_________________________________________________________________________________
Tydzień minął bardzo szybko i bardzo miło.
Świetnie dogadywaliśmy sie z Victorią, a jeszcze lepiej sie bawiliśmy. Ranki i popołudnia spędzaliśmy z dziećmi jej siostry (oprócz tego najmłodszego, które urodziło się w sobotę i jest z matką w Encinitas), a wieczorem kiedy dzieciarnię przejmował Sebastian, siedzieliśmy u mnie w pokoju, łaziliśmy po plaży lub po Seattle.
Dzień po rozmowie z Axlem, rozmawiałem jeszcze raz ze Slashem.
- Czemu zostajesz tam, aż do końca tygodnia? - pytał zdziwiony - Przecież na początku wcale ci się nie uśmiechało siedzieć tam dłużej.
- Tak było na początku, jak słusznie zauważyłeś. Powiedziałem przecież Rudemu, że mam ważny powód. - rzekłem ze świadomością, że to nie zaspokoi ciekawości kumpla
- Jakaś laska oskarża cię o ojcostwo? Teraz pewnie będziesz czekał tydzień na wyniki badania DNA? - zażartował
- Dziewczyna z którą chciała mnie wyswatać mama, okazała się bardzo fajna. - wyjaśniłem powoli - Polubiłem ją i to dla niej zostaję.
Ugryzłem się w język. Po co mu to mówiłem?
Spodziewałem się każdej reakcji. Nawet żartów o utratę przeze mnie dziewictwa, ale Slash kompletnie mnie zaskoczył.
- Duff, stary, po co ci to? - westchnął - Laska będzie zwodzić cię za nos, bo leci na twoją pozycję zawodową. Stamtąd inaczej się nie wybiję niż z dobrze zapowiadającą się gwiazdą muzyczną z bardzo seksownymi kumplami.
Pozwoliłem mu ględzić jeszcze parę chwil, które wykorzystałem do wypicia kawy.
- Victoria nie jest taka jak wszystkie. - powiedziałem w końcu
- Znasz wszystkie baby, że tak musisz? W sumie cholera cię wie.
- To świetna dziewczyna o uczciwych intencjach, ma dobre serce.
- Co ty, kurwa, z zakonnicą się spotykasz?!
Parsknąłem śmiechem, chwilę później jednak spoważniałem.
- Slash, ja ją traktuję serio. - powiedziałem - I jeśli przez owy tydzień dobrze się spiszę to, może coś z tego wyniknie.
Kumpel zamilkł na dłuższą chwilę. Czy wieść, że mogę mieć dziewczynę, jest na prawdę tak szokująca?
- Czy ona... Wie o twoich.... Zamiarach?
- Tak, rozmawialiśmy o tym...
- O czym? - chciał od razu wiedzieć - Mówisz, jakbyście byli parą...
Uśmiechnąłem się sam do siebie, ale nic nie powiedziałem.
- McKagan! - wykrzyknął - Ty łachudro, ty...
- Sorry, ale na razie nie będę o tym mówić. Nie chcę zapeszać. - wtrąciłem - Odezwę się później.
Rozłączyłem się, kubek odstawiłem do zlewu i poszedłem do Vicky.
~*~
Chłopaki nie odzywali się do końca tygodnia. Sam zadzwoniłem do Izzy'ego,
dzisiaj we wtorek, z wiadomością, że jutro przyjeżdżam. Gitarzysta próbował
wyciągnąć ode mnie przyczynę dobrego humoru, ale uszanował to, że radosną
wiadomością chce podzielić się ze wszystkimi jednocześnie.Z lekkim podenerwowaniem czekałem na Vicky, w parku. Dzisiaj miała podjąć decyzje.
Kiedy tylko dostrzegłem Victorię, zauważyłem, że musi się czuć podobnie do mnie. Tylko, że ona, zna swoją decyzję.
Ostatnimi dniami nie dawała mi żadnych konkretnych znaków, że nie chce ze mną być, więc oczekiwałem pomyślnego werdyktu.
A co jeśli dawała mi znaki, tylko ja ich nie widziałem? Nie widziałem ich, bo jestem facetem?
Na powitanie pocałowałem ją w policzek, ująłem dłoń i spojrzałem w jej piękne oczy, pełen nadziei.
- Dostałam przeniesienie do Shiners Hospital For Children, już dzisiaj mają przesłać moje papiery do Los Angeles. - powiedziała
Eksplodowałem w duchu z radości i mocno przytuliłem brunetkę, lekko unosząc ją do góry. Była ciepła i leciutka jak piórko.
- Dziękuję. - szepnąłem jej do ucha, a następnie je cmoknąłem. Victoria roześmiała się, więc ucałowałem jej uśmiechnięte usta.
Kiedy byłem już spokojny, na tyle żeby postawić dziewczynę na ziemie bez obawy, że mi ucieknie, usiedliśmy na ławce.
Przez chwilę w ciszy przyglądaliśmy się dwu ganiającym się psom. Położyłem swoją dłoń na dłoni mojej dziewczyny. Mojej. To tak cudownie brzmi.
- Jutro pojadę po swoje rzeczy do San Diego. - powiadomiła mnie
- W porządku, ja pojadę do Los Angeles, żeby zrobić ci miejsce.
Vicky niespodziewanie przybrała niepewną minę.
- Mieszkasz z zespołem, prawda?
Trochę zmarkotniałem. Nie byłem pewien reakcji chłopaków, ale mogłem teraz zostawić Victorii na lodzie.
- Co jest, Kocie? - położyła dłoń na moim ramieniu
Kocie.
- Na pewno cię polubią. - uśmiechnąłem się lekko
- Wiedzą, że będę z wami mieszkać?
- Jeszcze nie, ale na pew...
- Duff, nie chce robić problemu.. - przerwała mi, zsuwając dłoń z mojego ramienia
Wstałem z ławeczki i ustawiłem się naprzeciwko niej. Ukucnąłem. Westchnąwszy, ująłem twarz Victorii w dłonie.
- Nie jesteś żadnym problem, rozumiesz? Strasznie się cieszę, że będziemy razem mieszkać. Chłopaków zostaw mi. Ty masz tylko do mnie przyjechać i zamieszkać ze mną. No i co najmniej być zadowolona.
Vicky zlustrowała mnie wzrokiem z uwagą.
- Czemu miałabym nie być? - zdziwiła się
- Nie no, tak tylko mówię. Cieszę się, że mi zaufałaś i nie chcę cię zawieść.
Brunetka rozpromieniła się i pocałowała mnie.
~*~
Teraz czekała mnie podróż samochodem do Los Angeles i trudna rozmowa z zespołem.
Nastawienie ich przyjaźnie do Victorii, było bardzo ważne, bo wiedziałem jacy potrafili być wredni. Nie byłem pewny ile wysiłku i zdrowia będzie mnie to kosztować. Najważniejsze będą zyski - będę miał przy sobie dziewczynę, na której z godziny na godzinę coraz bardziej mi zależało.
Do siedziby Guns n Roses zajechałem w porze obiadowej.
Z początku myślałem, że lepiej będzie to załatwić ze wszystkimi jednocześnie, a teraz na pewno wszyscy byli w domu. Jednak idąc w stronę drzwi wejściowych, zawahałem się. Może lepiej było najpierw pogadać ze Slashem i Izzym? I z ich prawie pewnym poparciem rozpocząć pertraktacje z resztą?
Postanowiłem zaryzykować i wszedłem do środka domu.
W korytarzu gdzie zostawiłem torbę, panował względny porządek, ale w salonie panował totalny burdel.
Chłopaki jedli pizze i oglądali mecz.
- Hej.. - rzuciłem, wychodząc na środek
- Duff, zasłaniasz...
- Musimy pogadać. - powiedziałem i wyłączyłem telewizor. Steven zaprotestował, ale reszta spojrzała na mnie z uwagą
- Tak zaczynając, możesz mieć tylko dwa powody. - zauważył Rose - A na pewno nie jesteś w ciąży, więc musi ci chodzić o zespół.
Zerknąłem na Slasha; uśmiechał się.
- Chodzi o tę dziewczynę? - zgadywał
Reszta zrobiła zaciekawione miny, a ja chyba oblałem się rumieńcem.
- Ej, nie chwaliłeś się, że kogoś poznałeś. - oburzył się perkusista
- Nie tylko poznał, on już z nią chodzi. - sprostował Kudłaty
Skarciłem go spojrzeniem, a Adler zrobił mi miejsce na kanapie. W salonie zapanowało ożywienie.
- Zaprosiłem Victorię do siebie.
- Czyli też do nas. - zauważył słusznie Axl
- Na jak długo? - chciał wiedzieć Steve, był strasznie podniecony tym, że mam dziewczynę
Zagryzłem wargę dalej obawiałem się, że koledzy się na mnie wściekną.
- Tak długo, jak długo będziemy razem. - odparłem cicho
- Czyli zaproponowałeś jej wspólne mieszkanie, ok. Ile cie nie było? Kilka dni? Tydzień? - pytał Rudzielec
Skinąłem głową, czekając na wybuch
- Zaproponowałeś jakiejś dziewczynie wspólne mieszkanie po tygodniu znajomości. - ciągnął - Aha. Ale zapomniałeś, że będziecie mieszkać z kilkoma innymi kolesiami.
W ciszy, która zapadła w pomieszczeniu, słowa Axla porządnie zaryły się w naszych świadomościach.
- Duff, fajnie że kogoś masz. - odezwał się po raz pierwszy Izzy - Ale czy warto się tak śpieszyć? Wiesz, jak teraz żyjemy. Ciężko któremuś jest stworzyć poważny, dłuższy związek, a jego ważnym elementem jest mieszkanie razem. To raz. A dwa... Znasz tę dziewczynę krótko i nie możesz nam zagwarantować, że to nie jakaś wariatka, która nie wywróci nam życia, do góry nogami.
Auć. Takie słowa od Izzy'ego zabolały.
Nie dobry Izzy ;___; Duffiemu zależy ♥ Świetne *-* U mnie dalsza część szóstego, którą mi perfidnie ucięło ;___; http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKurde.. jak ty fajnie piszesz! ;o xD Zawsze się uśmieję przy Twoich rozdziałach, ale wspomnę też, że uwielbiam Twój sposób pisania, np. weźmy pod uwagę dialogi. Takie normalne, prawdziwe, nie wyczuwa się w nich sztuczności, nie są przesłodzone. No zajebiście, po prostu :D
OdpowiedzUsuńNo i zapraszam na nowy rozdział do mnie c: -> http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
Mega nie mogę się doczekać następnego ;) i zapraszam na mojego bloga z opowiadanie o Metallice ;) http://thethingcalledmetal.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy u mnie. Nadciągają czarne chmury.. http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"Co ty, kurwa, z zakonnicą się spotykasz?!" hahahahhahudhjcikabchujiakbhu... Rozwaliło mnie to xD Świetny i zapraszam do mnie rocknrollstoryblog.blogspot.com
OdpowiedzUsuń