piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 18

Spędziliśmy bardzo miłe popołudnie w parku i wieczór w domu (nie w restauracji), jedząc sushi. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że w ten czwartek minie miesiąc, odkąd będę z Vicky. Nie chodziło mi nawet o zakłady, ale o świętowanie.
Siedząc z Victorią w salonie i dojadając ryż z łososiem zapytałem ją o rocznice, którą świętuje w związku.
- Obowiązkowo dzień, w którym się poznaliśmy, co roku. - odpowiedziała - Inne zależą od faceta. A co, myślisz o czwartku?
Uśmiechnąłem się.
- Tak - przyznałem - Ale patrz: niektóre rocznice będą ważniejsze dla ciebie, inne dla mnie.
Brunetka spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Pierwszego wspólnego wyjścia na zakupy czy mycia razem zębów nie musimy świętować. - zapewniła -Raczej wolałabym dzień początku naszego związku i tyle.
- Dwudziesty drugi lipiec.
- Dzisiaj mamy osiemnasty sierpnia. Rozumiem, że w czwartek świętujemy miesiąc, ale odpuśćmy sobie drugi, trzeci…
- Następne świętowanie za pół roku? - zaproponowałem
Victoria cmoknęła mnie w usta.
- W porządku.
No bomba, tylko co jaj jej dam?

* * *

Sharon mieliśmy przyjemność więcej nie zobaczyć. Axl porozmawiał o niej ze Slashem. Nie wygarnął jej wad, tylko poprosił, by chodził do niej, a nie ona do nas. Było trochę jęku i zawodu, bo gitarzysta był tak zachwycony modelką, że nie rozumiał, że my mogliśmy nie być. Miałem ważniejszy problem od pustej blondyny: organizacja pierwszej rocznicy mojego związku z Victorią. Kumple wspaniałomyślnie zamierzali urządzić imprezę w czwartek, bym musiał wyciągnąć ukochaną na miasto.
Kupiłem dla niej srebrny, delikatny łańcuszek, do plecaka spakowałem szampana i truskawki (już słyszę chichoty Rudego) i niczego nie podejrzewającą Vicky wyprowadziłem z domu o ósmej w czwartek. Była dziwnie ubrana: miała krótkie spodenki, które zakrywał długi T-shirt, który z kolei zakrywała bluza (a było dość ciepło). Prowadziłem ją bocznymi uliczkami ku nabrzeżu. Kilka lat temu znalazłem tam cichy zakątek, ukryty przed światem kamieniami i wodą.
- Wow, jak tu spokojnie. - powiedziała Vicky, kiedy usiedliśmy na gładkim głazie - Nie miałam pojęcia, że kryje się w tobie tyle romantyzmu.
Z uśmiechem objąłem ją od tyłu.
-To wszystko przez ciebie. - odpowiedziałem i cmoknąłem ją w policzek
Jakieś pół godziny spędziliśmy na zażywaniu afrodyzjaków, całując się i podziwiając Los Angeles nocą. Victorii spodobał się łańcuszek i obiecała go nosić. Kiedy go jej zapiąłem, wstała i rozpięła bluzę.
- A to mój prezent dla ciebie.
  Jednym minusem tego miejsca był to, że w nocy potrafiło tu być ciemno jak w dupie słonia. Dzisiaj wprawdzie świeciły gwiazdy i księżyc, ale Vicky stała do nich tyłem. Wziąłem komórkę i poświeciłem na dziewczynę.
- Seks? - zgadywałem
Brunetka zachichotała.
- Nie, głuptasie, koszulka.
  Uniosłem pytająco brwi, więc uklękła przede mną, dzięki czemu lepiej widziałem swój prezent. Koszulka była za duża na Victorię, cała czarna, choć część przednia przedstawiała duży biały napis głoszący: WHERE'S MY VODKA?
- Podoba ci się? - zapytała Vicky
- Jest świetna.
Chciałem podziękować ukochanej pocałunkiem, ale wstała z uwodzicielskim uśmiechem.
Jednym ruchem ściągnęła koszulkę, a ja…
Cholera, ona NIC nie miała pod spodem. Żadnych spodenek, bielizny, NIC.
Victoria usiadła mi na udach i objęła za szyję. Czekała na mój ruch. Z ledwością powstrzymałem się przed rzuceniem na nią. Po raz pierwszy coś zdominowało chęć do pieprzenia się.
- Kocham cię, Vicky. - szepnąłem - Cholernie cię kocham. Jak nikogo wcześniej.
Nie odpowiedziała mi od razu; przyglądała mi się. Nic nie potrafiłem odczytać z jej twarzy. W ukrywaniu emocji była czasem tak dobra jak Izzy.
Czy wyznanie miłości po miesiącu chodzenia było wielkim wykroczeniem? Po głowie chodził mi „Dust N Bones ”… Ale przecież to nie jest o czymś "miłym". Czyż bym aż tak się bał, że Vicoria i tak zniknie z mojego życia?
- Myślałam, że pokocham nigdy nikogo więcej oprócz Jordana.  -rzekła cicho - Ale nie dlatego, że go dalej kocham, tylko… Zostawił mnie po ośmiu latach. Nie przeżyję drugiego takie rozstania, Duff. A mimo to też cię kocham. Nie mocniej czy słabiej od Jordana. Inaczej. Ale kocham i chcę z tobą być.
Coś w moim środku się załamało, czułem, jak to coś krwawi. "She loved him yesterday", "Time moves on"… Victoria po prostu miała dość samotności. Nagle zacząłem się bać, że gdyby jej były by ją odnalazł i poprosił o drugą szansę, ona by się zgodziła.
Kurwa mać! Dlaczego teraz takie myśli mi przyszły?!
- Duff?
Nie mogłem jej spojrzeć w oczy; położyłem się, utkwiwszy wzrok w ciemnym niebie. Vicky pochyliła się nade mną z zaniepokojoną miną.
- Du…
- Ubierz się. - poleciłem z zamkniętymi oczami
Brunetka się nie ruszyła.
- Co ja takiego powiedziałam?
Nie mogłem tego znieść, więc zrzuciłem ją z siebie i wstałem. Victoria szybko złapała mnie w pasie i przylgnęła do mnie. To było silniejsze ode mnie. Spojrzałem jej w oczy i załamałem się. Takie uzależnienie od jednej osoby nie było niczym zdrowym ani dobrym, ale nie mogłem na to nic poradzić. Tak już miało zostać, bez względu na to, co się z nami stanie.
Kiedy Victoria mnie pocałowała świadomość, jak bardzo jestem napalony, uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Chwyciłem ją i zerżnąłem. Tak, to jest dobre określenie. Zwykle kochałem się z Vicky. Była jako taka gra wstępna, czułe słówka i inne pierdoły. Teraz po prostu wszedłem w nią, a z moich ust wydały się tylko jęki. Moje dłonie nie pieściły jej ciała, a tylko trzymały za pośladki ze względów praktycznych.
I wiecie, o czym myślałem, kiedy ją posuwałem, dochodziłem i spuszczałem się w niej? Że kocham kobietę, która w pełni nie będzie moja.
A JA KURWA ZASŁUGUJĘ NA COŚ WIĘCEJ!
Victoria osunęła się na głaz, a ja podciągnąłem spodnie. Żadne z nas nie odezwało się przez dobre parę minut. Kiedy wyczułem ruch, obróciłem się. To Vicky zaczęła się ubierać. Zauważyłem, że potarła dłonią policzek. Płakała? To chyba ja miałem powody do płaczu, choć byłem za bardzo wściekły.
Nagle spojrzała mi w oczy. Jej śliczne oczy rzeczywiście wypełnione były łzami.
- Nie tak to miało wyglądać. - szepnęła drżącym głosem
Przeczesałem dłońmi włosy.
- Do cholery jasnej, czego ty ode mnie chcesz, dziewczyno? - zdziwił mnie mój drżący jak u Vicky głos - Nie będę taki jak twój były, choćbym nie wiem jak cię kochał. A kocham na tyle, że boli mnie, kiedy ciągle go wspominasz, kiedy nas porównujesz… Nie rozumiem, czemu nie widzisz między nami zasadniczej różnicy: ja cię nie zostawię. Jest to głupie, dziecinne i boli jak cholera, ale prawdziwe. Więc jeśli i tak wolisz swojego byłego ode mnie, to zostaw mnie czym prędzej, póki zerwanie będę przeżywał z alkoholem, a nie z gnatem.
Jeśli moja przemowa, niby wymyślona na poczekaniu, ale tak naprawdę kłębiąca się w mojej podświadomości od jakiegoś czasu, zrobiła na brunetce wrażenie, to nie ukazała tego. Stała w koszulce z napisem , że spuszczoną głową, jakby chciała na chwilę zniknąć.
W końcu drgnęła i zapytała zachrypniętym głosem:
- Jest tu gdzieś w pobliżu apteka?
Na nowo zawładnęła mną moja słaba, zakochana część pantoflarza.
- Coś cię boli? - zmartwiłem się. Może zrobiłem jej podczas stosunku?
- Muszę zażyć jakiś Postinor Duo lub Escapelle, nie wiem, co będą mieć. - zamrugałem oczami, więc Victoria wyjaśniła: - Tak zwane pigułki „po”. Muszę jakąś zażyć, jeśli nie chcesz za dziewięć miesięcy zostać ojcem.
Przez chwilę naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi, aż nagle przyszło olśnienie.
Nie zabezpieczyliśmy się.
Zapomniałem o moich wszystkich wysnuciach i przypuszczeniach. Czym prędzej przytuliłem Victorię, która choć nie objęła mnie, nie odsunęła się.
- Och, kochanie, przepraszam, ja… Nigdy bym tak… Och, zrobiłem ci coś?
Pokręciła głową na moim ramieniu.
- Potraktowałeś mnie tak, jak napalony facet powinien. - odparła - Axl by ci tylko pogratulował.
Jej słowa wcale nie napawały mnie dumą.
- Victoria, przepraszam. Kocham cię, nie chciałem.
Poczułem jej drżące dłonie na swojej szyi.
- Ja ciebie też kocham. - szepnęła - I tylko ciebie, Duff.
Ucałowałem ją w policzek i po chwili ruszyliśmy do najbliższej apteki.

_________________________________________________________________________________
Wróciłam!
Znowu ciężko mi było coś napisać, ale spięłam się w sobie i TA DAA!