wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 19

Dwa dni później, w sobotę, Victoria spała, kiedy ja też spałem. W tygodniu jest na odwrót, więc dziewczyna w weekendy śpi do późna. Piątek był dość dziwny. 
Moja ukochana wcześnie wyszła, a wykończeni po imprezie i numerkach chłopaki spali do południa, więc przez połowę dnia nie miałem co robić, a i później się nie polepszyło, bo tylko ja nie miałem kaca. Ta bezczynność zmusiła mnie do wspominania czwartkowego wieczoru. Tak od tego wariowałem, że wygadałem się Axlowi. Nie chodziło mi o jakąś radę. Po prostu miałem się podzielić moimi wątpliwościami. I Rose nic nie poradził, tylko otworzył kolejne piwo (za to go podziwiam. Kiedy ja mam kaca, nie mogę patrzeć na żaden alkohol).
Wieczorem było całkiem okay, a z Vicky spędziliśmy już trochę tradycyjne godziny w sypialni.
Także dzisiaj o dziesiątej zszedłem do kuchni i zrobiłem kawę; miałem na sobie koszulkę od dziewczyny. Przy stole siedziała reszta (co zdarza się tylko w weekendy, i to od niedawna. Zakładam, że to z powodu Victorii) i zajadała tosty. Usiadłem do stołu, na którym zauważyłem mój telefon, ale przecież miałem go w kieszeni.
-Fajna koszulka, Duff - powiedział Steven - Skąd masz?
- Od Victorii. Ej, skąd wziął się…
- To moje. - rzekł Axl, widząc moje zaintrygowane spojrzenie. - Oprócz Vicky telefon jest twoją najlepszą własnością, więc sprawiłem sobie taki. Dziewczyny przecież nie sklonuję.
- A do oryginału się nie zbliżaj. - powiedziałem
Rudy uniósł dłonie w obronnym geście i chwilę jedliśmy w milczeniu, aż nie dołączyła do nas Victoria.
- Hej, Vicky, zrobisz nam też takie koszulki? - zapytał Steve
Dziewczyna z uśmiechem zgodziła się. Każdy z nią musiał się przywitać, więc wykorzystałem tę chwilę, by zrobić jej kawy. Brunetka uwielbiała taką z mlekiem, ale nie było już żadnej butelki w lodówce.
- Ej, wczoraj były jeszcze dwa mleka. - pożaliłem się
- Hmm, to może skoczysz po butelkę? - zaproponował Slash - No proszę, zajmie ci to tylko dziesięć minut. Też bym się napił kawy z mlekiem.
Zerknąłem na Victorię, która była zajęta robieniem tostów, nieświadoma, że specjalnie dla niej pojadę po mleko.
Ale ze mnie pantoflarz („zakochany pantoflarz!”. Ej, wynoś się z mojej głowy!).
- Zaraz wracam. - cmoknąłem brunetkę w policzek i wyszedłem
Durny, nie podejrzewałem niczego. Przecież Slash pije tylko mocną kawę, espresso. Nigdy inną, nigdy z mlekiem.
Nie było mnie nawet piętnaście minut, a gdy wróciłem, chłopaki siedzieli sami w kuchni.
- Gdzie Victoria? - spytałem, chowając mleko do lodówki
- Skończony idioto, masz za swoje. - warknął Axl
Spojrzałem na niego zdumiony. Wszyscy mieli ponure i wkurzone miny.
- Nie pozwolimy, by przez twoją głupotę Victoria odeszła. - dodał Steven
- O co wam kurwa chodzi? - zapytałem, poirytowany
Izzy zmierzył mnie spojrzeniem typu „nie rżnij głupa”.
- Idź do pokoju i wyjaśnij jej to!-nakazał.
Nie zapytawszy, co takiego mam wyjaśniać, poszedłem na górę. Dziewczyna wyglądała przez okno, stała do mnie bokiem. Ruszyłem do niej z rozprostowanymi ramionami.
- Co za durnoty…
- Zostaw mnie. - brunetka odsunęła się.
Znowu płakała.
- Kochanie, o co chodzi?
- Boże, ja ci uwierzyłam w te wszystkie bzdury! - krzyknęła - Jaka to jestem dla ciebie ważna, jak mnie kochasz, a tu okazuje się, że jestem tylko czymś do regularnego posuwania!
Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
Ja pierdole. Co ci idioci jej powiedzieli?!
- Skarbie, wytłumacz mi, co się stało, bo naprawdę nie wiem. - poprosiłem
Brunetka pociągnęła nosem i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Kim jest Sarah? - spytała cichym głosikiem
Okay, już zaczynam się domyślać, o co chodzi, ale jak wytłumaczyć kobiecie myślącej, że jest zdradzania, że nie jest zdradzana?
- Nie znam żadnej Sary. - powiedziałem
- Nie chrzań, rozmawiałam z nią! - wrzasnęła przez łzy - Zadzwoniła, kiedy wyszedłeś do sklepu. Chciała ci powiedzieć, że spóźni się na spotkanie, co chwilę przepraszała i nazywała cię swoim koteczkiem…
Serce minimalnie mi się uspokoiło, gdyż dostrzegłem światełko w tunelu.
- Vicky, to był telefon Axla, ja mam swój przy sobie - na dowód wyciągnąłem go z kieszeni i pokazałem
Dziewczyna zamarła. Widziałem, że chciałaby mi uwierzyć, ale miała za mało dowodów. Wybiegła z pokoju, a ja za nią. Zatrzymałem się w wejściu do kuchni.
- Axl, czy ja odebrałam twój telefon? - zapytała
- Yep - odparł, jak gdyby nigdy nic
- Dlaczego…- głos jej zadrżał; znów zbierało się jej na płacz
- Chcieliśmy zobaczyć twoją reakcję na wieść, że McKagan cię zdradza.
Szanowni państwo, zespół Guns n' Roses w składnie W. Axl Rose, Steven Adler, Slash, i Izzy Stradlin wymyślili największy idiotyzm na świecie.
- Mój Boże. - szepnęła Vicky, ukryła twarz w dłoniach i załkała
Chłopaki spojrzeli po sobie, zdumieni. Slash wstał z uśmiechem matki dziecka, które płakało nad rozwalonym lodem, i przytulił brunetkę.
- Och, skarbie. - mruknął Slash - To miało być na żarty. Duffy cię oczywiście nie zdradza, jest w tobie ślepo zakochany, a Sarah na pewno go nie zna, bo to moja, ekhem, nasza znajoma z czwartkowej imprezy. Nasz mały Duff boi się, że nie kochasz go tak mocno, jak on ciebie, więc postawiliśmy mu pomóc.
- Nie potrzebowałem tego. - powiedziałem, bo dziewczyna była gotowa pomyśleć, że to ja prosiłem chłopaków o ten cyrk
Victoria odsunęła się od Hudsona i patrząc na resztę krzyknęła:
- Mam wykrzyczeć z Empire State Building, że kocham Duffa? Dla waszej wiadomości: tak, cholera, kocham go! Mam dość waszych durnych dowcipów ośmieszających go i tych wszystkich docinek o pantoflarzu. On przynajmniej zapewnia mnie o swojej miłości, jak ja nie robię, ale nie dlatego, że go nie kocham. Po prostu myślałam, że wystarczająco okazuję mu miłość, kiedy jesteśmy sami. - spojrzała mi w oczy - Widocznie się pomyliłam.
Minęła mnie i poszła na górę.
- Stary, my…
- Nie, spieprzaj. - warknąłem na nich - Najpierw myśli, że mam inną babkę na boku, a potem, że zdradzam wszystko o naszym związku i robię z niej nieczułą sukę. Wielkie, kurwa, dzięki.
Rudy spojrzał na mnie ze złością.
- Ej, sam przecież wczoraj mówiłeś, że…
- Że boję się, że dalej kocha swojego byłego! - dokończyłem - Ani razu nie powiedziałem, że mnie nie kocha. Ale przedwczoraj wszystko sobie wyjaśniliśmy i wiem, że on już dla niej nic nie znaczy. Victoria jest teraz ze mną.
Nikt tego nie skomentował. Izzy nagle wstał i zaczął robić kawę z mlekiem. Przyglądając mu się myślałem o wszystkim, łącznie z wizytą w aptece. Wtem Stradlin stanął przy mnie z kawą.
- Pójdę z nią pogadać, ok?
Nie słyszałem go. Małe, upierdliwe zwierzątko o ostrych zębach biegało mi teraz po głowie. Izzy odszedł, a ja na drżącym nogach doszedłem do stołu i opadłem na krzesło.
- Axl, jakie są objawy ciąży? - zapytałem szeptem, zapominając o złości. Byłem teraz kurewsko przerażony.
Rose zamrugał powiekami, bo nie rozumiał powodu zadania takiego pytania, a nie bo domyślił się tego, co ja.
- Różnie bywa. Mdłości, spanie do późna, wyczulenie na zapachy, wahania nastroju, no i brak miesiączki.
Oparłem głowę na dłoniach. Chłopaki przyglądali mi się z pytającymi minami.
- W czwartek kochaliśmy się bez zabezpieczenia. - szepnąłem - Vicky wprawdzie wzięła jakąś specjalną tabletkę, ale.. 
- No wiesz, objawy pojawiają się po jakimś czasie, a my mamy tylko jeden, który wynika raczej z twojej i naszej głupoty. - przerwał mi Steven
Slash trzepnął mnie w łeb.
- Jak mogłeś się nie zabezpieczyć?! - zirytował się
Wtem rozległy się krzyki, trzask drzwi i po chwili ciszy kroki na schodach. Izzy wszedł do kuchni wkurzony, z beżową plamą na białym T-shircie.
- Co za baba, oblała mnie kawą. - mruknął, biorąc ścierkę
Slash i Axl uśmiechnęli się lekko, Steven parsknął śmiechem,  a ja wstałem i bez słowa poszedłem na górę. Ale ja się dzisiaj nachodzę. Brunetka siedziała po turecku na łóżku. Zamknąłem drzwi i zbliżyłem się od odległość sześciu stóp.
- Porozmawiamy? - zapytałem
Vicky wyciągnęła do mnie ręce, więc usiadłem obok niej. Wdrapała mi się na kolana. Z nią w ramionach od razu było lżej na sercu.
- Przepraszam cię za tamto. - szepnąłem - Wyolbrzymili sprawę, jak zawsze.
- Duffy, wiesz, że cię kocham i i uwielbiam chłopaków. - powiedziała - Ale mimo wszystko jestem dziewczyną i nie potrafię być taka… bezwstydna jak wy. Mówicie sobie o wszystkim i głupio mi, jak opowiadasz im rzeczy, które chyba powinny zostać między nami.
- Nie mówię im wszystkiego. - zaoponowałem - Wczoraj wygadałem się chłopakom wyjątkowo, ale nie spodziewałem się, że wymyślą coś takiego. - na chwilę zamilkliśmy, a ja znów lekko podenerwowałem się na myśl o dziecku - Vicky… ta pigułka zadziałała, prawda?
Brunetka podniosła na mnie wzrok.
- Raczej tak, ale będę pewna za dwa tygodnie, jak dostanę okresu i nie będę miała żadnych objawów.
Ta odpowiedź średnio mnie uspokoiła, ale gdy pocałowałem Victorię, zapomniałem o wszystkich zmartwieniach.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Znowu to samo

Ciągle obiecuję sobie i Wam, że znowu zacznę pisać, a potem zamiast rozdziału na blogu pojawia się post z przeprosinami.
Nie wiem czy jest sens, aby ciągnąć to wszystko dalej, bo ostatnio nawet nie czytam innych blogów. To nie tak, że GNR mnie już nie interesuje, po prostu chyba się "wypalam".
Oczywiście spróbuję coś napisać, ale tym razem niczego nie obiecuję.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 18

Spędziliśmy bardzo miłe popołudnie w parku i wieczór w domu (nie w restauracji), jedząc sushi. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że w ten czwartek minie miesiąc, odkąd będę z Vicky. Nie chodziło mi nawet o zakłady, ale o świętowanie.
Siedząc z Victorią w salonie i dojadając ryż z łososiem zapytałem ją o rocznice, którą świętuje w związku.
- Obowiązkowo dzień, w którym się poznaliśmy, co roku. - odpowiedziała - Inne zależą od faceta. A co, myślisz o czwartku?
Uśmiechnąłem się.
- Tak - przyznałem - Ale patrz: niektóre rocznice będą ważniejsze dla ciebie, inne dla mnie.
Brunetka spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Pierwszego wspólnego wyjścia na zakupy czy mycia razem zębów nie musimy świętować. - zapewniła -Raczej wolałabym dzień początku naszego związku i tyle.
- Dwudziesty drugi lipiec.
- Dzisiaj mamy osiemnasty sierpnia. Rozumiem, że w czwartek świętujemy miesiąc, ale odpuśćmy sobie drugi, trzeci…
- Następne świętowanie za pół roku? - zaproponowałem
Victoria cmoknęła mnie w usta.
- W porządku.
No bomba, tylko co jaj jej dam?

* * *

Sharon mieliśmy przyjemność więcej nie zobaczyć. Axl porozmawiał o niej ze Slashem. Nie wygarnął jej wad, tylko poprosił, by chodził do niej, a nie ona do nas. Było trochę jęku i zawodu, bo gitarzysta był tak zachwycony modelką, że nie rozumiał, że my mogliśmy nie być. Miałem ważniejszy problem od pustej blondyny: organizacja pierwszej rocznicy mojego związku z Victorią. Kumple wspaniałomyślnie zamierzali urządzić imprezę w czwartek, bym musiał wyciągnąć ukochaną na miasto.
Kupiłem dla niej srebrny, delikatny łańcuszek, do plecaka spakowałem szampana i truskawki (już słyszę chichoty Rudego) i niczego nie podejrzewającą Vicky wyprowadziłem z domu o ósmej w czwartek. Była dziwnie ubrana: miała krótkie spodenki, które zakrywał długi T-shirt, który z kolei zakrywała bluza (a było dość ciepło). Prowadziłem ją bocznymi uliczkami ku nabrzeżu. Kilka lat temu znalazłem tam cichy zakątek, ukryty przed światem kamieniami i wodą.
- Wow, jak tu spokojnie. - powiedziała Vicky, kiedy usiedliśmy na gładkim głazie - Nie miałam pojęcia, że kryje się w tobie tyle romantyzmu.
Z uśmiechem objąłem ją od tyłu.
-To wszystko przez ciebie. - odpowiedziałem i cmoknąłem ją w policzek
Jakieś pół godziny spędziliśmy na zażywaniu afrodyzjaków, całując się i podziwiając Los Angeles nocą. Victorii spodobał się łańcuszek i obiecała go nosić. Kiedy go jej zapiąłem, wstała i rozpięła bluzę.
- A to mój prezent dla ciebie.
  Jednym minusem tego miejsca był to, że w nocy potrafiło tu być ciemno jak w dupie słonia. Dzisiaj wprawdzie świeciły gwiazdy i księżyc, ale Vicky stała do nich tyłem. Wziąłem komórkę i poświeciłem na dziewczynę.
- Seks? - zgadywałem
Brunetka zachichotała.
- Nie, głuptasie, koszulka.
  Uniosłem pytająco brwi, więc uklękła przede mną, dzięki czemu lepiej widziałem swój prezent. Koszulka była za duża na Victorię, cała czarna, choć część przednia przedstawiała duży biały napis głoszący: WHERE'S MY VODKA?
- Podoba ci się? - zapytała Vicky
- Jest świetna.
Chciałem podziękować ukochanej pocałunkiem, ale wstała z uwodzicielskim uśmiechem.
Jednym ruchem ściągnęła koszulkę, a ja…
Cholera, ona NIC nie miała pod spodem. Żadnych spodenek, bielizny, NIC.
Victoria usiadła mi na udach i objęła za szyję. Czekała na mój ruch. Z ledwością powstrzymałem się przed rzuceniem na nią. Po raz pierwszy coś zdominowało chęć do pieprzenia się.
- Kocham cię, Vicky. - szepnąłem - Cholernie cię kocham. Jak nikogo wcześniej.
Nie odpowiedziała mi od razu; przyglądała mi się. Nic nie potrafiłem odczytać z jej twarzy. W ukrywaniu emocji była czasem tak dobra jak Izzy.
Czy wyznanie miłości po miesiącu chodzenia było wielkim wykroczeniem? Po głowie chodził mi „Dust N Bones ”… Ale przecież to nie jest o czymś "miłym". Czyż bym aż tak się bał, że Vicoria i tak zniknie z mojego życia?
- Myślałam, że pokocham nigdy nikogo więcej oprócz Jordana.  -rzekła cicho - Ale nie dlatego, że go dalej kocham, tylko… Zostawił mnie po ośmiu latach. Nie przeżyję drugiego takie rozstania, Duff. A mimo to też cię kocham. Nie mocniej czy słabiej od Jordana. Inaczej. Ale kocham i chcę z tobą być.
Coś w moim środku się załamało, czułem, jak to coś krwawi. "She loved him yesterday", "Time moves on"… Victoria po prostu miała dość samotności. Nagle zacząłem się bać, że gdyby jej były by ją odnalazł i poprosił o drugą szansę, ona by się zgodziła.
Kurwa mać! Dlaczego teraz takie myśli mi przyszły?!
- Duff?
Nie mogłem jej spojrzeć w oczy; położyłem się, utkwiwszy wzrok w ciemnym niebie. Vicky pochyliła się nade mną z zaniepokojoną miną.
- Du…
- Ubierz się. - poleciłem z zamkniętymi oczami
Brunetka się nie ruszyła.
- Co ja takiego powiedziałam?
Nie mogłem tego znieść, więc zrzuciłem ją z siebie i wstałem. Victoria szybko złapała mnie w pasie i przylgnęła do mnie. To było silniejsze ode mnie. Spojrzałem jej w oczy i załamałem się. Takie uzależnienie od jednej osoby nie było niczym zdrowym ani dobrym, ale nie mogłem na to nic poradzić. Tak już miało zostać, bez względu na to, co się z nami stanie.
Kiedy Victoria mnie pocałowała świadomość, jak bardzo jestem napalony, uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Chwyciłem ją i zerżnąłem. Tak, to jest dobre określenie. Zwykle kochałem się z Vicky. Była jako taka gra wstępna, czułe słówka i inne pierdoły. Teraz po prostu wszedłem w nią, a z moich ust wydały się tylko jęki. Moje dłonie nie pieściły jej ciała, a tylko trzymały za pośladki ze względów praktycznych.
I wiecie, o czym myślałem, kiedy ją posuwałem, dochodziłem i spuszczałem się w niej? Że kocham kobietę, która w pełni nie będzie moja.
A JA KURWA ZASŁUGUJĘ NA COŚ WIĘCEJ!
Victoria osunęła się na głaz, a ja podciągnąłem spodnie. Żadne z nas nie odezwało się przez dobre parę minut. Kiedy wyczułem ruch, obróciłem się. To Vicky zaczęła się ubierać. Zauważyłem, że potarła dłonią policzek. Płakała? To chyba ja miałem powody do płaczu, choć byłem za bardzo wściekły.
Nagle spojrzała mi w oczy. Jej śliczne oczy rzeczywiście wypełnione były łzami.
- Nie tak to miało wyglądać. - szepnęła drżącym głosem
Przeczesałem dłońmi włosy.
- Do cholery jasnej, czego ty ode mnie chcesz, dziewczyno? - zdziwił mnie mój drżący jak u Vicky głos - Nie będę taki jak twój były, choćbym nie wiem jak cię kochał. A kocham na tyle, że boli mnie, kiedy ciągle go wspominasz, kiedy nas porównujesz… Nie rozumiem, czemu nie widzisz między nami zasadniczej różnicy: ja cię nie zostawię. Jest to głupie, dziecinne i boli jak cholera, ale prawdziwe. Więc jeśli i tak wolisz swojego byłego ode mnie, to zostaw mnie czym prędzej, póki zerwanie będę przeżywał z alkoholem, a nie z gnatem.
Jeśli moja przemowa, niby wymyślona na poczekaniu, ale tak naprawdę kłębiąca się w mojej podświadomości od jakiegoś czasu, zrobiła na brunetce wrażenie, to nie ukazała tego. Stała w koszulce z napisem , że spuszczoną głową, jakby chciała na chwilę zniknąć.
W końcu drgnęła i zapytała zachrypniętym głosem:
- Jest tu gdzieś w pobliżu apteka?
Na nowo zawładnęła mną moja słaba, zakochana część pantoflarza.
- Coś cię boli? - zmartwiłem się. Może zrobiłem jej podczas stosunku?
- Muszę zażyć jakiś Postinor Duo lub Escapelle, nie wiem, co będą mieć. - zamrugałem oczami, więc Victoria wyjaśniła: - Tak zwane pigułki „po”. Muszę jakąś zażyć, jeśli nie chcesz za dziewięć miesięcy zostać ojcem.
Przez chwilę naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi, aż nagle przyszło olśnienie.
Nie zabezpieczyliśmy się.
Zapomniałem o moich wszystkich wysnuciach i przypuszczeniach. Czym prędzej przytuliłem Victorię, która choć nie objęła mnie, nie odsunęła się.
- Och, kochanie, przepraszam, ja… Nigdy bym tak… Och, zrobiłem ci coś?
Pokręciła głową na moim ramieniu.
- Potraktowałeś mnie tak, jak napalony facet powinien. - odparła - Axl by ci tylko pogratulował.
Jej słowa wcale nie napawały mnie dumą.
- Victoria, przepraszam. Kocham cię, nie chciałem.
Poczułem jej drżące dłonie na swojej szyi.
- Ja ciebie też kocham. - szepnęła - I tylko ciebie, Duff.
Ucałowałem ją w policzek i po chwili ruszyliśmy do najbliższej apteki.

_________________________________________________________________________________
Wróciłam!
Znowu ciężko mi było coś napisać, ale spięłam się w sobie i TA DAA!