któryś z chłopaków podał jej flamaster, a ja grzebałem stopą w piachu.
Wtedy poczułem jej ciepłą dłoń na moim przedramieniu. Pisała jakieś liczby, chyba jej numer.
Potem pocałowała mnie w policzek i wyszeptała.
- Jestem Fleur.

I odeszła, zostawiając mnie w totalnym szoku.
Jednaka warto było wybrać się na tą plażę.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 9

Zapraszam do zakładki Bohaterowie . Zmieniłam zdjęcie Victorii, bo tamto mi jakoś nie pasowało. :)
_________________________________________________________________________________

Tydzień minął bardzo szybko i bardzo miło.
Świetnie dogadywaliśmy sie z Victorią, a jeszcze lepiej sie bawiliśmy. Ranki i popołudnia spędzaliśmy z dziećmi jej siostry (oprócz tego najmłodszego, które urodziło się w sobotę i jest z matką w Encinitas), a wieczorem kiedy dzieciarnię przejmował Sebastian, siedzieliśmy u mnie w pokoju, łaziliśmy po plaży lub po Seattle.
Dzień po rozmowie z Axlem, rozmawiałem jeszcze raz ze Slashem.
- Czemu zostajesz tam, aż do końca tygodnia? - pytał zdziwiony - Przecież na początku wcale ci się nie uśmiechało siedzieć tam dłużej.
- Tak było na początku, jak słusznie zauważyłeś. Powiedziałem przecież Rudemu, że mam ważny powód. - rzekłem ze świadomością, że to nie zaspokoi ciekawości kumpla
- Jakaś laska oskarża cię o ojcostwo? Teraz pewnie będziesz czekał tydzień na wyniki badania DNA? - zażartował
- Dziewczyna z którą chciała mnie wyswatać mama, okazała się bardzo fajna. - wyjaśniłem powoli - Polubiłem ją i to dla niej zostaję.
Ugryzłem się w język. Po co mu to mówiłem?
Spodziewałem się każdej reakcji. Nawet żartów o utratę przeze mnie dziewictwa, ale Slash kompletnie mnie zaskoczył.
- Duff, stary, po co ci to? - westchnął - Laska będzie zwodzić cię za nos, bo leci na twoją pozycję zawodową. Stamtąd inaczej się nie wybiję niż z dobrze zapowiadającą się gwiazdą muzyczną z bardzo seksownymi kumplami.
Pozwoliłem mu ględzić jeszcze parę chwil, które wykorzystałem do wypicia kawy.
- Victoria nie jest taka jak wszystkie. - powiedziałem w końcu
- Znasz wszystkie baby, że tak musisz? W sumie cholera cię wie.
- To świetna dziewczyna o uczciwych intencjach, ma dobre serce.
- Co ty, kurwa, z zakonnicą się spotykasz?!
Parsknąłem śmiechem, chwilę później jednak spoważniałem.
- Slash, ja ją traktuję serio. - powiedziałem - I jeśli przez owy tydzień dobrze się spiszę to, może coś z tego wyniknie.
Kumpel zamilkł na dłuższą chwilę. Czy wieść, że mogę mieć dziewczynę, jest na prawdę tak szokująca?
- Czy ona... Wie o twoich.... Zamiarach?
- Tak, rozmawialiśmy o tym...
- O czym? - chciał od razu wiedzieć - Mówisz, jakbyście byli parą...
Uśmiechnąłem się sam do siebie, ale nic nie powiedziałem.
- McKagan! - wykrzyknął - Ty łachudro, ty...
- Sorry, ale na razie nie będę o tym mówić. Nie chcę zapeszać. - wtrąciłem - Odezwę się później.
Rozłączyłem się, kubek odstawiłem do zlewu i poszedłem do Vicky.

~*~
Chłopaki nie odzywali się do końca tygodnia. Sam zadzwoniłem do Izzy'ego, dzisiaj we wtorek, z wiadomością, że jutro przyjeżdżam. Gitarzysta próbował wyciągnąć ode mnie przyczynę dobrego humoru, ale uszanował to, że radosną wiadomością chce podzielić się ze wszystkimi jednocześnie.
Z lekkim podenerwowaniem czekałem na Vicky, w parku. Dzisiaj miała podjąć decyzje.
Kiedy tylko dostrzegłem Victorię, zauważyłem, że musi się czuć podobnie do mnie. Tylko, że ona, zna swoją decyzję.
Ostatnimi dniami nie dawała mi żadnych konkretnych znaków, że nie chce ze mną być, więc oczekiwałem pomyślnego werdyktu.
A co jeśli dawała mi znaki, tylko ja ich nie widziałem? Nie widziałem ich, bo jestem facetem?
Na powitanie pocałowałem ją w policzek, ująłem dłoń i spojrzałem w jej piękne oczy, pełen nadziei.
- Dostałam przeniesienie do Shiners Hospital For Children, już dzisiaj mają przesłać moje papiery do Los Angeles. - powiedziała
Eksplodowałem w duchu z radości i mocno przytuliłem brunetkę, lekko unosząc ją do góry. Była ciepła i leciutka jak piórko.
- Dziękuję. - szepnąłem jej do ucha, a następnie je cmoknąłem. Victoria roześmiała się, więc ucałowałem jej uśmiechnięte usta.
Kiedy byłem już spokojny, na tyle żeby postawić dziewczynę na ziemie bez obawy, że mi ucieknie, usiedliśmy na ławce.
Przez chwilę w ciszy przyglądaliśmy się dwu ganiającym się psom. Położyłem swoją dłoń na dłoni mojej dziewczyny. Mojej. To tak cudownie brzmi.
- Jutro pojadę po swoje rzeczy do San Diego. - powiadomiła mnie
- W porządku, ja pojadę do Los Angeles, żeby zrobić ci miejsce.
Vicky niespodziewanie przybrała niepewną minę.
- Mieszkasz z zespołem, prawda?
Trochę zmarkotniałem. Nie byłem pewien reakcji chłopaków, ale mogłem teraz zostawić Victorii na lodzie.
- Co jest, Kocie? - położyła dłoń na moim ramieniu
Kocie.
- Na pewno cię polubią. - uśmiechnąłem się lekko
- Wiedzą, że będę z wami mieszkać?
- Jeszcze nie, ale na pew...
- Duff, nie chce robić problemu.. - przerwała mi, zsuwając dłoń z mojego ramienia
Wstałem z ławeczki i ustawiłem się naprzeciwko niej. Ukucnąłem. Westchnąwszy, ująłem twarz Victorii w dłonie.
- Nie jesteś żadnym problem, rozumiesz? Strasznie się cieszę, że będziemy razem mieszkać. Chłopaków zostaw mi. Ty masz tylko do mnie przyjechać i zamieszkać ze mną. No i co najmniej być zadowolona.
Vicky zlustrowała mnie wzrokiem z uwagą.
- Czemu  miałabym nie być? - zdziwiła się
- Nie no, tak tylko mówię. Cieszę się, że mi zaufałaś i nie chcę cię zawieść.
Brunetka rozpromieniła się i pocałowała mnie.

~*~

W środę rano pożegnałem rodziców, a parę minut później również Victorię.
Teraz czekała mnie podróż samochodem do Los Angeles i trudna rozmowa z zespołem.
Nastawienie ich przyjaźnie do Victorii, było bardzo ważne, bo wiedziałem jacy potrafili być wredni. Nie byłem pewny ile wysiłku i zdrowia będzie mnie to kosztować. Najważniejsze będą zyski - będę miał przy sobie dziewczynę, na której z godziny na godzinę coraz bardziej mi zależało.
Do siedziby Guns n Roses zajechałem w porze obiadowej.
Z początku myślałem, że lepiej będzie to załatwić ze wszystkimi jednocześnie, a teraz na pewno wszyscy byli w domu. Jednak idąc w stronę drzwi wejściowych, zawahałem się. Może lepiej było najpierw pogadać ze Slashem i Izzym? I z ich prawie pewnym poparciem rozpocząć pertraktacje z resztą?
Postanowiłem zaryzykować i wszedłem do środka domu.
W korytarzu gdzie zostawiłem torbę, panował względny porządek, ale w salonie panował totalny burdel.
Chłopaki jedli pizze i oglądali mecz.
- Hej.. - rzuciłem, wychodząc na środek
- Duff, zasłaniasz...
- Musimy pogadać. - powiedziałem i wyłączyłem telewizor. Steven zaprotestował, ale reszta spojrzała na mnie z uwagą
- Tak zaczynając, możesz mieć tylko dwa powody. - zauważył Rose - A na pewno nie jesteś w ciąży, więc musi ci chodzić o zespół.
Zerknąłem na Slasha; uśmiechał się.
- Chodzi o tę dziewczynę? - zgadywał
Reszta zrobiła zaciekawione miny, a ja chyba oblałem się rumieńcem.
- Ej, nie chwaliłeś się, że kogoś poznałeś. - oburzył się perkusista
- Nie tylko poznał, on już z nią chodzi. - sprostował Kudłaty
Skarciłem go spojrzeniem, a Adler zrobił mi miejsce na kanapie. W salonie zapanowało ożywienie.
- Zaprosiłem Victorię do siebie.
- Czyli też do nas. - zauważył słusznie Axl
- Na jak długo? - chciał wiedzieć Steve, był strasznie podniecony tym, że mam dziewczynę
Zagryzłem wargę dalej obawiałem się, że koledzy się na mnie wściekną.
- Tak długo, jak długo będziemy razem. - odparłem cicho
- Czyli zaproponowałeś jej wspólne mieszkanie, ok. Ile cie nie było? Kilka dni? Tydzień? - pytał Rudzielec
Skinąłem głową, czekając na wybuch
- Zaproponowałeś jakiejś dziewczynie wspólne mieszkanie po tygodniu znajomości. - ciągnął - Aha. Ale zapomniałeś, że będziecie mieszkać z kilkoma innymi kolesiami.
W ciszy, która zapadła w pomieszczeniu, słowa Axla porządnie zaryły się w naszych świadomościach.
- Duff, fajnie że kogoś masz. - odezwał się po raz pierwszy Izzy - Ale czy warto się tak śpieszyć? Wiesz, jak teraz żyjemy. Ciężko któremuś jest stworzyć poważny, dłuższy związek, a jego ważnym elementem jest mieszkanie razem. To raz. A dwa... Znasz tę dziewczynę krótko i nie możesz nam zagwarantować, że to nie jakaś wariatka, która nie wywróci nam życia, do góry nogami.
Auć. Takie słowa od Izzy'ego zabolały.