poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych!

Wesołych Świąt.
choć ja ich nie obchodzę, to mam nadzieję, że Wy tak ;)

PS. Nie zapomniałam o Was. Wiem, że ciągle obiecuję powrót z nowym rozdziałem, ale teraz się bardziej do tego przyłożę.
Macie moje słowo.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 17

Następny dzień mieliśmy spędzić w towarzystwie Sharon. Zadbaliśmy z chłopakami o to, by nie odzywała się do Vicky, a aby Slash nie miał poczucia, że nie lubimy jego dziewczyny, co parę minut któryś z nas ją zagadywał. Mimo to Victoria zbuntowała się i pod pretekstem wypoczęcia przed trudnym tygodniem zapowiedziała, że wraca do miasta przed południem. Na boku obiecałem jej wizytę w parku i wieczór w restauracji.
Rano poszliśmy na plażę, pograć w siatkówkę. Grali wszyscy oprócz Sharon, która opalała się niedaleko.
- Duff nie może grać przeciwko Vicky, bo nie będzie zbijał piłek jej drużyny, a przecież dobrze zbija. -spekulował Steven podczas wybierania drużyn.
- Ale jak będzie razem z Victorią, to będzie jej zostawiał wszystkie piłki. - zauważył Slash
My z brunetką tylko wymienialiśmy uśmiechy. Tak, byłem pantoflarzem („zakochanym pantoflarzem!”, poprawia mnie w myślach Slash), ale bez przesady. Czasem muszę pokazać ukochanej swoje zalety, a siatkówka była moja mocną stroną.
W końcu Steven, Vicky i ja graliśmy po jednej stronie, a Izzy, Axl i Slash po drugiej. Drużyna przeciwna miała najlepiej wysportowanego z zespołu Izzy'ego. Cholera, muszę trochę przypakować!(„Czy ja nie jestem za gruba?”). Naprawdę, Victoria jest moim największym szczęściem obok zespołu.
My wygraliśmy pierwszego seta, ale w drugim od początku prowadzili tamci. I nagle pojawiła się moja dobra passa. Tak się wczułem, że w pewnym momencie uderzyłem w całej siły. Slash nie zablokował piłki. Z trzaskiem odbiła się od twarzy Sharon (znaczy, trzask pochodził z jej twarzy, nie z piłki). Jej chłopak rzucił się na ratunek; zerknąłem na Vicky. Przybiła mi piątkę, na co Axl zachichotał pod nosem, ale z poważną już miną dołączyła do rannej i jej przewrażliwionego chłopaka.
- Pochyl głowę do przodu. - poleciła Vicky
- Ja umieram! - jęknęła blondynka
Nawet z odległości paru stop widziałem, jak Victoria przewraca oczami.
- Od złamanego nosa się nie umiera. I pochyl głowę!
- Mam złamany nos?! - zapiszczała Sharon.
Brunetka kazała Slashowi zaprowadzić blondi do domku, po czym podeszła do nas.
- Założę jej opatrunek i jedziemy. - powiedziała do mnie
- My też możemy? - zapytał błagalnie Izzy
Vicky i ja uśmiechnęliśmy się, zanim odpowiedziałem mu coś, naszą uwagę zwrócił Steven. Porządnie beknął i padł na piasek.
- Musicie się pomęczyć dla Kudłatego. - przypomniałem - I ocucić Adlera.
  Izzy  westchnął żałośnie, a my z Victorią oddaliliśmy się - ona do Slasha i Sharon, a ja po nasze bagaże.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak krótko, ale się poprawię. Obiecuję, że będzie się więcej działo, będzie seks, kłótnie i wymiociny. (ugh)
+
Wybiera się ktoś z was na COMĘ, 12 grudnia?

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16

Nowa bohaterka --> Bohaterowie
______________________________________________________________________________

Victoria nie mogła załatwić sobie urlopu, więc zamierzała spędzić z nami tylko weekend. Slash wyjechał w piątek wieczorem, my dołączyliśmy do niego w sobotni ranek. Wynajął trzy domki, zaledwie kilkanaście stóp od plaży i ośrodka, gdzie skupiało się większość domków. On i Sharon zajęli jeden, ja i Vicky z Stevenem drugi, a Axl i Izzy dostali trzeci.
Dziewczynę Kudłacza poznaliśmy w knajpie, która znajdowała się na terenie ośrodka. Izzy wypatrzył duży stolik na uboczu. Axl i Steven usiedli pod ścianą, po jednej stronie stołu ja z Vicky i Izzy'm. Na Slasha czekaliśmy z piętnaście minut, więc zamówiliśmy kolejkę piwa.
Sharon wyróżniała się nie dzięki towarzyszeniu Slashowi. Chociaż jestem zakochany w Victorii, to muszę przyznać, że Sharon miała świetnie ciało. Wysoka (wyższa od Slasha), z długimi opalonymi nogami, drobnymi piersiami i długimi blond włosami była typową reprezentantką dziewczyn, z którymi sypiają członkowie Guns n Roses (z moim wyjątkiem od pewnego czasu). Po minach chłopaków widziałem, że myśleli podobnie do mnie.
- To jest Sharon. - przedstawił dziewczynę z dumą Hudson
Axl wstał i jako pierwszy uścisnął dłoń Sharon.
- Ja jestem Axl Rose, to jest Izzy Stradlin, Steven Adler, Duff McKagan i Victoria.
- Ty też jesteś z nimi w tym zespole? - zapytała Vicky Sharon, siadając
Wymieniłem z Axlem spojrzenia. Sharon dostała małego minusika.Vicky szybko nauczyła się ksyw członków, nie mówiąc o nazwie zespołu.
- Nie, chodzę z Dufem. - odparła Victoria
Sharon spojrzała to na nią, to na mnie z uśmiechem, jakby to był głupi żart.
- TY chodzić z NIM? - powtórzyła
- Tak, jakiś problem? -Vicky przybrała groźny wyraz twarzy
Sharon uniosła dłonie w obronnym geście.
- Czego się napijesz? - zapytał ją Rudy
- Dużego wyboru nie ma, najlepsze mają tu piwo. - mruknął Adler
Siedział obok Sharon, ale ta dopiero teraz go zauważyła.
- Mój Boże, co ty masz na swojej głowie?! - wykrzyknęła
Minus, już nie minusik.
- To się nazywa włosy. - wyjaśniła Vicky
- Pewnie ty go czesałaś. - założyła Sharon z wrednym uśmieszkiem, który stał się słodziutki, kiedy spojrzała na Slasha - Podają tu wino?
- Wątpię. - odpowiedział Izzy
Sharon prychnęła.
- Dlatego, pysiaczku, prosiłam cię, byśmy poszli do restauracji. - zajęczała
Czułem, że wieczór nie będzie przyjemny.
- A nie może księżniczka napić się piwa jak wszyscy? - zapytała Vicky, na co uśmiechnąłem się lekko
- Sprawdzę, czy jest wino. - rzucił Slash i z szerokim uśmiechem odszedł od stolika
 Tymczasem Sharon patrzyła na Victorię w bardzo nieprzyjemny sposób, który mi się nie podobał.
- Muszę dbać o swoje ciało. - rzekła - Widać, że ty tego nie rozumiesz. A szkoda, bo gdybyś choć trochę się wzięła za siebie, też mogłabyś modelką.
Moja ręka na plecach Vicky wyczuła, jak dziewczyna się spina.
- Wolę być grubą pielęgniarką, która pomaga ludziom niż pustą modelką, której jedyną zaletą jest kręcenie tyłkiem.
Chłopaki ledwo powstrzymali śmiech, zajmując usta piwem. Sharon przybrała bojową minę.
- I dzięki temu musisz naprawdę nieźle obciągać swojemu facetowi, bo nic innego nie masz do zaoferowania. - syknęła - Powinnaś mieć dla siebie trochę więcej szacunku, bo tylko puszczalskie po tygodniu chodzenia zamieszkują ze swoimi facetami.
Najpierw ogarnęło mnie zdziwienie, że blondyna wie coś takiego, a nie pamięta nazwy zespołu swojego chłopaka, a potem furia.
- Ej, jeśli chcesz z nami siedzieć, nie obrażaj Vicky. - powiedział Steven, patrząc na Sharon z poważną miną(on nigdy się nie wścieka, ale gdy ma „poważną minę”, jest nieźle wkurzony)
- Jesteście siebie warci. - odparła lekko zszokowana blondynka, zerkając na mnie i Victorię - Puszczalska i jej facet, który jej nawet nie broni.
Dotknęło mnie to do żywego, bo rzeczywiście powinienem był coś powiedzieć, ale nie jestem dobry w słownych bójkach.
- Słuchaj no. - Axl pochylił się nad stołem - Victoria jest ważna dla nas wszystkich i żaden z nas nie pozwoli ci się do niej tak zwracać. Uroda nie pomoże uzyskać ci naszej przychylności. Czasem też trzeba być miłym dla ludzi, szanować ich, a jeśli są tego warci - interesować się nimi, znać ich pasje i mieć coś w głowie. W tym Victorii nie przebijesz.
W tym momencie wrócił Slash.
- Niestety nie mają wina. - oświadczył - Ale mamy parę butelek w domku. Idziemy?
 Nikt mu nie odpowiedział. Czułem się strasznie głupio. Miałem zjechać tą Sharon, nie pozwolić mówić Axlowi.
- Ej, ludzie, idziemy? - Slash nie był niczego świadomy
- Idźcie i zamówcie coś do żarcia, my zaraz dojdziemy. - rzekł w końcu Izzy
Slash był trochę zdziwiony taką odpowiedzią, ale przystał na nią. Sharon uśmiechnęła się do nas, jak byśmy przeprowadzili najmilszą rozmowę na świecie, i wyszli. Westchnęliśmy i sami po paru minutach milczenia wstaliśmy.
- Naprawdę jestem gruba? - zapytała nas Vicky
Objąłem ją ramieniem z niewielkim uśmiechem
- Weź przestań, jesteś piękna. - odparłem i cmoknąłem ją we włosy
- Jesteś subiektywny, nie wierzę ci. - szturchnęła mnie
- Cóż, ale widział cię nago, my nie. - poparł mnie Steven
- I niech tak zostanie. - wycedziłem, co dało pożądany efekt, czyli uśmiech Vicky i bonus w postaci chichotu kumpli
- Ale widzieliśmy cię w bikini i wyglądasz świetnie. - dodał Axl
Taa. Dziś rano poszliśmy na plażę. Kiedy Victoria się rozbierała, wszyscy perfidnie gapili się na nią jak na rzadki okaz Cadillaca.
Axl objął brunetkę z drugiej strony.
- Nie przejmują się tą blondi. - ciągnął - Zobaczysz, jak tylko Slash ją zaliczy, rzuci ją. A tymczasem… Przecierpmy ten jeden wieczór.
Ku swemu przerażeniu zobaczyłem, że Steven obejmuje Vicky od tyłu, a Izzy od przodu. Dziewczyna zaczęła się śmiać i prosić, żeby ją puścili, bo się depczemy. Wreszcie przyszedłem jej na pomoc. Schyliwszy się objąłem ją pod kolanami i w pasie i podniosłem.
- Dzielimy się wszystkim, nawet Vicky, ale w granicach rozsądku. - zaznaczyłem
- Dobra, dostaniesz piersi, ale ja chcę uda! - krzyknął ktoś
- Ja biorę jedno!
- Ej no, co mi z rąk przyjdzie?!
- Nie narzekaj, ręce kobiety są bardzo przydatne.
- Szyja też jest w porządku.
Ze śmiechem kazałem im przestać. W jednej sekundzie znaleźli się przy nas i unieśli Victorię do góry.
- Postawcie mnie! - krzyczała
- Cicho tam, ofiary mają milczeć. - odparł Steven
Na sekundę się uspokoiła. Ja trzymałem ją pod kolanami i lekko ugryzłem w lewą łydkę, ślad po zębach szybko zniknął. Vicky pisnęła, ale z innego powodu.
- Zabierać łapy z mojego tyłka! - wrzasnęła
- Kurcze, to Duffa masz pomiędzy udami. - burknął ktoś, chyba Axl
Odwróciłem się do kumpli.
- Zmieniam zdanie: nic wam nie dam z Victorii. - powiedziałem z tak poważną miną, że wydali mi dziewczynę
Przerzuciłem ją sobie przez ramię i zacząłem uciekać. Vicky chciała się zaśmiać, ale podskakiwała obijając się o mój bark brzuchem, więc wyszła jej czkawka.
- Gonić ich! - ryknął Steven
Dopadli nas przy drzwiach domku Slash. Wpadłem do środka, potykając się o futrynę. W ostatniej chwili obróciłem się tak, by to Vicky wylądowała na mnie, nie na odwrót. Chłopaki padali na nas. Wybuchnęliśmy śmiechem, a ja przynajmniej próbowałem (próbujcie się śmiać z trójką dorosłych facetów na brzuchu).
- Co tu się dzieje? - zapytał Slash, podchodząc do nas
I znowu nikt mu nie odpowiedział, ale z innego powodu. Izzy i Axl byli zbyt zajęci wstawaniem w sposób, który nie posłałby ich z powrotem na ziemię, a Steven łaskotaniem Vicky. Dzięki temu znalazło się zdanie dla mnie - ratowanie ukochanej.
- Chodźcie, świry, jedzenie gotowe. - rzekł Kudłaty
Victoria czknęła w moich ramionach i chichocząc zachybotaliśmy się jak skończone pijaki. Jakimś cudem dotarliśmy do głównego pokoju w domku. W kominku wesoło trzaskał ogień, a wokół stolika do kawy czekały pufy. Sharon stała przy oknie i piła wino. Powitała nas słodkim uśmiechem. My z Vicky spoważnieliśmy, a czkanie dziewczyny zaczęło ją irytować.
Na nasze nieszczęście Sharon okazała się wegetarianką, a my byliśmy zatwardziałymi, głodnymi mięsożercami. W dodatku wino było niskoprocentowe.
Mimo wszystko usiedliśmy ze sztucznie zadowolonymi minami i z grzeczności zjedliśmy co nieco.
- Slash, przynieś gitary, pośpiewamy. - zarządził Izzy
Zawołany chwilę się wahał, ale w końcu wypadł z pokoju, po chwili wracając z instrumentami.
- Którą? - zapytał Slash
- Cornshucker. - odparła patrząc na blondynę
Spojrzałem na brunetkę, więc uśmiechnęła się do mnie. Specjalnie wybrała tę piosenkę.
- Podobało ci się? - spytał Slash
Pokręciła głową, po czym spojrzała na Vicky.

***

- Wiecie co? Jestem głodna. Wracam do domu.
- Okay, to ja też idę. - podniosłem się - Na razie.
Ktoś mruknął słowa pożegnania i wyszliśmy. Objąłem Vicky w talii i wolnym krokiem ruszyliśmy do naszego domku.
- Rozumiem, że Sharon ci nie przypadła do gustu. - zagadałem
- Proszę cię. - Vicky przewróciła oczami - Nie mów, że tobie przypadła.
- Żadnemu z nas, tylko Slashowi.
Domek był bardzo blisko, więc już byliśmy w środku. Łóżko mieliśmy na parterze, a nasz współlokator spał na górze. Victoria wzięła ze swojego plecaka czystą bieliznę i koszulę nocną spod poduszki.
- Jeszcze nikt nie powiedział mi wprost, że jestem gruba i puszczalska. - powiedziała
Objąłem ją. Nie spodziewałem się, że będzie się tak przejmować słowami jakiejś pustej lali.
- Kochanie… jesteś dla mnie najpiękniejsza i najseksowniejsza. - szepnąłem - Chłopaki to potwierdzili, a są bardzo wybredni. Kochamy się, dlatego mieszkamy razem. To nie jest puszczalstwo. - wzdrygnąłem się - Nigdy nie planowałem zostać męską dziwką.
Victoria tylko na chwilę się uśmiechnęła.
- Ale wiesz, Sharon jest kobietą, widzi to wszystko inaczej…
- Przestań. - nakazałem - Nie podobało się jej to, że tak piękna dziewczyna może być z takim facetem jak ja, więc postanowiła wyprowadzić cię z równowagi.
Vicky zmarszczyła brwi.
- Jak to „takim facetem”? - powtórzyła - Kurde, a myślałam, że to ja mam kompleksy.
Westchnąłem przez lekko uśmiechnięte usta.
- Nie mam kompleksów, po prostu znam swoje miejsce. - sprostowałem
Brunetka chwilę przyglądała mi się, aż złapała za dłonie.
- Tu pomoże tylko długa kąpiel-stwierdziła i pociągnęła mnie do łazienki.

sobota, 21 września 2013

Rozdział 15

- Kochanie, chodźmy na zakupy. - zaproponowałem.
Pozwoliła mi się zbliżyć i położyć dłoń na ramieniu. Kiedy już chciałem ją pocałować w szyję, przemówiła załamanym głosem:
- Duff, ja… nie wiem, czy dam radę. To się będzie działo wokół mnie. Ty będziesz w tym uczestniczyć. Ludzie, z którymi mieszkam, będą w tym uczestniczyć. Ja…
Zamarłem ze strachu. Ostatnio bałem się tak mając lufę przy głowie, ale to był inny rodzaj strachu. Pamiętam, że wtedy obawiałem się, że nie poznam nigdy miłej dziewczyny, nie założę z nią rodziny i nie spełnię się muzycznie. Teraz miałem ziarenko tych marzeń przy sobie, wyrwałem chwasty z gleby i posadziłem je. Ale ktoś cały czas je podlewa albo spala słońcem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałem szeptem
Victoria obróciła głowę trochę w bok, bym mógł zobaczyć łzę spływającą po jej policzku. Wyschło mi w gardle.
Nie.
Załamanie zwyciężyłem złością. Złością na Slash za te gnaty. Złością na paranoję Axla. Złością na Stevena i jego gębę.
Zamiast zacząć błagać Vicky lub choćby przytulić, wypadłem z pokoju, a potem z domu. Slash już odjechał. Dopadłem swoje auto i popędziłem do doków.
W kryjówce byli wszyscy.
- Axl! - wrzasnąłem
Chłopaki poderwali się. Chwyciłem Rose’a za koszulkę i przyparłem do ściany.
- To się musi skończyć! - krzyczałem - Ta twoja cholera obsesja! Odbija ci! Skończyliśmy z gangiem, z wojną i punkami, a ty na siłę usiłujesz to przywrócić! I po co ci to?! Po co to nam?! Nie pozwolę ci zniszczyć mojego związku.
Ostatnie słowa szeptałem. Świadomość, że Victoria mogłaby ode mnie odejść mocniej działała na mnie niż złość na kumpli.
Puściłem Rudego.
- Zerwaliście? - zapytał cicho Izzy
- Nie pozwoliłem jej tego powiedzieć, ale jeśli to się nie skończy, słowa nie będą potrzebne - odparłem Axl już otworzył usta, więc dodałem: - Mam w dupie, że robicie to niby dla ochrony Vicky. Klub należy do X-Boya, gdyby chciał nam coś zrobić, mógł tam bez problemu. Wie, gdzie mieszkamy. Mógłby nas wydać punkom bez mrugnięcia okiem.
W pokoju zapadła cisza. Nikt się nie ruszał, tylko moja klatka piersiowa podniosła się i opadała w szalonym tempie.
- Co mam zrobić? - zapytał wokalista
- Zakończ to. Odwołaj ludzi, broń schowaj tam, gdzie była. I żadnych rozmów o gangu przy Victorii. O ile jeszcze będzie z nami mieszkać.
  Rzekłszy, wyszedłem. Pojechałem do domu. Na podjeździe nie było seata brunetki, jej samej nie znalazłem w domu. Wziąłem czteropak piwa i udałem się do pokoju. Usiadłem na łóżku, zły na cały świat, a przede wszystkim na siebie.
Czym ja się przejmuję? Jestem, byłem, z Victorią półtora tygodnia. Zakochałem się w niej, ale nie pokochałem. Dlaczego tak mi źle na myśl, że już więcej nie będzie moja? To chore. Nie może tak człowiekowi zależeć na drugiej osobie tak szybko.
Omiotłem wzrokiem pokój. Wszystkie rzeczy Victorii był na swoim miejscu, ale to nic nie znaczyło. Ona sama nie powinna dla mnie nic znaczyć. To tylko dziewczyna!
Włączyłem telewizor i popijając piwo pooglądałem mecz rugby, choć nienawidzę tego sportu.
Po jakiejś godzinie usłyszałem kroki na korytarzu. Steven włożył głowę do mojego pokoju.
- Axl i Izzy już kończą sprawy w kryjówce, my już jesteśmy. - powiadomił mnie - Gdzie Vicky?
- Nie wiem. - odpowiedziałem zachrypniętym głosem - I mało mnie to obchodzi. I was też nie powinno! Cholera, to tylko jeszcze jedna laska do dopisania do listy! Co ja sobie wyobrażałem, sprowadzając ją tu?
Wydawało mi się, że Adler wzdycha przez uśmiechnięte usta.
- Uch, Duff, nic ci już nie pomoże. Tylko proszę cię, nie bój się kochać Vicky. Ona na to zasługuje i ty też. Jeśli się postarasz, to wcale nie będzie boleć. I nie wstydź się tego. Zaprzeczanie tylko pogorszy sprawę.
Nic nie odpowiedziałem na ten jego filozoficzny wywód, więc po chwili poszedł sobie. Kurwa mać, będą mnie jeszcze pouczać!
Minęło może jeszcze z dwadzieścia minut, kiedy dostałem sms od Victorii o treści: „Zejdź na dół”. Co, bała się zerwać ze mną w domu, gdzie mogłaby się natknąć na ludzi, którzy gościli ją przez dwa dni?
Wyszedłem na dwór z mieszanymi uczuciami. Vicky stała przy swoim seacie. Na mój widok przeszła do otwartego bagażnika.
- Dobrze, że jesteś, pomożesz mi. - powiedziała i wskazała na coś, co wyglądało jak drewniana skrzynka - Weźmiesz?
Stałem jak wryty i patrzyłem na dziewczynę w osłupieniu. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zacząłem na siebie wrzeszczeć. Jak mogłem myśleć o Victorii jak o zwykłej dziewczynie, lasce? Przecież tak nie jest! Byłem zły, że może mnie zostawić. Zawsze tak robię. Kiedy fajna laska mnie zostawia, staram się uznawać ją za kogoś mało znaczącego. Z Vicky by to nie przeszło.
- To ty ze mną nie zrywasz? - zapytałem
Vicky zmieszała się; zerknęła na mnie z zakłopotaniem.
- Chyba bym nie mogła. - szepnęła
Zmarnowałem sekundę na zaczerpnięcie oddechu, a w drugiej już przyciskałem Victorię do samochodu i zachłannie całowałem. Przerwałem dopiero po dobrych pięciu minutach, kiedy odczuwałem lekko, aż przyjemny ból w szczęce.
Brunetka spojrzała na mnie z rozmarzonym uśmiechem.
- Teraz pomożesz mi zanieść szafkę? - zapytała, gdy ją puściłem - Zgubiłam się, żeby znaleźć sklep z tą szafką i dlatego mnie tak długo nie było.
- Mogłaś mnie nie torturować i zabrać ze sobą.- powiedziałem
Victoria uśmiechnęła się na przeprosiny. Wziąłem szafkę i weszliśmy do domu, w pokoju rozpakowałem ją. Była nieduża, z dwoma półeczkami w środku i lustrem przyklejonym do drzwiczek.
Z garażu przyniosłem wiertarkę i zaczęliśmy majsterkować.
Wiecie co? Może i jestem pantoflarzem. Ale być uległym wobec takiej kobiety to same szczęście.

~*~

Po tygodniu sprawa z gangiem ucichła na dobre. Wszystko byłoby cudnie, gdyby nie fakt, że Vicky miała w pierwszym tygodniu strasznie dużo pracy i seks uprawialiśmy dopiero w sobotę. Dziewczyna była tak wyrozumiała dla moich potrzeb, że pozwoliła mi na pieszczoty dwie godziny. Zdążyliśmy wypróbować po jednej prezerwatywie od każdego z chłopaków i dokonaliśmy bardzo ciekawego, strasznie mnie satysfakcjonującego odkrycia.
Z zespołem podzieliliśmy się z nim przy śniadaniu. Wszyscy siedzieli w kuchni, ja dołączyłem do nich trochę wcześniej niż Vicky. Jak gdyby nigdy nic zrobiłem sobie kawę, kiedy dołączyła do nas brunetka.
- Cześć wam. - powiedziała
- Hej… ej, co to? - zapytali Slash i Steven
Uśmiechnąłem się pod nosem, ale nie odwróciłem się.
- Prezerwatywy  -odpowiedziała Vicky
- No to widzę, ale po co nam? - zapytał Slash
- Nam się nie przydadzą, są za małe - wyjaśniła Victoria
Izzy, Slash i Steven zarechotali.
- Ale… ekhem, z kondomami jest jak z butami: każdy producent robi według swoich wzorców, a numeruje…- jąkał się Axl. Po raz pierwszy słyszałem jego zakłopotanie.
- Pozwól, że będę chodził w swoich butach. - przerwałem mu, obracając się z kawą. Vicky cmoknęła mnie i zaczęła robić śniadanie.
- Ej, Vicky. - odezwał się Axl.  Miał łobuzerski uśmiech na twarzy. - Były jakieś za duże?
Jego podrygujące brwi były wymowne. Victoria zarumieniła się, lecz nic nie odpowiedziała.
- No nie wstydź się, powiedz. - zachęcał ją, a chłopcy chichotali. Nie, Izzy nie chichotał.
Dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała na Rose’a.
- Nie, nie było.
Rudzielec wytrzeszczył oczy; nie spodziewał się tego.
- To niemożliwe. Widziałem go pod prysznicem - wskazał na moje krocze
Izzy i Steven o mało nie wypluli pitej kawy, ja spuściłem wzrok, a Vicky w milczeniu śmiała się do mnie.
- To chyba widziałeś go w spoczynku. - rzekła
I znowu chichoty, gwizdy i zgrzytanie zębów.
Uwielbiam moją dziewczynę.

~*~

W środku tygodnia wyszliśmy całą paczką do kina. W drodze Slash wysunął pewien pomysł.
- Wyjedźmy na dwa tygodnie za miasto. Mam namiary na fajnie miejsce przy plaży.
- Kurde, tu mamy Long Beach. - zauważył Izzy - Po co wyjeżdżać?
Ku memu zdziwieniu koniuszki uszu Slasha się zaczerwieniły.
- Sharon zna Long Beach, chcę ją zabrać w inne miejsce. - wyjaśnił
- Uuu, kto to Sharon? - zapytałem
- Poznałem ją na imprezie półtora tygodnia temu i ten, no…
- To jakaś epidemia. - prychnął Axl - Najpierw McKagan, teraz ty…
- Nie będziemy przyjmować kolejnej dziewczyny do rodzinki! - oburzył się Steven; już się bałem, że powie gang - Victoria jest wyjątkowa i taka ma pozostać!
- Nie, spokojnie, to dopiero się rozkręca. - rzekł Slash - Po imprezie spotkaliśmy się tylko raz. Sharon była bardzo zajęta.
- A co robi? - chciała wiedzieć Victoria
- Prezentuje bikini. - odpowiedział z dumą
Wymieniliśmy z Vicky spojrzenia pełne wątpliwości i nie pytaliśmy więcej o Sharon. Moja śliczna dziewczyna nie uznaje modelingu jako pracy, a ja nie miałem głowy do nikogo prócz niej.

Libster Blog Award x3 & x4

Bardzo dziękuję za nominację Julii LMartynie McKagan

Pytania od MM:
1. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Nie mam ulubionej piosenki.

2.Czy chciałabyś przenieść się do lat 80'?
Jasne. Chciałabym zasmakować życia w tamtych czasach.

3.Czy ucieszyłabyś się z tego że zespół Guns N' Roses znów będzie grał w starym składzie?
Tak.

4.Jaki jest twój ulubiony cytat?
Watch the beauty of all your lies passing right before my eyes. ~ Johnny 3 Tears

5.Masz plakaty w pokoju?
Mam kilka; Guns N' Roses, Hollywood Undead, KoRn, Duff McKagan, Aerosmith

6.Czy chciałabyś zmienić coś w swoim wyglądzie?
Hmmm... Chciałabym być trochę niższa.

7.Jaki jest twój ulubiony film?
Omen.
8.Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Najchętniej w na praktykach w jakimś studiu.

9. Jeżeli byłaby taka możliwość, z którym z tych panów chciałabyś się spotkać: Duff McKagan, Steven Adler, Slash, Izzy Stradlin czy Axl Rose?
Duff McKagan.

10.Masz tatuaż?
Nie, aczkolwiek w przyszłości mam zamiar zrobić sobie kilka dziar.

Pytania od JL:
1. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Przeżyć życie tak jak tylko będę chciała.

2. Z czym nie możesz się pogodzić?
Chyba nie ma takiej rzeczy.

3. Komu ufasz?
Rodzinie i przyjaciołom.

4. Wolisz spędzać czas w towarzystwie czy w samotności?
Zależy jaki mam nastrój.

5. The Beatles vs. The Rolling Stones
The Beatles.

6. Twoje ulubione miejsce.
Mam kilka takich zakątków.

7. Kawa czy herbata?
Herbata, najlepiej z cytryną.

8. Na czyich koncertach byłaś?
"Jesteś za młoda! Nie będziesz się szlajać pod sceną wśród jakiś dzikich ludzi!" ~ Mama

9. Czy masz jakieś nietypowe hobby?
Nieee. Chyba nie.

10. Czy grasz na jakimś instrumencie?

Gitara klasyczna, a w podstawówce nauczyłam się na flecie. xDDDDD


Blogi, które nominuję:
Nie wymienię poszczególnych blogów. Jeśli ktoś chce to może to wstawić u siebie.


Pytania do was:
1. Podoba ci się Twoje imię?
2. Ulubiony cytat?
3. Grasz w jakimś zespole?
4. Kogo ze sławnych osób chciałabyś poznać?
5. Do której klasy chodzisz?
6. Ulubiony program telewizyjny?
7. Tolerujesz osoby homoseksualne?
8. Jakiej rzeczy w sobie nienawidzisz, a jaką uwielbiasz?
9. Jesteś od czegoś uzależniona?
10. Masz jakieś zwierzątko?

sobota, 14 września 2013

Rozdział 14

- Duff? - Axl zerknął na mnie
- Nie, nie będziemy Victorii w to wciągać - odparłem stanowczo
- Ale w co?
- Możesz jej chociaż wytłumaczyć - Axl - Powinna wiedzieć najważniejsze rzeczy o tych, z którymi mieszka.
  Dotarliśmy do naszego miejsca. Izzy i Slash usiedli na kanapie, reszta poszła po piwo. Pociągnąłem Vciky do korytarza, gdzie było trochę ciszej i ciemniej.
- „Guns” nie było zwykłym wymysłem - powiedziałem - Te wszystkie zdania wzięły się z prawdziwego życia. Punki są naszym wrogim gangiem.
- Wy naprawdę tworzycie jeden?
  Kiwnąłem głową. Victoria zakryła twarz dłońmi, które zaraz ująłem.
- Vicky, to przeszłość. Axl powiedział prawdę, że skończyliśmy wojnę. Częściej nazywamy się rodzinką niż gangiem. Gang został w nas.
  Dziewczyna patrzyła w bok. Wydawało się, że chodzi jej po głowie tylko jedna myśl i mnie nie słucha.
  Po chwili ciszy spojrzała mi w oczy.
- Na czym to polegało? -spytała - Czy tak jak w filmach gangsterskich strzelaliście, robiliście interesy na czarnym rynku…
  Uśmiechnąłem się krzywo; wiedziałem, że nie spodoba się jej odpowiedź.
- Coś w tym stylu.
  Victoria przymknęła oczy.
- Ty też miałeś broń? Też strzelałeś? - skinąłem głową - Zabiłeś kogoś?
-Victoria…-wyciągnąłem do niej rękę, ale cofnęła się
- Zabiłeś kogoś? - powtórzyła drżącym głosem. W oczach chyba stanęły jej łzy.
  Ach, zapomniałem. Vicky jest pielęgniarką, nie toleruje zabijania nikogo.
- Nie. - zaprzeczyłem, patrząc jej w oczy
- A reszta? - zawahałem się - Duff!
  Westchnąłem. Źle się czułem, okłamując ukochaną osobę. Rose powiedział wyraźnie: powinna wiedzieć najważniejsze rzeczy o ludziach, z którymi mieszka. A do takich należały gorsze rzeczy od skłonności do seksu grupowego, trawek i chlania do nieprzytomności.
- Nie. Vicky, to był dawne czasy. Zapomnij o tej rozmowie.
  Pozwoliła mi się przytulić.
- Nie chcę być przyjmowana do żadnego gangu - szepnęła
- Nie będziesz. - obiecałem - Nie pozwolę cię skrzywdzić.
  Po chwili wróciliśmy na salę. Chłopaki już wrócili z alkoholem, nie widziałem tylko Axla.
- Vicky, chodź, postawię ci drinka - rzekł Steven i objąwszy moją dziewczynę poprowadził ją do baru
  Opadłem na kanapę z westchnięciem.
- Jak poszło? - zapytał Slash i podał mi piwo
- Nienawidzę jej okłamywać. - powiedziałem - Pytała mnie, czy kogoś zabiliśmy. Zaprzeczyłem.
- Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone - filozofował Izzy
Pociągnąłem łyk piwa. Zimny alkohol trochę mnie otrzeźwił.
- Gdzie Axl? - zapytałem
- Dzwoni po ludziach, żeby się czegoś dowiedzieć o punkach - odpowiedział Izzy - Przez tego jełopa musimy teraz uważać.
- Nie możemy zaczynać wszystkiego od nowa! - oburzyłem się - Victoria…
-  Nic jej nie będzie. - zapewnił mi szybko Slash - Rudzielec dzwoni z jej powodu. Chcemy być pewni, że X - Boy czegoś nie wymyśli. Od razu zauważył, że naszym czułym punktem będzie Vicky - idealnie się na nas odgryzie. Ciekawe tylko, kiedy wykorzysta ten fant.
- Nie wykorzysta go w ogóle. - powiedział pospiesznie Izzy, widząc złość na mojej twarzy
- Kiedyś pozbawię Steve’a jaj, naprawdę. - warknąłem
  Akurat wróciła Victoria; wyglądała na spokojniejszą. Wyciągnęła do mnie ręce.
- Choć potańczyć. - poprosiła
  Mimo wściekłości uśmiechnąłem się. Przy wyluzowanej i spokojnej Vicky byłem od razu szczęśliwszy. Odłożyłem więc piwo i poszedłem z nią na parkiet.
  Wieczór minął w niespokojnej atmosferze, dlatego trzymałem Victorię z dala od chłopaków, by nie nabrała podejrzeń. Około dwudziestej drugiej wszyliśmy z klubu, jednak nie ruszyliśmy od razu do domu. Szkoda, bo zrobiło się chłodniej i zgrzana po tańcach Vicky zaczęła mi się trząść. Ściągnąłem więc koszulę i kazałem dziewczynie ją ubrań. Podziękowała mi uśmiechem, ale koszula niepewnie pomogła. Dopiero kiedy ją objąłem i przytuliłem do siebie, uspokoiła się.
W milczeniu czekaliśmy na ciemnej i pustej ulicy, aż podjechał do nas czarny SUV.
- Wsiadajcie. - nakazał Rose
 Victoria spojrzała na mnie zdezorientowanym i zaspanym wzrokiem.
- Duff? - szepnęła
- Chodź skarbie, jedziemy do domu.
W środku wziąłem ją na kolana i objąłem ramionami. Przysnęła.
Spojrzałem na Slasha i Stevena siedzących z tyłu. Axl i Izzy rozmawiali o czymś z kierowcą.
- O co chodzi? - spytałem szeptem
- Charlie dostał szału. - wyjaśnił Slash i walnął Steven’a w głowę; ten przyjął karę z pokorą - Prześpimy się gdzieś indziej, ale jutro wrócimy d domu.
- Jeśli coś się nie wydarzy. - Adler
Spojrzałem na Victorię i cmoknąłem ją we włosy. Myślałem nad słowami Slasha z klubu. Dziewczyna była rzeczywiście naszym wrażliwym punktem. Jeśli chłopaki się jeszcze do niej nie przywiązali, to będą ją chronić ze względu na mnie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby się jej coś stało.
Dojechaliśmy do naszej starej kryjówki w dokach. Axl zebrał tu część naszych ludzi i niestety musiałem być przy rozmowie z nimi. Położyłem śpiącą Victorię na kanapie w salonie, przykryłem kocem i poszedłem na naradę.

 ~*~

O piątej nad ranem zawiozłem Vicky do domu. Siedziałem przy niej cały czas, schowawszy pistolet w szufladzie z bokserkami. Axl nakazał nam wszystkim teraz cały czas nosić jakąś broń. Nasi informatorzy wprawdzie nie przekazali niepokojących wiadomości, ale wszystko mogło się dopiero wydarzyć.
Victoria spała jak zabita do ósmej. O tej godzinie skierowała zaspany wzrok na mnie.
- Czemu nie śpisz? - spytała
Przesunęła się, więc położyłem się obok; wtuliła się we mnie.
- Nie mam ochoty.
- A długo nie śpisz? - może i Vicky dopiero się obudziła, ale już patrzyła na mnie z uwagą - Kurcze, okropnie wyglądasz. I czemu - zerknęła pod kołdrę -nie mam piżamy? Jeszcze jakbym była naga, to rozumiem…
Z uśmiechem pocałowałem ją w czoło.
- Zasnęłaś w drodze z klubu, więc nie chcąc cię budzić, taką cię położyłem. - wyjaśniłem
- Hmm, a czemu tak cicho w domu? - zapytała
- Pewnie mają kaca. - odpowiedziałem, dość znacznie mijając się z prawdą
Vicky podniosła na mnie wzrok.
- Moglibyśmy pójść po śniadaniu na zakupy? Myślałam nad szafeczką z lustrem do łazienki. I przydałby się wieszak na ręczniki. I muszę lepiej zaopatrzyć waszą apteczkę.
Zgarnąłem włosy z jej czoła do tyłu.
- W porządku, pójdziemy na zakupy. Ale najpierw śniadanie.
Victoria z uśmiechem usiadła na łóżku i przeczesawszy palcami włosy wstała. Poszedłem w jej ślady i razem zeszliśmy do kuchni. Pomagając brunetce robić naleśniki myślałem nad zespołem. Rose pewnie wolałby, byśmy siedzieli z Vicky w domu; nie podobało mu się nawet to, że przywiozłem ją do domu, a nie zostałem w kryjówce, ale musiałem zachować pozory normalności.
Kiedy usiedliśmy do stołu, ktoś wszedł do domu i poczłapał do kuchni.
- Uch, co tak pięknie pachnie? - zapytał Steven, podchodząc do nas - Naleśniki! Jesteś wielka, kotku. Nie jadłem naleśników od czasów… Ho ho!
- To siadaj i jedz z nami - zaproponowała Jackie
Popcorn skrzywił się.
- Cholernie bym chciał, ale jestem zajęty. - odparł, wziął ukrojony kawałek naleśnika z dżemem z talerza Victorii i wepchnął sobie do buzi
- Wybieramy się z Vicky zaraz na zakupy - powiadomiłem go
Steve zamarł z cieknącym nadzieniem po brodzie.
- Powiedziałeś Rudemu?
- Kac po wczorajszym mu nie przeszedł? - chciałem wiedzieć
Adler pokręcił głową.
- Tylko trochę zelżał. Poproszę J-Doga, by z wami poszedł.
Wpadliśmy.
- Ej, co co chodzi?- Vicky przybrała podejrzliwą minę - Odkąd to trzeba mówić Axlowi,  że wychodzimy na zakupy?
- Mieliśmy jechać dzisiaj do studia. - wyjaśnił spokojnie Popcorn - Ale reszta ma zbyt wielkiego kaca.
Dziewczyna nie była przekonana, ale o nim więcej nie pytała. Steven więc pożegnał nas i poszedł na górę.
- Dużo pieniędzy muszę ze sobą zabrać? - zapytałem
Victori odłożyła sztućce, schowała dłonie pomiędzy udami i spojrzała na mnie.
- Nie chcę znać szczegółów, ale jeśli już musicie o tym przy mnie mówić, to mówcie i róbcie ze mnie idiotki.
Zamrugałem powiekami, a ostatni kawałek naleśnika zamarł mi w połowie drogi do ust.
- Ale o co chodzi?
Dziewczyna złożyła ręce jak do modlitwy i oparła na nich głowę.
-O ten… gang - ostatnio słowo z trudem przeszło jej przez gardło
- Och. Przepraszam. A wracając do zakupów, idziemy?
Brunetka wpatrywała się we mnie, jakbym był niepoważny. Gdy jednak upewniła się, że mówiłem serio, skinęła głową. Raz dwa posprzątaliśmy i poszliśmy na górę. Pechowo trafiliśmy na Slasha. W jednej dłoni trzymał wypełnioną bronią torbę, a w drugiej wiatrówkę Crosman C11.
- Mój Boże. - szepnęła Victoria i czym prędzej zaniknęła w pokoju
Hudson podszedł do mnie z zdezorientowaną miną.
- A jej co? - zapytał
- Vicky jest pacyfistką i pielęgniarką, jak ci się wydaje?
- Ups.
Zostawiłem go i poszedłem do pokoju. Victoria krzątała się bez wyraźnego celu. Chciałem ją objąć, ale odsuwała się.
- Victoria… To ciebie nie dosięgnie, obiecałem ci. - powiedziałem
Odwróciła się do mnie tyłem, ale wiedziałem, że płakała. Cholera, uwielbiam ją jak nikogo, ale nie rozumiem powodów, dla których potrafi się tak rozklejać.

środa, 4 września 2013

Rozdział 13

Obudziwszy się rano pierwszym, co zobaczyłem, był brak Victorii. Przewróciłem się na plecy, co spowodowało wybuch każdej z części mojego kręgosłupa. Stękając sprawdziłem godzinę na komórce - dochodziła dziewiąta. Vicky pewnie poszła do pracy. Powoli usiadłem na łóżku. Czemu mnie te plecy tak cholernie bolały?!
Ubrałem spodnie i biały podkoszulek, a potem powłócząc nogami poszedłem do kuchni. Siedzieli tam Steven i Axl.
- Witamy naszego ogiera! - krzyknął Rose
Zignorowałem go. Z lodówki wyciągnąłem mleko.
- Ej, co jest? - zapytał Steven - Było aż tak źle?
- Plecy mnie bolą. - stęknąłem
- Aż tak dobrze? - zaśmiał się Axl
Znowu go zignorowałem. Z miską pełną płatków usiadłem przy stole.
- Po raz pierwszy widzę cię niezadowolonego, kiedy Victoria była radosna jak skowronek. - rzekł blondyn
Ożywiłem się nieco.
- Widziałeś Vicky?
Adler uśmiechnął się.
- Właściwie to widział ją Slash. - sprostował - Bóg jeden wie, co on robił o tak wczesnej porze. Pewnie coś z tym groszkiem... Victoria prosiła, żebyś przyszedł do niej, o jedenastej na lunch.
Podziękowałem za informację skinięciem głowy i zająłem się się jedzeniem. Wiedziałem, że kumple aż się palą, do wyciągnięcia ode mnie czegoś o wczorajszej nocy. Ja jednak byłem przekonany, że Vicky nie byłaby z tego zadowolona, że opowiadam o naszym życiu seksualnym. Szczególnie, że jak wyjdę z domu, to chłopaki dowiedzą się jaką bieliznę nosi moja dziewczyna, co i tak było dosyć osobiste.
- Kiedy pogadamy o gangu i rodzinie? - zapytałem, odstawiając miskę do zlewu
- Slash i Izzy będą cały dzień siedzieć w studiu, my też moglibyśmy tam pójść, więc może uda nam się ich nakłonić na rozmowę. - zaproponował Steve
Axl skrzywił się.
- Wiesz jak Izzy reaguje na takie rozmowy podczas pracy. - przypomniał Axl, patrząc w okno
- A jak on reaguje na Victorię? - oburzyłem się - Wy wszyscy normalnie z nią rozmawiacie i lubicie, a on..
- To przez tą jego byłą dziewczynę. - wciął się Steven - To była miłość jego życia i jak teraz patrzy na inną szczęśliwą Victorię Mush z Duffem McKaganem...
- Ale to nie wina mojej Victoria, ani moja. Mógł nie zrywać z tą swoją. - zauważyłem
Rudzielec przyjrzał mi się z uwagą.
- Jesteś pewien, że to nie ta sama Victoria?
O mało co nie wyrzygałem przed chwilą zjedzonych płatków.
 - To niemożliwe. Victoria była równie zaskoczona co ja, zachowaniem Izzy'ego. A jak się wczoraj odjebał! Jak szczur na otwarcie kanału. Po za tym Vicky miała tylko jednego chłopaka, a rozstali się jak my z Izzy'm się już znaliśmy. No i Victoria uwielbia jego muzykę, a tamta była o nią zazdrosna.
Axl wydął wargi i kiwał głową (to może mieć sens), a Steven utkwił rozmarzony wzrok w lodówce (chętnie bym się napił).

~*~

Poszliśmy do studia. Zachowanie Izzy’ego coraz bardziej mnie dziwiło i wpieniało. Mnie też zaczął ignorować. Musiałem z nim pogadać, bo jego nostalgia do jego Victorii Mush mogła być w przyszłości kłopotliwa. Dzisiaj jednak tego nie zrobiłem.
Za dziesięć jedenasta pojechałem pod szpital, w którym pracuje Vicky. Zjedliśmy lunch i pogadaliśmy(zwracam na to uwagę, bo obawiałem się, że przez wczorajszą noc i rozmowę o uczuciach będzie inaczej niż dotychczas). Poznałem przyczynę mojego bólu pleców. Otóż w pozycji, w jakiej zasnęliśmy z Victorią, spaliśmy do rana. Z tego powodu dziewczyna też cierpiała na lekką niedyspozycję.

  Po lunchu wróciłem do domu. W studio siedzieliśmy prawie do piątej. O tej porze wróciła moja dziewczyna i podała nam kolację. Usmażyła kotlety drobiowe, zrobiła pieczone ziemniaki i sałatkę. Niby zwyczajny posiłek, ale dla nas, po tylu tygodniach głównie na fast foodach, był pyszny.
  Siedzieliśmy w salonie i kończyliśmy jeść, kiedy odezwał się Axl:

- Vicky, ty nie pracujesz w soboty?
- No nie.
- Więc dzisiaj możesz położyć się później? - spytał, patrząc się na dziewczynę
  Ciśnienie mi się podniosło. Jeśli wyleci z czymś o seksie…
- No tak.
- No to pójdziesz z nami na imprezę?- zapytał -Dawno nie byliśmy, a imprezy, na których bywamy, są ważnym elementem przy poznawaniu Los Angeles.
  Victoria z uśmiechem zgodziła się. Mieliśmy jej pokazać miasto nocną, więc zdecydowaliśmy się iść na piechotę i wyjść wcześniej. Umówiliśmy się za dwadzieścia minut przy drzwiach wyjściowych.
  Pomogłem Vicky posprzątać po kolacji i poszliśmy na górę. Nie czekając na żaden znak, złapałem dziewczynę i zacząłem całować.
- Molestowałeś mnie parę godzin temu i znowu zaczynasz? - narzekała, kiedy przeszedłem na jej szyję. Och, na lunchu było cudownie…
- Na imprezie nic nie dostanę, później będziesz zbyt zmęczona, więc już teraz się zaspokajam - wyjaśniłem
- Nie wyprzedzaj faktów, kochaniutki.- cmoknęła mnie i odeszła do szafy - Przebiorę się i zejdziemy na dół.
  Wzięła rzeczy i zamknęła się w łazience, natomiast ja ubrałem czarne dżinsy, ciemnoniebieską koszulkę i szarą koszulę w kratę, buty miałem na dole. Wystarczyło jeszcze użyć dezodorantu, przeczesać włosy i byłem gotowy.

  Victoria wyszła z łazienki po paru minutach; dzięki ci Boże za kobietę, która nie potrzebuje tysiąca godzin przed lustrem przed wyjściem na miasto. Z zadowoleniem zauważyłem, że miała krótkie, białe spodenki i tenisówki, więc większość jej nóg była odkryta. Miała jeszcze dwukolorową bluzkę i trochę się umalowała; ponowne podziękowania za to, że Victoria nie lubi tapety - nie lubiłem kobiet mocno umalowanych, a przecież moja dziewczyna była tak piękna, że nie potrzebowała żadnego ulepszacza w postaci make-upu. Wzięła mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Chłopaki czekali przy drzwiach, ubrani podobnie do mnie, tylko Axl Steven nie miał nie miał koszuli. Moja brunetka była najbardziej letnio ubrana.
 Wyszliśmy z domu i powoli ruszyliśmy w stronę naszego ulubionego klubu.
Przed klubem stał nasz znajomy - X Boy. Było to napakowany wielki białas o łysej czaszce, gustujący w garniturach. Przywitał się z Axlem specjalnym uściskiem dłoni, a nas pozdrowił skinięciem głowy. Zawiesił wzrok na Victorii.
- A cóż to za laseczka?  -zapytał
Nie spodobał mi się pożądliwy wyraz jego twarzy, więc objąłem Vicky ramieniem na znak, że należy do mnie.
- Moja dziewczyna, Victoria. - odpowiedziałem
- I przyszła członkini naszej rodzinki - dodał Slash
- I gangu - wypalił Steven
  Wszyscy spojrzeliśmy na niego karcąco, a szczególnie Rudy. X-Boy spojrzał na Rose’a z zainteresowaniem.
- To gang nadal istnieje? - zainteresował się
-  Nie, wojna już dawno skończona, Steven się wygłupia - odparł Axl spokojnie - Wpuścisz nas?
  X-Boy zmierzył Axla spojrzeniem; jak na dłoni widzieliśmy w jego twarzy, że mu nie uwierzył, ale wpuścił nas i życzył dobrej zabawy. Poczułem, że Victoria mocniej ściska moją dłoń, więc spojrzałem na nią.
- Kto to był? - spytała.
- Ktoś, kogo wolisz mieć po swojej stronie - odparł Slash - Nazywamy go X-Boy. Był w gangu punków, ale niby przeszedł na naszą stronę, by wyciągać dla tamtych informacje.
-O co chodzi z tym gangiem? - chciała wiedzieć Victoria; widziałem, że była nieźle zaniepokojona.

niedziela, 1 września 2013

Liebster Blog Award x2

Bardzo dziękuję za nominację Jessica McKagan
Pytania od JM:

1.Jaka jest twoja największa słabość?
Książki, ubrania, kosmetyki, lakiery do paznokci.

2. Grasz/chciałabyś grać na jakimś instrumencie?
Gram na gitarze, a chciałabym się nauczyć grać na perkusji.

3. Na koncert jakiego zespołu chciałbyś pójść najbardziej?
Hollywood Undead/Aerosmith

4. Czy jest rzecz, której wstydzisz się powiedzieć swojej przyjaciółce/przyjacielowi?
Nie. Mogę jej śmiało wszystko powiedzieć.

5. Czy żałujesz, że poznałaś jakąś osobę?
Nie.

6. Według Ciebie łatwiej w życiu mają osoby wrażliwe czy oschłe?
Raczej osoby oschłe.

7. Jaki jest Twój ulubiony cytat?
Watch the beauty of all your lies passing right before my eyes. ~ Johnny 3 Tears

8. Który polski zespół uważasz za najlepszy?
COMA

9. Zgadzasz się z tekstem ,, Remember that you're perfect, God makes no mistakes’’ ?
Nie, nie zgadzam się.

10. Dlaczego założyłaś bloga?
Chciałam podzielić się z innymi moją twórczością.

Blogi które nominuję:
Welcome To The My Jungle Baby!
My life in the rythm of Rock n Roll
November rain
Guns n Roses never die
fuckin' true world
Glimmer of Hope

Just a little patience


Pytania do was:
1. Jaki jest twój ulubiony film?

2. Chciałabyś coś zmienić w swoim wyglądzie lub charakterze?
3. Ulubiony cytat?
4. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
5. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
6. Kto jest twoim autorytetem?
7. Jaki masz stosunek do narkotyków i innych używek?
8. Żałujesz, jakiejś rzeczy, w swoim życiu?
9. Możesz przenieść się w czasie. Korzystasz?
10. Masz rodzeństwo?

sobota, 31 sierpnia 2013

Liebster Blog Award

Serdecznie dziękuję Rocket Queen , za nominację. :)

Pytania od RQ:


1. Skąd czerpiesz pomysły na opowiadania?
Czytam sporo książek, a moi znajomi to na prawdę ciekawe osoby. Wszelkie inspiracje pochodzą z mojego życia.

2.Twoje ulubione zespoły to?
Guns n Rose, Hollywood Undead, Black Veil Brides, Black Sabbath, Lady Pank, Perfect, Soundgarden

3. Jak mogłabyś opisać się jednym zdaniem?
Dziewczyna o specyficznym charakterze, szczera, może czasem trochę arogancka, oraz lekko zadufana w sobie

4. Kiedy masz zły dzień wolisz słuchać utworów, które Cię dobijają czy raczej dają kopa pozytywnej energii?
To zależy, ale częściej w takich sytuacjach słucham dołujących kawałków.

5. Czy są piosenki, przy których potrafisz się rozpłakać?
Oczywiście. KLIK KLIK

6. Twój ulubiony gatunek muzyczny?
Rapcore.

7. Gdyby wynaleziono wehikuł czasu to chciałabyś się gdzieś przenieść?
Jest wiele takich miejsc, ale chyba wolałabym zapracować na to, żeby się tam dostać. Miałabym większą satysfakcję.

8. Byłabyś w stanie poświęcić za kogoś swoje życie?
Nie. Może jestem bez serca, cóż trudno.

9. Jakie jest Twoje największe realne marzenie?
Narkotyki strasznie mnie pociągają. Chciałabym ich kiedyś spróbować.

10. Co byś chciała zmienić w swoim życiu?
Czasem za dużo mówię, a potem są tego przykre konsekwencję. Chciałabym bardziej panować na emocjami.

Blogi, które nominuję:
Where do we go now?
Paradise City?

Never Too Young To Die
Z wizytą pod cylindrem Slasha...
Każdy ma prawo być szczęśliwym na swoich własnych warunkach
Life in the Paradise City
No one needs the pain.



Pytania do was:

1. Czy masz swojego idola? Jeśli tak, to dlaczego jest to ta osoba?
2. Masz jakieś dziwne przyzwyczajenia/obsesje?
3. Masz możliwość wskrzeszenia jednej osoby, kto to będzie?
4. Z jakim członkiem Guns n Roses chciałabyś się spotkać i dlaczego jest to ta osoba?
5. Jakie miejsce na świecie chciałabyś odwiedzić?
6. Jakie są twoje ulubione utwory?
7. Kogo uważasz za ideał mężczyzny, a kogo za ideał kobiety?
8. Czy zabiłabyś jakąś osobę, po to żeby uratować swoje życie?
9. Dlaczego założyłaś bloga?
10. Czy masz bądź chcesz mieć tatuaże lub piercing?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 12

Victoria rozpięła pierwszą walizkę. Od czasu do czasu zerkała na mnie z rozbawieniem, bo musiałem dziwnie wyglądać.
- Gdzie mogę włożyć bluzki? - zapytała
- Komody są twoje. - wskazałem je - Jakieś kiecki, czy coś co musi wisieć, powieś w szafie. Jeśli będziesz potrzebowała wieszaków..
- Wystarczy. - Vicky uciszyła mnie, przykładając palce do moich ust
Patrząc jej w oczy cmoknąłem koniuszki jej palców, potem dłoń i nadgarstek. Złapałem ją za ramie i delikatnie pociągnąłem na łóżko.
- Nie, Duff, muszę się rozpakować. - jęknęła
Splotłem palce dłoni z jej palcami, mocnymi pocałunkami znaczyłem szyję,
Zadziałało. Victoria objęła mnie nogami i przycisnęła do siebie.Ucałowałem jej wargi. Z jednej strony nie chciałem wypuszczać mojej dziewczyny z ramion, ale z drugiej było to nieuniknione. Jeśli Victoria zdąży się rozpakować przed wyjściem na zakupy, może uda mi się z nią chwilę poleżeć. A po zakupach, przecież będziemy mieli dla siebie, całą noc...
Spojrzałem na brunetkę. Oczy miała przymknięte, czekała na więcej.
- Skończ z rozpakowywaniem. - szepnąłem
Od razu mnie z siebie zrzuciła.
- Najpierw zaczyna pieścić, a tu nagle każe się zostawić i rozpakowywać. - mruczała pod nosem
Cztery walizki zawierały ubrania i poszły szybko. W kolejnej były książki, płyty, ładowarka i trochę skromnej biżuterii. Rozmawiałem wczoraj ze Slashem, który miał niepotrzebną szafkę nocną. Ustawiłem ją przy łóżku po stronie Vicky. Teraz właśnie chciała schować do szuflady okulary przeciwsłoneczne i ładowarkę, jednak wysunąwszy ją odskoczyła z piskiem. Poderwałem się, kiedy Victoria wybuchła śmiechem. Zajrzałem do wnętrza szuflady, przekonany że chłopaki, wrzucili do niej zdechłe myszy albo coś w tym stylu. Jednak to nie było takie obrzydliwe i sam parsknąłem śmiechem. W szufladzie było mnóstwo prezerwatyw. Wtedy zrozumiałem co Victoria mogła sobie pomyśleć. Spojrzałem na nią.
- Nie moje. - zapewniłem ją
- To czyje? I co w takim razie robią w twoim pokoju?
Oboje w tym samym momencie rozpoznaliśmy sprawców. Wyciągnąłem szufladę z mebla i wysypałem prezerwatywy na łóżko. Były chyba w każdym kolorze, ale najciekawsze były czarne napisy na każdej.
- "Z pozdrowieniami Steven Adler", "Do dzieła! Izzy :)", "Wyżyny z tobą, Slash", "Bierz ją zwierzaku! Axl Rose" ... - czytałem, niektóre zawierały tylko ksywy - Zaraz je zwrócę tym idiotom.
- Nie. - Victoria złapała mnie za rękę; była lekko spięta - Zostaw.
- Po co? - zapytałem ostrożnie
- A po kiego grzyba ludzie wymyślili prezerwatywy i w ogóle antykoncepcje? - zirytowała się ze śmiechem
Westchnąłem i usiadłem koło dziewczyny.
- Ale my nie uprawiamy seksu. - zauważyłem
Victoria usiadła mi na kolanach z frywolnym uśmiechem.
- Możemy to zmienić. - zasugerowała. Bałem się cokolwiek powiedzieć, więc brunetka uderzyła mnie w pierś - Daj spokój, Duff, jesteśmy dorośli. I weź wreszcie zacznij mnie podążać, jak przystało na mojego faceta!
Moją odpowiedzią było rzucenie jej na łóżko i postąpienie jak kilkanaście minut wcześniej. Byłem przekonany, że na razie się tylko droczymy, bo zaraz powinien wpaść żądny zobaczenia zwierzaka w akcji,  ktoś i powiadomić o wyjściu na zakupy. Victoria robiła jednak wszystko, by moje ciało myślało, że to gra wstępna. Cały rozum wraz z krwią napływał mi do gaci, więc nie zrobiłem nic, by choć trochę powstrzymać tę diablicę.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Cholera, nie zamknąłem ich!
- Ej, zakochani, idziecie? - to był Slash
Vicky była tylko trochę mniej podniecona ode mnie.
- 5 minut. - jęknęła
- Okay.
Siedzieliśmy w milczeniu, każde uspakajało swoje ciało na swój sposób. Zebrałem prezerwatywy i wrzuciłem je z powrotem do szuflady. Victoria poszła do łazienki. Upewniwszy się, że w okolicach krocza nie mam podejrzanych wypukleń, zszedłem na dół.
- Gdzie Victoria? - zapytał Axl
- Zaraz przyjdzie. - odparłem słabym głosem, siadając na szafce na buty
- Ej, stary, wszystko w porządku - Slash pochylił się nade mną
Pokręciłem przecząco głową, jednak nim ktoś zdążył coś ze mnie wyciągnąć, usłyszeliśmy kroki na schodach i dołączyła do nas Victoria
- Lady Duffie. - Steven wyciągnął do niej dłoń. Ta spojrzała na mnie.
- Duff?
Westchnąłem, podszedłem do niej z uśmiechem i złapałem na dłoń. Popcorn prychnął i szybkim krokiem wyszedł z domu.
Nie wzięliśmy samochodu, by pokazać Victorii miasto dokładniej. Chłopaki ciągle ją zabawiali , próbowali ode mnie odciągnąć, ale ona nie puszczała mej dłoni.
Poszliśmy do naszego ulubionego sklepiku. Był trochę na ustroju, więc rzadko spotykaliśmy tu fanów czy fotoreporterów; tych drugich z resztą tak dużo się przy nas nie kręciło.
Tu już sam poprosiłem Victorię, by poszła z chłopakami. Musiałem zniknąć w dziale ze zdrową żywnością i poukładać myśli. Niespodziewanie został przy mnie Slash.
- Co się dzieje? - zapytał
Przymknąłem oczy.
- Znaleźliśmy prezerwatywy, co rozpoczęło temat mojego współżycia z Vicky. - wyjaśniłem - Jest gotowa.
Slash skrzywił się lekko.
- No to co za problem? Seksowna laska chce się z tobą kochać - doceniłem to, że nie powiedział "pieprzyć" - A ty wyglądasz jakby miała to być kastracja.
Prychnąłem i spojrzałem kumplowi w oczy.
- Właśnie o to chodzi o tą jej seksowność. Niesamowicie mnie podnieca. Z brzydszą mógłbym się jakoś kontrolować, ale z Vicky? Chcę, żeby jej również było dobrze.
Slash uśmiechnął się. Ale nie w chamski sposób, tylko jakby zdał sobie sprawę z czegoś miłego.
- Coś za bardzo zależy ci na Victorii, żeby to spieprzyć. - rzekł
- Ale czy mój kutas o tym wie? On ma tylko połączenie z oczami i z rękoma, a nie z mózgiem i uczuciami.
Slash poklepał mnie po ramieniu.
- Poradzisz sobie. - dodał i odszedł w stronę działu ze słodyczami.
No tak. Nie może mi powiedzieć nic więcej. Faceci nie rozmawiają ze sobą o uczuciach.
Spotkaliśmy się wszyscy przy kasie. Zauważyłem spore ilości warzyw, owoców, słodyczy, pieczywa - alkohol oczywiście też był.
Droga powrotna minęła mi jakoś milej, za to Vicky była cichsza. Zbliżała się szósta i trzeba było wymyślić plany na wieczór.
- Ja chcę pogadać o przyjęciu Vicky do gangu i rodziny. - zaczął Steven, a Slash go poparł
- To możemy zrobić w każdej chwili, myślę że impreza powitalna byłaby lepsza. - odparł Axl, Izzy się z nim zgodził
- A może dacie Victorii jedną noc spokoju? - zaproponowałem
- Jutro muszę wcześnie iść do prac. - dodała dziewczyna - Dziś i tak miałam dosyć wrażeń.
Chłopaki niechętnie przyznali nam racje. Do domu doszliśmy o wpół do siódmej. Victoria podziękowała za kolacje, bo była padnięta i poszła na górę z samym jabłkiem. Zostałem z kumplami w kuchni. Izzy (który tak na prawdę w sklepie chodził sam) i Steven próbowali zrobić jakąś zapiekankę, a Slash przygotowywał, o dziwo, herbatę. Ja i Axl siedzieliśmy przy stole, a już po chwili dołączyła do nas reszta.
- Victoria na pewno nie zejdzie na kolację? - zapytał Slash
- Jest bardziej zmęczona niż głodna, a jutro musi bardzo wcześnie wstać, więc chyba nie. - stwierdziłem - A tak przy okazji, to o niej sądzicie?
Steven rzucił mi spojrzenie typu "nie zadawaj głupich pytań".
- Chcemy ją w gangu i w rodzinie, czy to nie wystarczająca opinia o twojej dziewczynie? - zapytał
Drgnąłem. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się, że wspaniała Victoria jest moją dziewczyną.
Nim zacząłem drążyć ten temat, Axl nie wiadomo skąd wyciągnął marker oraz wielki zwój papieru i rozłożył go na stole. Zebraliśmy się wokół niego.
- Dobra zaczynamy obstawiać. - zarządził Rudy - Kiedy Duff i Vicky zerwą? Slash?
- Miesiąc. - odparł, jakby mówił o pogodzie
Axl kiwnął głową.
- Yhm. - Axl zanotował - Izzy? - wywołany pokręcił przecząco głową - Okay. Steven?
- Pobiorą się. - odparł patrząc się w sufit
Axl parsknął, reszta - łącznie ze mną - wpatrywała się w milczeniu w Adlera.
- Twój optymizm rozśmieszyłby nawet Reeversa. - rzekł Axl, skrobiąc o odpowiedniej rubryce - Ja wam daję pół roku; w końcu się lubicie, a Vicky będzie w naszej rodzince. Dobra dalej: przyczyny zerwania.
- Victoria będzie miała dość pantoflarstwa. - rzucił z uśmiechem Slash
- Może się nim znudzić. - odparł Steven, wzruszając ramionami
- Ej no. - skrzywiłem się, nie byłem pewny, gdzie kończą się żarty na temat tego idiotyzmu.
- Johnny? - dopytywał Rudzielec
- Wróci jej były. - powiedział
Znów zamilkliśmy ze zdziwienia. Axl jednak zanotował.
- Ja się zgadzam ze Slashem. - przybili sobie piątki - Ale możemy pobawić się w potencjalne małżeństwa. Kiedy się pobiorą?
- Za rok. - odparł Steven
- Trzy lata. - Slash otworzył swoje kolejne piwo; zapiekanka "się" spaliła
- 10. - parsknął Axl i nagryzmolił obok swojego imienia
Izzy znowu odmówił głosu, chyba podobnie jak ja, uważał to za głupotę.
Teraz przeszli do liczby dzieci. Adler stawia na dwójkę, Izzy na jedno, Axl na siódemkę; ha ha; a Slash jest przekonany o tym, że jestem bezpłodny.
- W porządku. - Axl nagryzmolił ostatnie przypuszczenia - Każdy przegrany płaci 20 dolców reszcie. Przykład: jeśli po miesiącu Duff i Victoria dalej będą razem, Slash płaci nam po 20 dolarów, oprócz Duffa oczywiście. Jeśli jednak po miesiącu zerwą każdy z nas płaci jemu.
- Dlaczego ja nie mogę obstawiać i wygrywać? - pożaliłem się
- Bo twoją nagrodą będzie Victoria, matole. - wywrócił oczami Axl - Jeśli zerwiecie, postawimy ci tyle kolejek, aż się nie urżniesz. Jak się zaręczycie, wyprawimy wieczór kawalerski. Za każde dziecko dostaniesz piwo i pieluchę.
- Tak byście zrobili nawet bez zakładów. - prychnąłem i skończyłem pić herbatę Tak w ogóle to się muszę pochwalić, że dzisiaj nie piłem żadnego alkoholu.
Zmierzyłem kolegów spojrzeniem dla wariatów i poszedłem na górę. Myślałem nad słowami Stevena. W jego i chłopaków oczach  byłem zakochany. Ale czy naprawdę tak było?
Wszedłem do pokoju, Victoria stała właśnie przy otwartej szafie. Miała na sobie połyskujący, złoty szlafrok, przylegający do jej ciała w sposób podkreślający kształty. Brunetka zerknęła na mnie z uśmiechem.
- Obgadywaliście mnie? - zapytała
Objąłem ją od tyłu i pocałowałem w policzek.
- Robili nawet zakłady, a Steven walnął że...
Zawahałem się. Czy rozsądnie było tak szybko rozmawiać o uczuciach?
Dziewczyna odwróciła się do mnie z zainteresowaną miną.
- Że co?
Puściłem ją i usiadłem na skraju łóżka.
- Później ci powiem. - obiecałem
Dziewczyna usiadła mi na kolanach z uważnym spojrzeniem skupionym na moich oczach.
- W porządku. - rzekła i rozwiązała pasek szlafroka
Pod spodem miała tylko czarną bieliznę. Wzrok utkwiłem w jej piersiach, tak kusząco wyglądały w miseczkach C. Poczułem przypływ gorąca. Spojrzałem Victorii w oczy, uśmiechały się figlarnie.
- Myślałeś, że wcześniej żartowałam? - zapytała
Pochyliła się nade mną, by mnie pocałować. Delikatnie ją odepchnąłem.
- Daj mi 5 minut, na prysznic. Nawet 3.
- No leć! - odparła z cichym śmiechem
Z komody porwałem bokserki i zamknąłem się w łazience. Wszedłem pod prysznic ze szczoteczką w buzi. Raz dwa się umyłem i wytarłem ciało. Stojąc w bokserkach dałem sobie w twarz.
- Poradzisz sobie. - nakazałem sobie i poszedłem do Vicky
W pokoju paliły się dwie nocne lampki, wszystko było bardzo dobrze oświetlone. Zamknąłem drzwi na klucz i podszedłem do łóżka. Oczy Victorii błyszczały z podniecenia. Położyłem się na niej i zacząłem całować. Dziewczyna jak zwykle objęła mnie nogami, tylko że tym razem odczuwałem taką bliskość mocniej, gdyż mieliśmy na sobie bieliznę.
W pewnym momencie Victoria obróciła mnie na plecy, dalej całując. Powoli przejechałem dłońmi od jej bioder do stanika i rozpiąłem go. Przewróciłem Victorię z powrotem na plecy, pieszcząc dłońmi jej piersi. Ustami przeszedłem na szyję, dekolt, dłuższą chwilę poświęciłem jej piersiom. W lewym sutku miała kolczyk. Uśmiechnąłem się widząc go. Potem parę pocałunków na brzuchu i wyprostowałem się. Chwyciłem za majtki Victorii, która uniosła biodra, by mi w tym pomóc. Sam też pozbyłem się bokserek i założyłem prezerwatywę. Wsunąłem się pomiędzy nogi Vicky, całując ją. Złapałem jej dłonie nad głową i powoli wszedłem w nią. Chwilę posuwałem Victorię w milczeniu wypełnionym naszymi głośniejszymi oddechami. Gdy trochę przyśpieszyłem i dziewczyna zaczęła wydawać pierwsze jęki, znów ucałowałem jej rozchylone wargi. Jej dłonie zjechały na moje plecy.
- Jesteś taka piękna. - szepnąłem jej do ucha
Moje usta po raz pierwszy prawiły komplementy podczas seksu i nagle nie mogły przestać, aż nie odczułem zbliżającego się orgazmu. Palcami jednej dłoni zacząłem kręcić kółeczka wokół jej przekutego sutka.
- Duff... - jęknęła Victoria, po jej głosie rozpoznałem, że zaraz dojdzie
Podniosłem się trochę, by ujrzeć przyjemność, na twarzy mojej dziewczyny. Czułem jej podskakujące piersi, ocierające się o mój tors, oraz słyszałem jej jęki.
Doszedłem. Ona sekundę po mnie - wbiła mi wtedy paznokcie w łopatki.
Położyłem się na niej i przymknąłem oczy. Jej palce przeczesywały moje włosy, a moje usta muskały jej, a to szyję, a to płatki uszu.
W końcu wyrzuciłem prezerwatywę do kosza i położyłem się na plecach. Victoria wsunęła się pod moje ramię i zaczęła całować.  Czułem się cudownie odprężony i szczęśliwy. Teraz już byłem pewien, że to nie wina seksu po długim celibacie; po prostu zakochałem się w Victorii. Możliwość bycia z nią tak blisko mnie radowała, bo dzięki miłości potrzebowałem jej tak blisko.
Victoria musnęła mój policzek i położyła głowę przy mojej. Palcami lewej dłoni jeździła po małżowinie mego ucha.
- Jak było? - zapytałem, patrząc w te jej cudowne błyszczące oczy
- Cudownie. - znów cmoknęła mnie z uśmiechem - A tobie?
Założyłem kosmyk włosów za jej ucho.
- Dzięki tobie wszystko jest cudowne. - szepnąłem
- A powiesz mi teraz, co powiedział Steven? - zapytała, pełna nadziei
Chciałem być poważny, żeby Victoria nie myślała, że żartuję ale patrząc na nią nie sposób było się nie uśmiechać.
- Twierdzi, że jestem w tobie zakochany. - te słowa przeszły mi przez gardło łatwiej niż się spodziewałem
Victoria uniosła się, podpierając ciało na łokciu.
- A jesteś? - spytała cicho
Uśmiechnąłem się spokojnie i dotknąłem dłonią policzka dziewczyny.
- Tak.
Vicky nie zmieniła swojego zatroskanego wyrazu twarzy, aż nagle zaczęła mnie całować. Robiła to tak zachłannie jakby moje usta były tlenem, który miał się zaraz skończyć. Ująłem jej twarz w drugą dłoń i spróbowałem się delikatnie odsunąć, ale Victoria złapała mnie za głowę. Musiałem ją więc przerzucić na plecy. Wtedy się uspokoiła; spojrzałem na nią z uwagą
- Vicky, czy to że jestem w tobie zakochany, coś zmienia?
Dziewczyna przymknęła oczy, westchnęła i znów na mnie spojrzała.
- Przepraszam, nie wiem co myśleć. - szepnęła - Sprawy zaczynają się robić poważne.
Położyłem się do niej  bokiem, ujmując jej dłoń.
- My traktujemy zakochanie jako pośrednie uczucie, między "lubić" a "kochać". - wyjaśniłem - Dotyczy tylko relacji damsko-męskich. Zakochać się można w każdej chwili, w osobie którą się już trochę zna. Jeśli druga osoba to odwzajemnia, to po jakimś czasie uczucie może przejść do kochania. Nie bój się, przeszedłem, że przeszedłem na poziom wyżej. Będziemy się martwić, gdy będę pewny, że cię kocham.
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnąłem się, ale dziewczyna była śmiertelnie poważna.
- Rozumiem zmartwienie, gdybym nie odwzajemniała twojego uczucia, ale co jeśli jest na odwrót?
Potrzebowałem kilku chwil, by zrozumieć sens jej słów. Gdy to się stało poczułem ulgę. Ileż to się martwiłem, że Vicky mnie tylko lubi, a chłopaki są przecież przekonani, że tak jest; doskonałym przykładem są te durne zakłady.
Victoria wydawała się spięta, ale nie zdziwiona swoim słowami. Chyba po prostu tak jak ja nie jest przyzwyczajona do szybkiego rozwoju wydarzeń. Pogłaskałem ją po włosach, ucałowałem w policzek. Przysunąłem się do niej i ją objąłem. Victoria schowała się w moich ramionach, nie wyściubiając z ich uścisku nawet palca.
- Dobranoc, Skarbie. - szepnąłem i pocałowałem we włosy
Zasypiałem zupełnie jako nowy człowiek. Prawdziwe szczęśliwy i zakochany człowiek.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 11

O drugiej po południu wyszedłem z domu i udałem się na Geneva Street, gdzie mieścił się Shiners Hospital For Children. Od razu zauważyłem srebrny samochód Victorii, ale jej samej nie było. Oparłem się o auto, czekając. Naprzeciw miałem wejście do prawego skrzydła szpitalu. Dostałem popularnie nazywanego "zawiasu", utkwiwszy wzrok w rozsuwanych drzwiach.
- Duff! - usłyszałem wołanie Vicky
Obróciłem głowę w lewo i moje usta napotkały wargi brunetki. Z uśmiechem oddałem pocałunek, objąłem dziewczynę w pasie i rozchyliłem wargi.
- Stęskniłem się za tobą. - wyznałem, przykładając twarz do policzka Victorii
- Ja za tobą też. - objęłam mnie za szyję
Chwilę tak staliśmy, na nowo przyzwyczajając się do swojej bliskości.
Zaproponowałem Victorii, jazdę do domu. Wsiedliśmy do auta i udzielając jej wskazówek, ruszyła. Zapytałem o podróż, a potem o powiększoną rodzinę i w mgnieniu oku zajechaliśmy pod podjazd posiadłości Guns n Roses.
Okna salonu; też bez firanek; wychodziły na podwórze, więc byłem pewien, że cała zgraja nas podgląda. Podszedłem do Victorii i ująłem ją za dłonie.
- Denerwuję się bardziej niż gdybym miała poznać twoich rodziców. - wyznała, nerwowo się uśmiechając
- Wszystko będzie okay. - zapewniłem ją
Przyłożyłem dłonie do jej policzków. Uwielbiałem je całować i dotykać, jak zresztą całą dziewczyne.
Victoria pocałowała mnie. Tylko przyłożyła usta do moich, więc nie rozwijałem sytuacji.
Wtedy przypomniałem sobie o oknach bez firanek i mimowolnie się uśmiechnąłem, co przerwało ten delikatny pocałunek.
- Podglądają nas. - szepnąłem
Niebieskie oczy dziewczyny błyszczały, choć na jej twarzy mieszało się mnóstwo uczuć, niekoniecznie optymistycznych. Pocałowała mnie jeszcze raz, po czym wzięła mnie za rękę.
Podeszliśmy do drzwi, które natychmiast otworzył nam Steven Adler. Uśmiechał się w sposób, który upewnił mnie, że nas podglądali. Ale wiedziałem, że cieszy się też z przyjazdu Victorii. Specjalnie wystroił się dla niej, miał na sobie ulubioną koszulkę z krótkim rękawem i czapkę z prostym, zielonym, daszkiem.
- Witam, Victorio. - wyciągnął rękę - Jestem Steven, ale możesz mówić na mnie Popcorn.
- Miło mi cię poznać. - odpowiedziała brunetka, ściskając jego dłoń
Delikatnie nacisnąłem dłonią punkt nad biodrem dziewczyny, na znak by weszła.
Adler szedł pierwszy, zaprowadził Victorię do salonu, gdzie siedziała reszta. Na nasz widok powstali i ustawili się przed nami w rządku. Steven stał do nas bokiem, jakby to on prezentował swoją dziewczynę.
- Victoria, oto Slash, Axl Rose. - z każdym przedstawionym dziewczyna wymieniała uścisk dłoni. Z ulgą zauważyłem, że Axl się nawet uśmiechnął. - Ej, gdzie jest Izzy?
- Tu.
Obejrzeliśmy się w stronę pochodzenia dźwięku. Stradlin właśnie wyszedł ze swojego pokoju, ubrany cały na czarno, w skórzanym płaszczu i kapeluszu.
- No, to jest, Izzy Stradlin.
Izzy podszedł do Vicky i uścisnął jej dłoń. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, prócz skupienia. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego jak do wszystkich, po czym spojrzała na Slasha. Ten znów siedział na kanapie i cicho brzdąkał coś na akustycznej. Swoją drogą, Hudson miał związane włosy, więc była to okazja to przyjrzenia się jego twarzy.
- Masz fajnego akustyka. - powiedziała Vicky
Slash uniósł ręce i wykonał gest oraz spojrzenie Ojca Chrzestnego, czyli "przyjaciele, mówiłem wam".
- Uwielbiam tę dziewczynę. - rzekł i ucałował dłoń brunetki. Wszyscy widzieliśmy jej rumieńce i zaskoczoną minę. - Skarbie, jesteś pierwszą heteroseksualną kobietą, która potrafi rozpoznać rodzaje gitar. Gratuluję, Duff, czy..
Pokręciłem przecząco głową.
- Sio, ona jest moja. - zaznaczyłem i objąłem dziewczynę w pasie
Steven zrobił krok w stronę Vicky.
- Jesteś może głodna? - zapytał - Zamówiliśmy chińszczyznę.
- Ten geniusz opróżnił nam wczoraj całą lodówkę. - szturchnął mnie Slash
- To żarcie było i tak zepsute. - broniłem się - A poza tym, wy i tak nie umiecie gotować. Nic byście nie przygotowali.
- Ale ty tak, zakochany pantoflarzu. - odburknął Axl
Czułem, jak czerwienią mi się policzki.
- Duff, zabierz Victorię do pokoju. - polecił Steve - Zawołamy was, jak przyjedzie jedzenie.
- Ktoś pomorze mi z walizkami? - spytałem
Ku memu zdziwieniu z szeregu wystąpił Axl. Klepnąwszy mnie w ramię, wyszedł na dwór.
- Idź z Axlem, ja zaprowadzę Victorię. - Slash kazał dziewczynie ująć się pod rękę i ruszyli ku schodom
Przed wyjściem zerknąłem na Stevena i Izzy'ego. Blondyn uśmiechał się do mnie, a Izzy zamarł wpatrując się w jakiś punkt w ścianie.
Victoria miała pięć dużych walizek. Ja wziąłem trzy, a Axl pozostałe dwie i poszliśmy do domu.
- Dalej jesteś wrogo nastawiony? - zapytałem
Rose przewrócił oczami.
- Nigdy nie byłem. - odparł - Tylko wiesz, co sądzę o takich związkach. Victoria jest rzeczywiście ładna. Slash już ją uwielbia. Steven również jest pod wrażeniem. Zobaczymy, jak wypadnie obiad.
- Proszę, tylko nie bądźcie chamscy. - powiedziałem, kiedy wchodziliśmy po schodach - Vicky ma wprawdzie silną osobowość, ale i tak proszę, bez durnych żartów. Potraficie się zachowywać jak dorośli i o to proszę dzisiaj.
- Rozumie się. - Rudy puścił mi oczko
Weszliśmy do mojego pokoju. Slash siedział na łóżku, a Vicky stała przy komodach; rozmawiali. Na mój widok, Kudłaty wstał i uścisnął moją dłoń.
- Musi zostać. - zażądał - Victoria zostaje z nami za wszelką cenę.
Zauważyłem, że brunetka znowu się zarumieniła. Chłopaki wyszli. Podszedłem do Victorii i objąłem ją w talii.
- Jak ci się podoba? - zapytałem - Nie wiem, czego potrzebujesz w pokoju, więc mów, a ja..
-Dlaczego Axl nazwał cię zakochanym pantoflarzem? - przerwała mi pytaniem
Na sekundę zamarłem i wpatrywałem się uważnie w jej skupione, jak u Izzy'ego oczy. Potem puściłem ją i odszedłem na środek pokoju, unikając jej spojrzenia.
- A co sądzisz o chłopakach? - pytałem - Izzy dziwnie się zachowuje, ale reszta..
- Duff... - Victoria zbliżyła się do mnie
Ona nie powinna zadawać tego pytania! Przynajmniej na razie. I choć w głębi serca znałem odpowiedź, za nic w świecie nie wypowiedziałbym jej tak szybko.
Poszedłem do łazienki.
- A tu masz miejsce na kosmetyki. - wskazałem na szafkę - Jeśli będzie ci brakowało miejsca to pokombinujemy nad jeszcze jedną.
Victoria złapała za moją koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie.
- Dzięki, jesteś kochany. - wyszeptała, a jej dłonie zjechały na moje plecy
Po raz pierwszy od dawna ogłuchłem na wszystkie dźwięki poza biciem mojego serca.
Jakoś trudniej mi się oddychało, wzrok przyćmił, zwęził tylko do jednego - do ust Victorii. Z momentem ich dotknięcia nastąpiła wewnętrzna eksplozja. Przyciągnąłem mocniej brunetkę do siebie, jednocześnie pchając ją na ścianę.
Po jakimś czasie Vicky nieznacznie odsunęła głowę. Jej palce pieściły mój kark, szyję i płatki uszu.
- Chłopaki są w porządku, na razie tylko mnie zachwycają. - szeptała - Ale najwspanialszy w tym wszystkim jesteś ty.
Moje powieki mimowolnie podniosły się do góry, by oczy mogły wykryć kłamstwo. Nie zauważyły nawet śladu oszustwa. Niebieskie oczy mojej dziewczyny prawie krzyczały z rozpaczy, chcąc dodać coś jeszcze. Bolało ją to, że nie może.
Pocałowałem ją dokładnie; acz zachłannie, delikatnie; acz namiętnie. Pozwoliłem ciału działać w sposób, jaki uważało za słuszny.
- Ej, zakochani, chińszczyzna przypełzła! - krzyknął Steven, chyba specjalnie zostając pokoju, świadom co robimy w łazience.
Victoria pierwsza się ocknęła i wróciła do pokoju.
- O, Vicky, jedzenie..
- Słyszałam. - zapewniła go
Dołączyłem do nich i wziąłem Victorię za rękę. Steve uniósł brwi i zrobił minę typu "wiem co tu się dzieje, ale wam nie powiem", odwrócił i wyszedł. My z Victorią poszliśmy w jego ślady.
W salonie dostawiono fotel. Ja i Vicky siedzieliśmy na jednej kanapie, a obok dziewczyny siedział Slash. Na dwóch fotelach siedzieli Axl i Izzy. Przed nami stał niski stolik, zapełniony chińskim żarciem.
Widziałem jak chłopaki obserwują brunetkę i z dumnym uśmiechem podałem jej jeden kubek i pałeczki.
Kiedy wszyscy zaczęli jeść, zaczęło się przesłuchanie...
- Duff mówił, że skończyłaś medycynę. - zaczął Slash
- Tak, będę teraz pracowała w szpitalu  Shiners Hospital For Children, jako pielęgniarka. - wyjaśniła
Axl uniósł brwi z podziwu.
- A kim się konkretnie zajmujesz? - zapytał Rose
- Chorymi dziećmi.
- Vicky pomaga im zapoznać się z chorobami, otrząsnąć po urazach z nimi związanymi. - dodałem
- Czyli masz też trochę psychologiczne wykształcenie? - zgadywał Steven; Victoria skinęła twierdząco głową - O, w naszej rodzince przyda się psycholog.
- Na Axla? - strzeliła
Rose zamrugał powiekami, a ja i Steven zachichotaliśmy.
- A czemuż to potrzebuję psychologa? - zapytał
- Nie twierdzę, że potrzebujesz. Ale twoje niektóre gesty mogą budzić niepokój. - odparła  - Po prostu zachowujesz się dość...obscenicznie.
Wszyscy zachichotaliśmy, a Axl uśmiechał się z dumą.
- To źle, że jest zadowolony z mojego życia seksualnego? - zapytał zdziwiony, rozchylając kolana
- Nie, to bardzo dobrze. Tylko wiesz, bałabym się o własną psychikę, jeśli śpiewałbyś przy mnie i wczuł w, na przykład, "Feel my serpentine".
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wreszcie znalazła się seksowna laska, która nie chce zobaczyć twojej "serpentyny"! - Slash, szturchnął Axla, ledwo zipiąc ze śmiechu
- Bo ona teraz ogląda tylko jedną, nie moją, serpentynę. - rzucił Axl, patrząc w moją stronę, w pokoju zapadła cisza
Moją odpowiedzią był kawałek marchewki napiętej na pałeczce wystrzelony prosto w nos Axla. Cisza trwała dopóki Rose nie wybuchnął śmiechem. Wtedy wszyscy zaczęliśmy rechotać, jak po kilku działkach marihuany.
Potem poszło już gładko. Poczucie humoru Vicky, które czasem aż zwalało mnie z krzesła, działało także na chłopaków. Obiad jedliśmy prawie dwie godziny, bo tyle razy przerywaliśmy jedzenie śmiechem. Koło czwartej posprzątaliśmy i Slash, stwierdził, że trzeba zrobić zakupy.
- Mogę pójść z wami? - zapytała Vicky
Slash objął ją ramieniem.
- Jasne, skarbie. Nasza rodzinka chodzi na zakupy razem.
Kto mógł wymieniał spojrzenia z innymi. Obiad minął w świetnej atmosferze, ale to jeszcze nie znaczyło, że Victoria zostanie w rodzince i w gangu na zawsze. Ja oczywiście, chciałbym żeby została, ale decyzja musi być jednogłośna. Trzeba było się poważnie zastanowić zastanowić nad gangiem, bo Victoria była dziewczyną i musiałaby pełnić inne funkcje niż my. Co do rodzinki sprawa była prostsza, bo mniej znacząca.
Niezręczną ciszę przerwał nam Axl, obejmując Vicky z drugiej strony.
- W takim razie trzeba ci wymyślić ksywkę. - stwierdził
- Lady Marion. - odezwał się Izzy
Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem, gdyż od poznania Victorii odezwał się po raz pierwszy.
- Za długie. - reakcja Slasha, pomogła reszcie się ocknąć - A poza tym Duff nie żyję w średniowieczu, nie nosi obcisłych gatek, nie strzela z łuku i nawet nie przypomina młodego Kevina Costnera.
- No dzięki. - mruknąłem półgębkiem
- Lady Duffie! - wykrzyknął Steven
Spojrzałem na niego i popukałem się w czoło.
- No co? - spytał dalej zadowolony z siebie
- Zastanowimy się później, Steve. Teraz czas iść na zakupy. - oznajmił Axl
- Możemy przełożyć to na potem? - zapytałem - Victoria musi się jeszcze rozpakować.
Axl klepnął Slasha, a Slash walnął Rudzielca w czoło.
- Już ci ją oddajemy. - wypchnęli do mnie Vicky jak psa
- Za grosz kultury. - oburzyłem się i objąwszy brunetkę w talii wyprowadziłem ją z kuchni.
Weszliśmy do pokoju.
- Zostawić cię samą? - spytałem
Spojrzała na mnie znacząco.
- Nie, zostań. Przydasz mi się. - odpowiedziała
Usiadłem, więc na łóżku i czekałem na rozkazy.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 10


A potem dołożył mi jeszcze Steven
- I postaw się w jej sytuacji. - rzekł - Mieszkać z takimi facetami jak my? Jesteśmy bałaganiarzami, którzy klną, dużo piją, mnóstwo imprezują, chodzą późno spać i nie mają za grosz pedantyzmu.
No tak. Victoria lubiła porządek. Co do imprez i picia miała umiarkowany stosunek.
- Dajcie spokój, przecież nie chodzę z cnotliwą sztywniaczką! - krzyknąłem - Poznałem Vicky na tyle, by wiedzieć, że ją polubicie. Slash; uwielbia węże i koty, Steven; lubi żartować i robić psikusy, Izzy; uwielbia piosenki napisane przez ciebie, Axl; jest ładna.
Na to ostatnie chłopaki uśmiechnęli się, poczułem przypływ pewności siebie.
- Zaufajcie mi trochę. - ciągnąłem - Nie sprowadzę wam potwora.
Na chwilę znów zapadła cisza. Izzy wyglądał jakby krążył po nieprzyjemnych  mu terenach, Steven rozwalił się na kanapie z uśmiechem mówiącym "życie jest piękne". Slash patrzył na mnie w sposób dodający otuchy.
Axl uderzał palcami o przedramię fotela i kiwał głową tak, jakby słuchał ulubionego kawałka R'n'B.
- Cholera, Duff ma laskę. - mruknął w którymś momencie i zaśmiał się. Spojrzał na mnie z uśmiechem, którego nienawidziłem, mówił; wiem coś o tobie lepiej od ciebie - Ty po prostu chcesz ją zaliczyć.
Chłopaki spojrzeli na mnie. Nawet z twarzy Izzy'ego zniknął grymas niesmaku.
- Axl, do cholery jasnej, nie starałbym się sprowadzić Victorię z Seattle do Los Angeles i prosił, by podjęła tu pracę tylko po to, bym mógł się z nią przespać. - wycedziłem
- To co, zakochałeś się? - zadrwił
Patrzyłem na niego z rządzą mordu w oczach. Jemu łatwo było żartować sobie z takich rzeczy, bo jakimś cudem wszystkie laski same pchały mu się na kolana. Ja jednak szanowałem kobiety nieco bardziej niż on i traktowałem Victorię jak kogoś bardzo bliskiego.
Już miałem wstać, kiedy głos w sprawie zabrał Izzy.
- Jak ona się nazywa? - zapytał
- Victoria Mush.
Gitarzysta znów przybrał minę kogoś uderzonego w brzuch.
- Znasz ją? - zasugerował Slash
Stradlin nie odpowiedział. Zamknął oczy i zakrył je dłonią. Teraz ja poczułem się jak ktoś uderzony w brzuch.
- Kiedyś, dawno temu, znałem taką jedną Victorię Mush. - powiedział w końcu cichym, lekko zachrypniętym głosem
- Cholera, jestem w twoim wieku, nie mów tak, bo czuję się staro. - fuknął Axl
- Duff, masz jej zdjęcie? - spytał Slash
Syknąłem, ale ze mnie idiota. Pokręciłem przecząco głową. Izzy nachylił się w moją stronę.
- Wzrostu Stevena, średniej długości blond włosy, jasna karnacja, trochę grecka uroda. - wymieniał
Znów pokręciłem głową z lekką ulgą na sercu.
- Raczej twojego wzrostu, długie brązowe włosy, raczej opalona.
Stradlin podszedł do mnie wyraźnie czymś podekscytowany.
- Kobiety cały czas się zmieniają. Włosy mogła zapuścić i pofarbować, może opaliła się na wakacjach, a to wszystko było tak dawno, że mogła podrosnąć.
- Ej! - oburzył się Steven
- Izzy. - westchnął Slash - Mush to popularne nazwisko. Ale żeby mieć pewność, musisz podać bardziej uniwersalne informacje.
Gitarzysta myślał chwilę, drapiąc się po głowie.
- Studiuję ekonomię? - zapytał
Uspokoiłem się całkowicie. Izzy sugerował, że Vicky nadal studiuję i w dodatku coś, czym nie była zainteresowana.
- Nie, skończyła medycynę. - oznajmiłem spokojnie
- Medycynę? - powtórzył, zdziwiony. Znów wyglądał jak po laniu - Moja Victoria nie lubiła nawet oglądać "Ostrego Dyżuru".
Chłopaki nadstawili uszu.
- Twoja Victoria? - uśmiechnął się Rose
- Nooo... Kiedyś ze sobą chodziliśmy. Strasznie ją kochałem, ale zrozumiałem to, jak to bywa po zerwaniu. Nie mamy ze sobą żadnego  kontaktu.
Trochę było mi żal Izzy'ego. Zawsze wydawał się być niezniszczalny, pewny siebie, zdobywający wszystko, czego tylko zapragnie. A tu okazało się, że ma słabość do pewnej Victorii. Axl Rose i on są najbardziej odporni na miłość, w naszym zespole. Axl sam tak zdecydował, ale Izzy chyba dalej kochał tamtą Victorię i po prostu nie potrafił się znowu zakochać.
- Czemu w ogóle z nią zrywałeś? - z zadumy wyrwało mnie pytanie Stevena
Izzy westchnął i przetarł dłońmi twarz.
- Wśród swoich wielu zalet miała jedną, poważną wadę: nie rozumiała mojej miłości do muzyki. - rzekł - Była o nią zazdrosna. Musiałem wybrać ona, albo zespół. Byłem przekonany, że jeszcze się kiedyś zakocham i zostawiłem ją.
- Czekaj, mówiłeś, że to było dawno temu, a my nie znamy się dłużej niż trzy lata. - zauważył Slash
- Poznałem ją trochę wcześniej. - mruknął
Serce załomotało mi szybciej.
- Kiedy? - chciałem wiedzieć
Stradlin spojrzał mi w oczy. Wyglądał na niemożliwie zmęczonego człowieka i w parę sekund postarzał się o kilka lat.
- Dobre, parę lat temu, dokładnie nie... nie pamiętam. - wstał i poszedł do swojego pokoju, który znajdował się na lewo od telewizora. Po prawej był pokój Axla. Reszta z nas rezydowała na górze.
- Kurde, niezły jest. - odezwał się Steven - Pamięta imię swojej byłej z tak dalekiej przeszłości. Ja ledwo pamiętam, co robiłem dziś rano.
- Rzygałeś, ot co. - odparł Slash - Musisz ograniczyć te fast foody do przyszłego tygodnia, bo nie chcemy, żebyś zaczął rzygać w połowie wywiadu.
- Victoria dobrze gotuje! - krzyknąłem - Kolejny plus!
- A ten dalej swoje. - burknął Axl
Zmierzyłem kumpli poważnym spojrzeniem.
- Mamy dwa wyjścia. - oznajmiłem, śmiertelnie poważnym tonem - Albo jutro przyjmiecie Vicky, bez złego słowa o niej, albo się wyprowadzę.
- Taa, do jutra znajdziesz sobie jakieś gniazdko. - zadrwił Rudy
Slash syknął na niego, po czym podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział - Zobaczymy, co wyjdzie z tego zauroczenia.
- Może być niezły ubaw. - zachichotał Steven
Przewróciłem oczami i wyszedłem z salonu. W kuchni odgrzałem sobie hamburgera i z nim oraz z torbą poszedłem do swojego pokoju na piętrze. Zaraz przy schodach pokój miał Slash. Naprzeciwko niego swoim królestwem zarządzał Steven, a obok niego ja. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi na bardzo duży balkon. To tam Rudzielec zabierał czasem dziewczyny, by piękno nocy i miasta, utwierdziło w nich przekonanie, że Axl jest słodkim romantykiem.
Na samym początku mieszkali tu tylko Slash i Steven, ale szybko pojawiła się większa potrzeba na czynsz, gdyż tylko wynajmowali dom. Zebrało się nas tylu, że w końcu kupiliśmy posiadłość. Byliśmy co prawda niezależni finansowo i każdy z nas mógł mieszkać osobno, jednak za domem mieliśmy własne studio i razem mieszkając lepiej nam się tworzyło. No i imprezy były lepsze. Jasne, minusów było wiele. Bałagan, nie równy podział obowiązków i zero prywatności. Wytrzymuję to, bo kiedyś to się zmieni i na pewno zatęsknię za towarzystwem kumpli.
Mój pokój był dla mnie idealnej wielkości. Dzięki szarym ścianom i staromodnym żaluzjom zawsze panował tu półmrok. Pod dwoma oknami, naprzeciw drzwi, stało moje łóżko, ustawione w kącie i po jego jednej stronie stała mała etażerka. Przy ścianie prostopadłej do tej z oknami stały dwie wąskie szafy. Ścianę z drzwiami zajmowały płyty CD, wieża oraz mała komoda z telewizorem. Jedna ściana była prawie naga, więc ustawiłem koło niej bas i krzesło. Kiedy się wkurwiłem, zamykałem się w pokoju, grałem i patrzyłem się na tą ścianę. Była wyjątkowa, bo rysunki, które są na niej tworzyłem razem ze wszystkimi chłopakami. Wyglądała tak:


Idąc dalej. W ścianie z oknami były jeszcze jedne drzwi. Drzwi do łazienki, którą dzieliłem ze Stevenem. Jeszcze jedną łazienkę na spółkę mieli Axl z Izzym, na dole. Slashowi się poszczęściło i ma całą łazienkę dla siebie.
Już widziałem dwie rzeczy, które należało zmienić przed przyjazdem Victorii. Najpierw jednak rozpakowałem się i wziąłem prysznic. Wróciwszy do pokoju włączyłem muzykę i przesunąłem łóżko tak, by Vicky miała do niego dojście. Następni udałem się do Stevena, który szczęśliwie siedział u siebie. Slash i Axl chyba poszli do studia.
- Mogę na chwilę? - spytałem, włożywszy głowę do pokoju kumpla
- Jasne.
Perkusista siedział na łóżku z laptopem* na udach. Stanąłem obok niego.
- Mam taką sprawę, chodzi o łazienkę. - zacząłem i Steve podniósł na mnie wzrok - Wiesz, Vicky to dziewczyna i pewnie trochę przyborów łazienkowych ze sobą przywiezie. W łazience jednak nie mamy za dużo miejsca na nowe szafki, więc muszę coś zrobić z naszymi kosmetykami. Swoje zaraz poprzekładam, ale swoich też masz tam co nieco.
- Zgarnij je do mojego koszyka z bokserkami. - mruknął blondyn - Jak spotkam Rudego albo Stradlina to zapytam się, czy nie mógłbym przez jakiś czas korzystać z ich łazienki.
Uniosłem brwi z pozytywnego zaskoczenia. Takiej szczerości się nie spodziewałem.
- Steven, nie musisz...
Uniósł dłoń.
- Najpierw niech Victoria się zadomowi, a potem będziemy kombinować. - rzekł
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Steven, jak przyznał kilkadziesiąt minut wcześniej, ma niemałe kłopoty z pamięcią. Ledwo pamiętał imiona swoich dziewczyn, a tu się okazuje, że pamięta imię mojej.
Adler zaśmiał się z mojej miny.
- Słuchaj, McKagan, wszyscy się cieszymy, że znalazłeś sobie kogoś. Chłopaki za bardzo ci nie pomogli, ale to pewnie wina szoku. Wiesz, wyjeżdżasz na dwa dni, do miejsca którego nienawidzisz, a wracasz po tygodniu szczęśliwy jak fretka po dragach i oświadczasz, że zaraz przyjeżdża twoja dziewczyna, by z nami zamieszkać. Takie sytuacje rzadko nam się zdarzają. Ale wierzę, że polubimy Victorię.
- Dzięki, Steven. - poklepałem kumpla po ramieniu. Ten złapał mnie za nadgarstek i spojrzał w oczy.
- Ma siostrę? - zapytał
Zachichotałem.
- Jedna w sobotę urodziła drugie dziecko, a druga jeździ po Europie jako zatwardziała feministka. - odpowiedziałem
Steven uśmiechnął się szeroko.
- Uwielbiam takie. A teraz idź sprzątać.
Poszedłem więc do łazienki, była naprawdę nieduża. W jednym kącie stał prysznic, a w drugim sedes, pod jedną ścianą umywalka, a pod drugą szeroka, plastikowa szafka. Martwił mnie brak lustra dla Vicky, bo jedno jedyne stało przy drzwiach wejściowo-wyjściowych. Cóż, załatwię to, później.
Szafka miała trzy poziomy. Na najwyższym mieliśmy ze Stevem przybory do golenia, dezodoranty i perfumy. Na drugiej i trzeciej mieliśmy ręczniki. Obok niej stał zielony koszyk na bieliznę Stevena. Strzepnąłem je na bok i w wolne miejsce postawiłem jego rzeczy. Parę ręczników ucisnąłem na najniższy poziom, resztę poskładałem na bok na drugim. Wszystkie moje przybory, również zmieściłem na drugiej półeczce.
Victorii powinna wystarczyć cała jedna półka. No, bo kurde, co ona musiała tu trzymać? Suszarka, szczotka, a te wszystkie kremiki i inne pierdółki do makijażu może trzymać u nas w pokoju.
Aaa, właśnie. Miałem zorganizować mebel na jej rzeczy.
Udałem się na strych, gdzie parę miesięcy temu Axl wyniósł dwie komody.
Zabrałem je na dół, umyłem i postawiłem obok gitary.
Część rzeczy wiszących, które udało mi się złożyć, spakowałem do jednej komody. Vicky na pewno będzie miała jakieś rzeczy do powieszenia i tu też musiałem jej zrobić miejsce. Cały pokój poodkurzałem i wywietrzyłem. Playboye i pornosy zaniosłem do Axla, on ma tak satysfakcjonujące życie seksualne, że nie będzie mi w nich grzebać.
Teraz trzeba było zając się ogółem. Od dawna przerażała mnie lodówka. Wyrzuciłem więc wszystkie przeterminowane produkty (zostało tylko piwo i maślanka Izzy'ego). Następnie wyszorowałem wnętrze, umysłem wszystkie szafki i podłogę.
Salon był najgorszy. Za telewizorem wił się istny gąszcz pajęczyn, pod meblami rozkładały się chipsy, kawałki pizzy i innych fast foodów, których po tak długim czasie nie potrafiłem rozpoznać.
Brzydko wyglądały okna bez firanek, ale tu już nic nie mogłem zdziałać. Po pierwsze, ostatni komplet zasłon porwaliśmy na ostatniej imprezie miesiąc temu i żadnemu z nas nie śpieszyło się kupić nowych. A po drugie to.. cholera, nie umiałbym ich powiesić.
Zwinąłem brązowy dywan, na którym stały meble, wypastowałem podłogę i położyłem dywan z powrotem na miejscu.
Kiedy przesuwałem kanapę z powrotem na miejsce do domu wróciła reszta zespołu, a Steven i Izzy zleźli na dół.
- Duff, dlaczego śmierdzące worki stoją przy drzwiach? - zapytał Slash
- Zaraz je wyniosę. - obiecałem
Cała czwórka w milczeniu obejrzała salon. Axl nagle napotkał wiadro z mopem, pisnął i wskoczył Izzy'emu na ręce.
- Cholera, co ty robisz? - spytał gitarzysta, odczepiając Axla od swojej koszulki
- Sprzątam, żebyście mogli uwierzyć, że w tym domu może mieszkać kobieta. - odparłem z dumą
Chłopaki wymienili się spojrzeniami. Nie chcąc słuchać kazań, poszedłem wyrzucić worki ze śmieciami. Kampania podążyła za mną.
- Wysprzątałeś cały dom dla Vicky? - spytał z podziwem, zachwycony Slash
- Nie, tylko mój pokój, kuchnię, salon i trochę łazienkę, czyli miejsca w których Vicky będzie bywać. Mam nadzieję, że w waszych jej nie zobaczę. - wyrzuciłem worki do koszy
- Ja dla Lottie, ledwo wstawiłem komody do siebie. - przypomniał sobie Axl
- Właśnie, pożyczyłem je. - wyjaśniłem - Na rzeczy Victorii.
- Ależ one muszą być strasznie zakurzone! - wykrzyknął Rudy i chyba nie ze złości o komody; wróciliśmy do domu
- No to wziąłem szmatkę i je wytarłem. - odparłem, tonem tłumaczącym dziecku, w którą stronę odkręca się butelkę
Znaleźliśmy się w kuchni. Chłopaki oglądali pustą lodówkę. Izzy wziął swoją maślankę, a my po piwie. Spojrzałem na Rudego. Nie wyglądał przyjaźnie.
- Czy ty, aby nie przesadzasz? - zastanawiał się
Musiałem ulotnić się stamtąd jak najszybciej.
- Axl... - złożyłem ręce jak do modlitwy i przytknąłem palcem do nosa - Nie musisz mi pomagać tak jak Steven, ale przynajmniej mi nie przeszkadzaj.
Wyszedłem z kuchni. Kiedy zamknąłem się w swoim pokoju, zadzwoniła moja komórka. Z radością zauważyłem, że dzwoni Victoria.
- Hej. - przywitałem się
- Cześć, dobrze cię znowu usłyszeć. - powiedziała
- I nawzajem. Wszystko jest już gotowe na twój przyjazd. Chłopaki już nie mogą się doczekać, a u siebie przygotowałem dla ciebie miejsce.
Wiedziałem, że w tym momencie uśmiecha się, w wyjątkowy dla siebie sposób.
- Jesteś kochany. Ja już się spakowałam. Wyjadę jutro rano, postaram się być koło południa.
- Świetnie, już nie mogę się doczekać. - i już miałem się pożegnać, ale przypomniała mi się rozmowa z Izzym - Vicky, bo ja chciałem się spytać.. Jak miał na imię twój były?
- Jordan. Ale czemu pytasz? Coś się stało?
Uspokoiłem się. Izzy ma na imię Jeff.
- No, bo widzisz. Kojarzysz Izzy'ego Stradlina?
- To wasz rytmiczny? A owszem.
- No, bo jak dzisiaj rozmawialiśmy o tobie, to jemu przypomniało się, że kiedyś znał jakąś Victorię Mush. - brak nagłego zapowietrzenia się to również dobry znak - Wprawdzie po porównaniu ciebie z tamtą wyszły różnice, ale wolałbym od ciebie usłyszeć, że nie znasz Izzy'ego.
O tym, że byli razem nie wspomniałem. Dostałbym zawału, gdyby okazało się, że Izzy był pierwszym facetem Vicky.
- Nie, Duff. Musiało mu się coś pomylić. - odparła zupełnie spokojnie - Nigdy go nie spotkałam.
Moje serce i oddech wróciły do normalnego rytmu.
- Okay, to zadzwoń jutro... Pa
- No, pa.
Wyznanie miłości czy jakiekolwiek bardziej romantyczne zakończenie cisnęło mi się na usta, ale ręce trzeźwo zakończyły połączenie, zanim pijane usta coś palnęły.
_____________________________________________________________________________
* - wspominałam o tym, że opowiadanie dzieje się w naszych czasach, ale GnR jest jeszcze piękne i młode?

czwartek, 8 sierpnia 2013

One Shot - Plaża


Cisza. Wszyscy zrelaksowani siedzimy w salonie i palimy papierosy. Ten jakże cudowny stan przerwał nam Steven.
- Tej, kurwa, mam pomysł.
Westchnąwszy, otworzyłem przymknięte oczy i zdusiłem fajkę w popielniczce.
- Co znowu wymyśliłeś?
Adler wyprostował się na fotelu, wypiął dumnie pierś i rzekł.
- Idziemy na plaże.
W salonie zapanowało ożywienie, chłopakom widocznie spodobał się ten pomysł. Ja natomiast osunąłem się w siedzisku, a swój cylinder zsunąłem na twarz i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
- Ale chcesz iść teraz? - spytał ktoś, chyba McKagan
- No, a czemu nie? Jest ładna pogoda to trza korzystać. A przy okazji Georgunio sobie pobiega. - rozmarzył się perkusista
Georgunio kurwa srunio.
- Wpuszczą go? - dopytywał Axl
- Ja już się postaram, żeby go wpuścili.
Zapadła cisza, którą po chwili przerwał Rudy.
- Jestem za.
- Ja w sumie też. - poparł do Żyrafa
Zrzuciłem z twarzy cylinder i przypatrywałem się Stradlinowi, który jeszcze nie podjął decyzji.
Spojrzałem na niego błagalnie, na co parsknął śmiechem.
- Mogę iść.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zawyłem zrozpaczony - Ale mi się nie chce, nigdzie leźć! Nie zgadzam się!
- Ja pierdole, Slash. - odezwał się Duff - O co ci znowu chodzi? Od wczoraj chodzisz naburmuszony.
- Spytaj się Wiewióry!
Wskazałem palcem na Rose'a.
- Ej! Po pierwsze: NIE JESTEM WIEWRIÓRĄ! - odchrząknął, po wrzaśnięciu - A po drugie, to byłem wtedy pijany i już cie przepraszałem!
Mierzyliśmy się przez chwilę wściekłym wzrokiem.
- Co wyście sobie znowu zrobili, no co? - powiedział, jak zwykle opanowany, Izzy i zaczął rozmasowywać sobie skronie
- Ten chuj zerwał mi strunę!

~*~

Skończyło się na tym, że Axl znów mnie przeprosił i się pogodziliśmy. Idziemy też na plażę, ale w sumie, to się teraz z tego cieszę.
Tyle dup w bikini... Ach...
Aktualnie szliśmy na plaże.
Wzięliśmy ze sobą dwa dosyć duże koce, 12 - metrowy parawan i po jednym ręczniku dla każdego.
Przy mojej nodze dreptał, z wysuniętym językiem, George. Psiak co jakiś czas poszczekiwał wesoło.
George to szczeniak owczarka niemieckiego. Steven znalazł go parę dni temu, gdy kręcił się pod naszym ogrodzeniem i skamlał.
Pies. Nie Steven.

~*~

Na plaży rozbiliśmy się bez większych kłopotów. Bez większych, bo Axl prawie się wyjebał zdejmując portki.
Półtorej godziny później
Leżałem plackiem na brzuchu i się opalałem. Chciało mi się trochę spać.
Nagle doszedł do mnie szczebiot Stevena.
- Nio cio masz w mojdźcie, malutki? Nio cio?
Potem Adler zamilkł. W jego przypadku jest to dość dziwne i rzadki spotykane zjawisko, więc zacząłem się bać. Albo stało się coś naprawdę poważnego, albo George go zeżarł.
- Ej, chłopaki... Zobaczcie... - wyszeptał - Kurwa...
Przewróciłem się na plecy i otworzyłem oczy. Słońce mnie oślepiło, ale szybko przeniosłem wzrok na psa.
To co zobaczyłem trochę mnie rozbawiło. Szczeniak trzymał w pysku stanik od bikini.
Przyczołgałem się do niego i próbowałem zabronić mu biustonosz.
- Ekhem. - ktoś chrząknął, ale nie zwróciłem na tą osobę uwagi
Pies rozluźnił nacisk szczęk i wyrwałem mu górę od kostiumu.
- Jest, kurwa! Nareszcie wyrwałem to, temu małemu skurwielowi!
Chwilę po moich wiwatach, zamarłem.
Przede mną stała śliczna ruda dziewczyna. Zakrywała piersi ręcznikiem, a jej długie, płomienno rude włosy sięgały, aż za pas.
- Cześć. - przywitała się z uśmiechem - Mogę go już zabrać?
Wskazała palcem na stanik, który ociekał psią śliną.
Posłusznie oddałem go jej i przełknąłem ślinę.
George zaczął lizać jej łydki i ciągnąć za róg ręcznika.
Dziewczyna zaśmiała się i ukucnęła, by pogłaskać szczeniaka.
- To wasz psiak?
- Tak. A właściwie to Slasha. - McKagan wskazał na mnie palcem
Zapowietrzyłem się, jeszcze sobie laska pomyśli, że to ja kazałem temu psu to zrobić!
- Prawdziwy z ciebie pies na baby, mały. - potargała psa
- Tak jak jego właściciel. - dzięki Axl
Spuściłem głowę. Po części była to prawda.
- Macie jakiś mazak? - spytała ruda
Któryś z chłopaków podał jej flamaster, a ja grzebałem stopą w piachu.
Wtedy poczułem jej ciepłą dłoń na moim przedramieniu. Pisała jakieś liczby, chyba jej numer.
Potem pocałowała mnie w policzek i wyszeptała.
- Jestem Fleur.

I odeszła, zostawiając mnie w totalnym szoku.
Jednaka warto było wybrać się na tą plażę.