- Kochanie, chodźmy na zakupy. - zaproponowałem.
Pozwoliła mi się zbliżyć i położyć dłoń na ramieniu. Kiedy już chciałem ją pocałować w szyję, przemówiła załamanym głosem:
- Duff, ja… nie wiem, czy dam radę. To się będzie działo wokół mnie. Ty będziesz w tym uczestniczyć. Ludzie, z którymi mieszkam, będą w tym uczestniczyć. Ja…
Zamarłem ze strachu. Ostatnio bałem się tak mając lufę przy głowie, ale to był inny rodzaj strachu. Pamiętam, że wtedy obawiałem się, że nie poznam nigdy miłej dziewczyny, nie założę z nią rodziny i nie spełnię się muzycznie. Teraz miałem ziarenko tych marzeń przy sobie, wyrwałem chwasty z gleby i posadziłem je. Ale ktoś cały czas je podlewa albo spala słońcem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałem szeptem
Victoria obróciła głowę trochę w bok, bym mógł zobaczyć łzę spływającą po jej policzku. Wyschło mi w gardle.
Nie.
Załamanie zwyciężyłem złością. Złością na Slash za te gnaty. Złością na paranoję Axla. Złością na Stevena i jego gębę.
Zamiast zacząć błagać Vicky lub choćby przytulić, wypadłem z pokoju, a potem z domu. Slash już odjechał. Dopadłem swoje auto i popędziłem do doków.
W kryjówce byli wszyscy.
- Axl! - wrzasnąłem
Chłopaki poderwali się. Chwyciłem Rose’a za koszulkę i przyparłem do ściany.
- To się musi skończyć! - krzyczałem - Ta twoja cholera obsesja! Odbija ci! Skończyliśmy z gangiem, z wojną i punkami, a ty na siłę usiłujesz to przywrócić! I po co ci to?! Po co to nam?! Nie pozwolę ci zniszczyć mojego związku.
Ostatnie słowa szeptałem. Świadomość, że Victoria mogłaby ode mnie odejść mocniej działała na mnie niż złość na kumpli.
Puściłem Rudego.
- Zerwaliście? - zapytał cicho Izzy
- Nie pozwoliłem jej tego powiedzieć, ale jeśli to się nie skończy, słowa nie będą potrzebne - odparłem Axl już otworzył usta, więc dodałem: - Mam w dupie, że robicie to niby dla ochrony Vicky. Klub należy do X-Boya, gdyby chciał nam coś zrobić, mógł tam bez problemu. Wie, gdzie mieszkamy. Mógłby nas wydać punkom bez mrugnięcia okiem.
W pokoju zapadła cisza. Nikt się nie ruszał, tylko moja klatka piersiowa podniosła się i opadała w szalonym tempie.
- Co mam zrobić? - zapytał wokalista
- Zakończ to. Odwołaj ludzi, broń schowaj tam, gdzie była. I żadnych rozmów o gangu przy Victorii. O ile jeszcze będzie z nami mieszkać.
Rzekłszy, wyszedłem. Pojechałem do domu. Na podjeździe nie było seata brunetki, jej samej nie znalazłem w domu. Wziąłem czteropak piwa i udałem się do pokoju. Usiadłem na łóżku, zły na cały świat, a przede wszystkim na siebie.
Czym ja się przejmuję? Jestem, byłem, z Victorią półtora tygodnia. Zakochałem się w niej, ale nie pokochałem. Dlaczego tak mi źle na myśl, że już więcej nie będzie moja? To chore. Nie może tak człowiekowi zależeć na drugiej osobie tak szybko.
Omiotłem wzrokiem pokój. Wszystkie rzeczy Victorii był na swoim miejscu, ale to nic nie znaczyło. Ona sama nie powinna dla mnie nic znaczyć. To tylko dziewczyna!
Włączyłem telewizor i popijając piwo pooglądałem mecz rugby, choć nienawidzę tego sportu.
Po jakiejś godzinie usłyszałem kroki na korytarzu. Steven włożył głowę do mojego pokoju.
- Axl i Izzy już kończą sprawy w kryjówce, my już jesteśmy. - powiadomił mnie - Gdzie Vicky?
- Nie wiem. - odpowiedziałem zachrypniętym głosem - I mało mnie to obchodzi. I was też nie powinno! Cholera, to tylko jeszcze jedna laska do dopisania do listy! Co ja sobie wyobrażałem, sprowadzając ją tu?
Wydawało mi się, że Adler wzdycha przez uśmiechnięte usta.
- Uch, Duff, nic ci już nie pomoże. Tylko proszę cię, nie bój się kochać Vicky. Ona na to zasługuje i ty też. Jeśli się postarasz, to wcale nie będzie boleć. I nie wstydź się tego. Zaprzeczanie tylko pogorszy sprawę.
Nic nie odpowiedziałem na ten jego filozoficzny wywód, więc po chwili poszedł sobie. Kurwa mać, będą mnie jeszcze pouczać!
Minęło może jeszcze z dwadzieścia minut, kiedy dostałem sms od Victorii o treści: „Zejdź na dół”. Co, bała się zerwać ze mną w domu, gdzie mogłaby się natknąć na ludzi, którzy gościli ją przez dwa dni?
Wyszedłem na dwór z mieszanymi uczuciami. Vicky stała przy swoim seacie. Na mój widok przeszła do otwartego bagażnika.
- Dobrze, że jesteś, pomożesz mi. - powiedziała i wskazała na coś, co wyglądało jak drewniana skrzynka - Weźmiesz?
Stałem jak wryty i patrzyłem na dziewczynę w osłupieniu. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zacząłem na siebie wrzeszczeć. Jak mogłem myśleć o Victorii jak o zwykłej dziewczynie, lasce? Przecież tak nie jest! Byłem zły, że może mnie zostawić. Zawsze tak robię. Kiedy fajna laska mnie zostawia, staram się uznawać ją za kogoś mało znaczącego. Z Vicky by to nie przeszło.
- To ty ze mną nie zrywasz? - zapytałem
Vicky zmieszała się; zerknęła na mnie z zakłopotaniem.
- Chyba bym nie mogła. - szepnęła
Zmarnowałem sekundę na zaczerpnięcie oddechu, a w drugiej już przyciskałem Victorię do samochodu i zachłannie całowałem. Przerwałem dopiero po dobrych pięciu minutach, kiedy odczuwałem lekko, aż przyjemny ból w szczęce.
Brunetka spojrzała na mnie z rozmarzonym uśmiechem.
- Teraz pomożesz mi zanieść szafkę? - zapytała, gdy ją puściłem - Zgubiłam się, żeby znaleźć sklep z tą szafką i dlatego mnie tak długo nie było.
- Mogłaś mnie nie torturować i zabrać ze sobą.- powiedziałem
Victoria uśmiechnęła się na przeprosiny. Wziąłem szafkę i weszliśmy do domu, w pokoju rozpakowałem ją. Była nieduża, z dwoma półeczkami w środku i lustrem przyklejonym do drzwiczek.
Z garażu przyniosłem wiertarkę i zaczęliśmy majsterkować.
Wiecie co? Może i jestem pantoflarzem. Ale być uległym wobec takiej kobiety to same szczęście.
~*~
Po tygodniu sprawa z gangiem ucichła na dobre. Wszystko byłoby cudnie, gdyby nie fakt, że Vicky miała w pierwszym tygodniu strasznie dużo pracy i seks uprawialiśmy dopiero w sobotę. Dziewczyna była tak wyrozumiała dla moich potrzeb, że pozwoliła mi na pieszczoty dwie godziny. Zdążyliśmy wypróbować po jednej prezerwatywie od każdego z chłopaków i dokonaliśmy bardzo ciekawego, strasznie mnie satysfakcjonującego odkrycia.
Z zespołem podzieliliśmy się z nim przy śniadaniu. Wszyscy siedzieli w kuchni, ja dołączyłem do nich trochę wcześniej niż Vicky. Jak gdyby nigdy nic zrobiłem sobie kawę, kiedy dołączyła do nas brunetka.
- Cześć wam. - powiedziała
- Hej… ej, co to? - zapytali Slash i Steven
Uśmiechnąłem się pod nosem, ale nie odwróciłem się.
- Prezerwatywy -odpowiedziała Vicky
- No to widzę, ale po co nam? - zapytał Slash
- Nam się nie przydadzą, są za małe - wyjaśniła Victoria
Izzy, Slash i Steven zarechotali.
- Ale… ekhem, z kondomami jest jak z butami: każdy producent robi według swoich wzorców, a numeruje…- jąkał się Axl. Po raz pierwszy słyszałem jego zakłopotanie.
- Pozwól, że będę chodził w swoich butach. - przerwałem mu, obracając się z kawą. Vicky cmoknęła mnie i zaczęła robić śniadanie.
- Ej, Vicky. - odezwał się Axl. Miał łobuzerski uśmiech na twarzy. - Były jakieś za duże?
Jego podrygujące brwi były wymowne. Victoria zarumieniła się, lecz nic nie odpowiedziała.
- No nie wstydź się, powiedz. - zachęcał ją, a chłopcy chichotali. Nie, Izzy nie chichotał.
Dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała na Rose’a.
- Nie, nie było.
Rudzielec wytrzeszczył oczy; nie spodziewał się tego.
- To niemożliwe. Widziałem go pod prysznicem - wskazał na moje krocze
Izzy i Steven o mało nie wypluli pitej kawy, ja spuściłem wzrok, a Vicky w milczeniu śmiała się do mnie.
- To chyba widziałeś go w spoczynku. - rzekła
I znowu chichoty, gwizdy i zgrzytanie zębów.
Uwielbiam moją dziewczynę.
~*~
W środku tygodnia wyszliśmy całą paczką do kina. W drodze Slash wysunął pewien pomysł.
- Wyjedźmy na dwa tygodnie za miasto. Mam namiary na fajnie miejsce przy plaży.
- Kurde, tu mamy Long Beach. - zauważył Izzy - Po co wyjeżdżać?
Ku memu zdziwieniu koniuszki uszu Slasha się zaczerwieniły.
- Sharon zna Long Beach, chcę ją zabrać w inne miejsce. - wyjaśnił
- Uuu, kto to Sharon? - zapytałem
- Poznałem ją na imprezie półtora tygodnia temu i ten, no…
- To jakaś epidemia. - prychnął Axl - Najpierw McKagan, teraz ty…
- Nie będziemy przyjmować kolejnej dziewczyny do rodzinki! - oburzył się Steven; już się bałem, że powie gang - Victoria jest wyjątkowa i taka ma pozostać!
- Nie, spokojnie, to dopiero się rozkręca. - rzekł Slash - Po imprezie spotkaliśmy się tylko raz. Sharon była bardzo zajęta.
- A co robi? - chciała wiedzieć Victoria
- Prezentuje bikini. - odpowiedział z dumą
Wymieniliśmy z Vicky spojrzenia pełne wątpliwości i nie pytaliśmy więcej o Sharon. Moja śliczna dziewczyna nie uznaje modelingu jako pracy, a ja nie miałem głowy do nikogo prócz niej.
Powiem ci, że się uśmiałam XD :D
OdpowiedzUsuńFajny, przyjemny rozdział :)
"Wiecie co? Może i jestem pantoflarzem. Ale być uległym wobec takiej kobiety to same szczęście.
" Uh, soł słit :>
I powiem ci, że coraz lepiej piszesz. No wiesz, pod względem technicznym czy coś takiego XD
Ciekawe tylko co będzie potem :)
Biedny Axl :c
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda, że ma małego siusiaczka :c
I ogólnie fajnie :3
Ale nie określiłaś się czy chcesz być informowana. Więc jak ?
http://sny-o-gnr.blogspot.com/ - Nowy :))
nowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://never-too-young-to-die.blogspot.com/
Jak zwykle świetny ;) Akcja z prezerwatywami mnie rozwaliła xD Hahahha, a Axl miał nadzieję, że jednak... STOP ;_; xD
OdpowiedzUsuńPisz szybko nowy! :d
Ps: Nowy rozdział u mnie c:
http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
hahahhahah, no nieźle. super rozdział :) zapraszam do mnie na 19! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/
nowy :>
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
Hej :)
OdpowiedzUsuńNowy
Nowy, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
Ejj.. ;c kiedy nowy rozdział bo czekam już 2 tygodnie i nic ;cc
OdpowiedzUsuń