- Nie, nie będziemy Victorii w to wciągać - odparłem stanowczo
- Ale w co?
- Możesz jej chociaż wytłumaczyć - Axl - Powinna wiedzieć najważniejsze rzeczy o tych, z którymi mieszka.
Dotarliśmy do naszego miejsca. Izzy i Slash usiedli na kanapie, reszta poszła po piwo. Pociągnąłem Vciky do korytarza, gdzie było trochę ciszej i ciemniej.
- „Guns” nie było zwykłym wymysłem - powiedziałem - Te wszystkie zdania wzięły się z prawdziwego życia. Punki są naszym wrogim gangiem.
- Wy naprawdę tworzycie jeden?
Kiwnąłem głową. Victoria zakryła twarz dłońmi, które zaraz ująłem.
- Vicky, to przeszłość. Axl powiedział prawdę, że skończyliśmy wojnę. Częściej nazywamy się rodzinką niż gangiem. Gang został w nas.
Dziewczyna patrzyła w bok. Wydawało się, że chodzi jej po głowie tylko jedna myśl i mnie nie słucha.
Po chwili ciszy spojrzała mi w oczy.
- Na czym to polegało? -spytała - Czy tak jak w filmach gangsterskich strzelaliście, robiliście interesy na czarnym rynku…
Uśmiechnąłem się krzywo; wiedziałem, że nie spodoba się jej odpowiedź.
- Coś w tym stylu.
Victoria przymknęła oczy.
- Ty też miałeś broń? Też strzelałeś? - skinąłem głową - Zabiłeś kogoś?
-Victoria…-wyciągnąłem do niej rękę, ale cofnęła się
- Zabiłeś kogoś? - powtórzyła drżącym głosem. W oczach chyba stanęły jej łzy.
Ach, zapomniałem. Vicky jest pielęgniarką, nie toleruje zabijania nikogo.
- Nie. - zaprzeczyłem, patrząc jej w oczy
- A reszta? - zawahałem się - Duff!
Westchnąłem. Źle się czułem, okłamując ukochaną osobę. Rose powiedział wyraźnie: powinna wiedzieć najważniejsze rzeczy o ludziach, z którymi mieszka. A do takich należały gorsze rzeczy od skłonności do seksu grupowego, trawek i chlania do nieprzytomności.
- Nie. Vicky, to był dawne czasy. Zapomnij o tej rozmowie.
Pozwoliła mi się przytulić.
- Nie chcę być przyjmowana do żadnego gangu - szepnęła
- Nie będziesz. - obiecałem - Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Po chwili wróciliśmy na salę. Chłopaki już wrócili z alkoholem, nie widziałem tylko Axla.
- Vicky, chodź, postawię ci drinka - rzekł Steven i objąwszy moją dziewczynę poprowadził ją do baru
Opadłem na kanapę z westchnięciem.
- Jak poszło? - zapytał Slash i podał mi piwo
- Nienawidzę jej okłamywać. - powiedziałem - Pytała mnie, czy kogoś zabiliśmy. Zaprzeczyłem.
- Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone - filozofował Izzy
Pociągnąłem łyk piwa. Zimny alkohol trochę mnie otrzeźwił.
- Gdzie Axl? - zapytałem
- Dzwoni po ludziach, żeby się czegoś dowiedzieć o punkach - odpowiedział Izzy - Przez tego jełopa musimy teraz uważać.
- Nie możemy zaczynać wszystkiego od nowa! - oburzyłem się - Victoria…
- Nic jej nie będzie. - zapewnił mi szybko Slash - Rudzielec dzwoni z jej powodu. Chcemy być pewni, że X - Boy czegoś nie wymyśli. Od razu zauważył, że naszym czułym punktem będzie Vicky - idealnie się na nas odgryzie. Ciekawe tylko, kiedy wykorzysta ten fant.
- Nie wykorzysta go w ogóle. - powiedział pospiesznie Izzy, widząc złość na mojej twarzy
- Kiedyś pozbawię Steve’a jaj, naprawdę. - warknąłem
Akurat wróciła Victoria; wyglądała na spokojniejszą. Wyciągnęła do mnie ręce.
- Choć potańczyć. - poprosiła
Mimo wściekłości uśmiechnąłem się. Przy wyluzowanej i spokojnej Vicky byłem od razu szczęśliwszy. Odłożyłem więc piwo i poszedłem z nią na parkiet.
Wieczór minął w niespokojnej atmosferze, dlatego trzymałem Victorię z dala od chłopaków, by nie nabrała podejrzeń. Około dwudziestej drugiej wszyliśmy z klubu, jednak nie ruszyliśmy od razu do domu. Szkoda, bo zrobiło się chłodniej i zgrzana po tańcach Vicky zaczęła mi się trząść. Ściągnąłem więc koszulę i kazałem dziewczynie ją ubrań. Podziękowała mi uśmiechem, ale koszula niepewnie pomogła. Dopiero kiedy ją objąłem i przytuliłem do siebie, uspokoiła się.
W milczeniu czekaliśmy na ciemnej i pustej ulicy, aż podjechał do nas czarny SUV.
- Wsiadajcie. - nakazał Rose
Victoria spojrzała na mnie zdezorientowanym i zaspanym wzrokiem.
- Duff? - szepnęła
- Chodź skarbie, jedziemy do domu.
W środku wziąłem ją na kolana i objąłem ramionami. Przysnęła.
Spojrzałem na Slasha i Stevena siedzących z tyłu. Axl i Izzy rozmawiali o czymś z kierowcą.
- O co chodzi? - spytałem szeptem
- Charlie dostał szału. - wyjaśnił Slash i walnął Steven’a w głowę; ten przyjął karę z pokorą - Prześpimy się gdzieś indziej, ale jutro wrócimy d domu.
- Jeśli coś się nie wydarzy. - Adler
Spojrzałem na Victorię i cmoknąłem ją we włosy. Myślałem nad słowami Slasha z klubu. Dziewczyna była rzeczywiście naszym wrażliwym punktem. Jeśli chłopaki się jeszcze do niej nie przywiązali, to będą ją chronić ze względu na mnie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby się jej coś stało.
Dojechaliśmy do naszej starej kryjówki w dokach. Axl zebrał tu część naszych ludzi i niestety musiałem być przy rozmowie z nimi. Położyłem śpiącą Victorię na kanapie w salonie, przykryłem kocem i poszedłem na naradę.
~*~
O piątej nad ranem zawiozłem Vicky do domu. Siedziałem przy niej cały czas, schowawszy pistolet w szufladzie z bokserkami. Axl nakazał nam wszystkim teraz cały czas nosić jakąś broń. Nasi informatorzy wprawdzie nie przekazali niepokojących wiadomości, ale wszystko mogło się dopiero wydarzyć.
Victoria spała jak zabita do ósmej. O tej godzinie skierowała zaspany wzrok na mnie.
- Czemu nie śpisz? - spytała
Przesunęła się, więc położyłem się obok; wtuliła się we mnie.
- Nie mam ochoty.
- A długo nie śpisz? - może i Vicky dopiero się obudziła, ale już patrzyła na mnie z uwagą - Kurcze, okropnie wyglądasz. I czemu - zerknęła pod kołdrę -nie mam piżamy? Jeszcze jakbym była naga, to rozumiem…
Z uśmiechem pocałowałem ją w czoło.
- Zasnęłaś w drodze z klubu, więc nie chcąc cię budzić, taką cię położyłem. - wyjaśniłem
- Hmm, a czemu tak cicho w domu? - zapytała
- Pewnie mają kaca. - odpowiedziałem, dość znacznie mijając się z prawdą
Vicky podniosła na mnie wzrok.
- Moglibyśmy pójść po śniadaniu na zakupy? Myślałam nad szafeczką z lustrem do łazienki. I przydałby się wieszak na ręczniki. I muszę lepiej zaopatrzyć waszą apteczkę.
Zgarnąłem włosy z jej czoła do tyłu.
- W porządku, pójdziemy na zakupy. Ale najpierw śniadanie.
Victoria z uśmiechem usiadła na łóżku i przeczesawszy palcami włosy wstała. Poszedłem w jej ślady i razem zeszliśmy do kuchni. Pomagając brunetce robić naleśniki myślałem nad zespołem. Rose pewnie wolałby, byśmy siedzieli z Vicky w domu; nie podobało mu się nawet to, że przywiozłem ją do domu, a nie zostałem w kryjówce, ale musiałem zachować pozory normalności.
Kiedy usiedliśmy do stołu, ktoś wszedł do domu i poczłapał do kuchni.
- Uch, co tak pięknie pachnie? - zapytał Steven, podchodząc do nas - Naleśniki! Jesteś wielka, kotku. Nie jadłem naleśników od czasów… Ho ho!
- To siadaj i jedz z nami - zaproponowała Jackie
Popcorn skrzywił się.
- Cholernie bym chciał, ale jestem zajęty. - odparł, wziął ukrojony kawałek naleśnika z dżemem z talerza Victorii i wepchnął sobie do buzi
- Wybieramy się z Vicky zaraz na zakupy - powiadomiłem go
Steve zamarł z cieknącym nadzieniem po brodzie.
- Powiedziałeś Rudemu?
- Kac po wczorajszym mu nie przeszedł? - chciałem wiedzieć
Adler pokręcił głową.
- Tylko trochę zelżał. Poproszę J-Doga, by z wami poszedł.
Wpadliśmy.
- Ej, co co chodzi?- Vicky przybrała podejrzliwą minę - Odkąd to trzeba mówić Axlowi, że wychodzimy na zakupy?
- Mieliśmy jechać dzisiaj do studia. - wyjaśnił spokojnie Popcorn - Ale reszta ma zbyt wielkiego kaca.
Dziewczyna nie była przekonana, ale o nim więcej nie pytała. Steven więc pożegnał nas i poszedł na górę.
- Dużo pieniędzy muszę ze sobą zabrać? - zapytałem
Victori odłożyła sztućce, schowała dłonie pomiędzy udami i spojrzała na mnie.
- Nie chcę znać szczegółów, ale jeśli już musicie o tym przy mnie mówić, to mówcie i róbcie ze mnie idiotki.
Zamrugałem powiekami, a ostatni kawałek naleśnika zamarł mi w połowie drogi do ust.
- Ale o co chodzi?
Dziewczyna złożyła ręce jak do modlitwy i oparła na nich głowę.
-O ten… gang - ostatnio słowo z trudem przeszło jej przez gardło
- Och. Przepraszam. A wracając do zakupów, idziemy?
Brunetka wpatrywała się we mnie, jakbym był niepoważny. Gdy jednak upewniła się, że mówiłem serio, skinęła głową. Raz dwa posprzątaliśmy i poszliśmy na górę. Pechowo trafiliśmy na Slasha. W jednej dłoni trzymał wypełnioną bronią torbę, a w drugiej wiatrówkę Crosman C11.
- Mój Boże. - szepnęła Victoria i czym prędzej zaniknęła w pokoju
Hudson podszedł do mnie z zdezorientowaną miną.
- A jej co? - zapytał
- Vicky jest pacyfistką i pielęgniarką, jak ci się wydaje?
Victoria spała jak zabita do ósmej. O tej godzinie skierowała zaspany wzrok na mnie.
- Czemu nie śpisz? - spytała
Przesunęła się, więc położyłem się obok; wtuliła się we mnie.
- Nie mam ochoty.
- A długo nie śpisz? - może i Vicky dopiero się obudziła, ale już patrzyła na mnie z uwagą - Kurcze, okropnie wyglądasz. I czemu - zerknęła pod kołdrę -nie mam piżamy? Jeszcze jakbym była naga, to rozumiem…
Z uśmiechem pocałowałem ją w czoło.
- Zasnęłaś w drodze z klubu, więc nie chcąc cię budzić, taką cię położyłem. - wyjaśniłem
- Hmm, a czemu tak cicho w domu? - zapytała
- Pewnie mają kaca. - odpowiedziałem, dość znacznie mijając się z prawdą
Vicky podniosła na mnie wzrok.
- Moglibyśmy pójść po śniadaniu na zakupy? Myślałam nad szafeczką z lustrem do łazienki. I przydałby się wieszak na ręczniki. I muszę lepiej zaopatrzyć waszą apteczkę.
Zgarnąłem włosy z jej czoła do tyłu.
- W porządku, pójdziemy na zakupy. Ale najpierw śniadanie.
Victoria z uśmiechem usiadła na łóżku i przeczesawszy palcami włosy wstała. Poszedłem w jej ślady i razem zeszliśmy do kuchni. Pomagając brunetce robić naleśniki myślałem nad zespołem. Rose pewnie wolałby, byśmy siedzieli z Vicky w domu; nie podobało mu się nawet to, że przywiozłem ją do domu, a nie zostałem w kryjówce, ale musiałem zachować pozory normalności.
Kiedy usiedliśmy do stołu, ktoś wszedł do domu i poczłapał do kuchni.
- Uch, co tak pięknie pachnie? - zapytał Steven, podchodząc do nas - Naleśniki! Jesteś wielka, kotku. Nie jadłem naleśników od czasów… Ho ho!
- To siadaj i jedz z nami - zaproponowała Jackie
Popcorn skrzywił się.
- Cholernie bym chciał, ale jestem zajęty. - odparł, wziął ukrojony kawałek naleśnika z dżemem z talerza Victorii i wepchnął sobie do buzi
- Wybieramy się z Vicky zaraz na zakupy - powiadomiłem go
Steve zamarł z cieknącym nadzieniem po brodzie.
- Powiedziałeś Rudemu?
- Kac po wczorajszym mu nie przeszedł? - chciałem wiedzieć
Adler pokręcił głową.
- Tylko trochę zelżał. Poproszę J-Doga, by z wami poszedł.
Wpadliśmy.
- Ej, co co chodzi?- Vicky przybrała podejrzliwą minę - Odkąd to trzeba mówić Axlowi, że wychodzimy na zakupy?
- Mieliśmy jechać dzisiaj do studia. - wyjaśnił spokojnie Popcorn - Ale reszta ma zbyt wielkiego kaca.
Dziewczyna nie była przekonana, ale o nim więcej nie pytała. Steven więc pożegnał nas i poszedł na górę.
- Dużo pieniędzy muszę ze sobą zabrać? - zapytałem
Victori odłożyła sztućce, schowała dłonie pomiędzy udami i spojrzała na mnie.
- Nie chcę znać szczegółów, ale jeśli już musicie o tym przy mnie mówić, to mówcie i róbcie ze mnie idiotki.
Zamrugałem powiekami, a ostatni kawałek naleśnika zamarł mi w połowie drogi do ust.
- Ale o co chodzi?
Dziewczyna złożyła ręce jak do modlitwy i oparła na nich głowę.
-O ten… gang - ostatnio słowo z trudem przeszło jej przez gardło
- Och. Przepraszam. A wracając do zakupów, idziemy?
Brunetka wpatrywała się we mnie, jakbym był niepoważny. Gdy jednak upewniła się, że mówiłem serio, skinęła głową. Raz dwa posprzątaliśmy i poszliśmy na górę. Pechowo trafiliśmy na Slasha. W jednej dłoni trzymał wypełnioną bronią torbę, a w drugiej wiatrówkę Crosman C11.
- Mój Boże. - szepnęła Victoria i czym prędzej zaniknęła w pokoju
Hudson podszedł do mnie z zdezorientowaną miną.
- A jej co? - zapytał
- Vicky jest pacyfistką i pielęgniarką, jak ci się wydaje?
- Ups.
Zostawiłem go i poszedłem do pokoju. Victoria krzątała się bez wyraźnego celu. Chciałem ją objąć, ale odsuwała się.
- Victoria… To ciebie nie dosięgnie, obiecałem ci. - powiedziałem
Odwróciła się do mnie tyłem, ale wiedziałem, że płakała. Cholera, uwielbiam ją jak nikogo, ale nie rozumiem powodów, dla których potrafi się tak rozklejać.
Zostawiłem go i poszedłem do pokoju. Victoria krzątała się bez wyraźnego celu. Chciałem ją objąć, ale odsuwała się.
- Victoria… To ciebie nie dosięgnie, obiecałem ci. - powiedziałem
Odwróciła się do mnie tyłem, ale wiedziałem, że płakała. Cholera, uwielbiam ją jak nikogo, ale nie rozumiem powodów, dla których potrafi się tak rozklejać.
heloł .
OdpowiedzUsuńHmm... ten gang. Możesz to bardzo dobrze rozegrać, jesli tylko nie zrobisz z tego czegoś głupiego typu , że porwą Victorię i Duff jej będzie szukał i takie tam... Eh, no zrób z tego coś oryginalnego i będzie dobrze :D
Nowy :D http://never-too-young-to-die.blogspot.com/
Fajnie ci wyszło z tym gangiem. Całe opowiadanie jest zajebiste! XD Podoba mi się. :D
OdpowiedzUsuńChciałam dodać jeszcze to samo co Ivy, żebyś zrobiła z tego coś oryginalnego ;)
Intrygujesz mnie dziewczyno :D Gang.. Pistolety.. Morderstwa.. Łohoho ^^ Będzie się działo coś czuję ... :))) Chociaż nie potrafię sobie wyobrazić Gunsów w tej roli, ale co tam xD Spraw, żebym potrafiła! ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i .. Pozdrawiam! xD
http://never-too-young-to-die.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowy :>
Zapraszam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
I od razu takie pytanko. Informować dalej?
jak dla mnie trochę zepsułaś tym gangiem całe opowiadanie ;c znaczy po prostu nie pasują mi te klimaty, ale oczywiście jest to coś innego :D co nie zmienia faktu, że czekam na następny rozdział, bo i tak jestem ciekawa jak będzie dalej. Zapraszam też do mnie: już w weekend nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/
hej, u mnie nowy - zapraszam!
Usuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńa właśnie, ja również nominowałam cię do Libster Blog Award - http://worst-obsession.blogspot.com/
Usuńnowy :D
OdpowiedzUsuń